31 maja 2012

TAG: Lubię to! + mój dziennik na najbliższy rok.

Dzisiaj post tagowo-informacyjny, bo już jestem martwa, a jeszcze powinnam się pouczyć.
Nie spodziewajcie się notki jutro - mamy z moim mężczyzną 3 rocznicę i ani myślę włączać komputera ;) 
Co do kolejnych dni - postaram się coś napisać, ale prawda jest taka, że mam we wtorek dwa zaliczenia z przedmiotów na które nie chodziłam, więc muszę się trochę przyłożyć. Cała Wasza będę jakoś po 15 czerwca ;)


ZASADY:

1. Banerem jest wklejone zdjęcie.
2. Napisz kto Cię otagował.
3. Wypisz wszystkie drobne rzeczy, które przychodzą Ci do głowy, które lubisz, które czynią Cię szczęśliwą, te wszystkie drobnostki, dla których warto żyć. Szczególnie te najdrobniejsze i te, które wydają się zbyt banalne, by je wymienić, ale które poprawiają Ci humor.
4. Otaguj kilka osób.

Ja zostałam otagowana przez Jofkę :)

Lubię:

Mojego Mężczyznę :)
Moje rodzeństwo (czasami ;) )
Moje koty
Lody
Nutellę
Pizzę
Chipsy
Ładne zeszyty
Dostawać pocztówki
Malować paznokcie
Dobrą herbatę 
Turtle latte z Coffee Heaven
Tulipany
Stokrotki
Żabki
Hello Kitty xD
Czereśnie
Gorące kąpiele
Strony z obrazkami, które można przewijać bez końca
Komedie romantyczne
Książki, od których nie mogę się oderwać
Moje oczy
Wygodne łóżko
Ciepłe morze
Mazury
Kazimierz Dolny
Odwołane zajęcia :D
Zaliczone egzaminy!
Buty, które są ładne i wygodne za razem.

Uffff, to tyle mi przychodzi do głowy :)

Ponieważ tag już trochę krąży, do odpowiedzi na TAG zapraszam te z moich czytelniczek, które jeszcze na niego nie odpowiadały. Dajcie znać, jeśli odpowiecie!

A teraz która informacja:

Pod adresem http://365daysaroundmyself.tumblr.com/ znajdziecie mój dziennik. Będzie o tym, co jem, jak się ruszam i ogólnie o zmianach na lepsze. Tam będę się starała pisać codziennie, bo taki blog nie wymaga zbyt dużego wkładu pracy. Będą krótkie wpisy, zdjęcia itd jak na typowym tumblru :)
Tego bloga oczywiście nie porzucam i nie mam zamiaru zaniedbywać, nie chcę go jednak zaśmiecać pierdołami.

Wszystkie zainteresowane serdecznie zapraszam :)

30 maja 2012

Nika czyta: "Seks na wysokich obcasach" Alicja Długołęcka, Paulina Reiter

UWAGA - książka dla dorosłych! Jeśli nie masz 18 lat, nie czytaj dalej!

Kiedy tylko zobaczyłam tę książkę w empiku, wiedziałam, że muszę ją mieć. Byłam przeszczęśliwa, kiedy udało mi się ją kupić za 14 zł dzięki promocji nowo otwartej księgarni internetowej www.publio.pl. Skończyłam ją czytać kilka dni temu i wiedziałam, że muszę Wam o niej opowiedzieć - dzisiaj mała recenzja.


"Przy czytaniu tej książki powiększają się piersi

Nie tylko z podniecenia, choć też. Ale głównie dlatego, że prostuje się kręgosłup. Wiecie o czym mówię: ramiona odchylają się do tyłu, broda wędruję, do góry, a wtedy biust się unosi. Bo ten przewodnik po kobiecej seksualności daje pewność siebie.

Paulina Reiter, dziennikarka "Wysokich Obcasów" i edukatorka seksualna Alicja Długołęcka są bezwstydne. Oglądają pornosy (dla kobiet), chodzą po sexshopach (po zabawki dla dziewczyn), szukają (i znajdują!) punktu G. Afirmują seks oralny, masturbację, fantazje erotyczne. Eksperymentują z pożądaniem: "trzeba poznać jego siłę, żeby potem, kiedy rozpali się ponownie, powstrzymać się i przyjrzeć się spustoszeniu, jakie powoduje tęsknota za nim".

Ale przede wszystkim składają kobietę w całość - z ciała, serca i rozumu. Z zagrzecznej, wciąż zawstydzonej dziewczynki i znikającej po piećdziesiątce pani.

I wysadzają w powietrze przekonanie, że jedynym potwierdzeniem naszej atrakcyjności i jedynym warunkiem naszego szczęścia i spełnienia jest miłość mężczyzny. A jak już to wiemy, to ta miłość mężczyzny smakuję jeszcze bardziej."
Zdjęcie i opis: www.wysokieobcasy.pl

Książka jest zbiorem wywiadów dziennikarki Pauliny Reiter i seksuolożki Alicji Długołęckiej. Składa się w sumie z piętnastu rozdziałów - w każdym poruszany jest inny temat, problem, zagadnienie.

Panie rozmawiają o pożądaniu, wstydzie, zdradzie, o seksie tantrycznym, zakupach w seks-shopie. Rozmawiają też o fazach życia kobiety i o tym, jak rozmawiać o seksie z dziećmi (o tym, że trzeba z nimi o tym rozmawiać!). Poczytamy też o mężczyznach, o głupich podręcznikach uwodzenia i o tym, czy oni zawsze wolą młodsze i ładniejsze.

Mimo tego, że poruszane są tematy kontrowersyjne, tematy tabu i ogólnie rzeczy o których zwykle przy herbacie się nie rozmawia, to ja czytając tę książkę czułam się jak na miłej pogawędce z paniami, bez żadnego zgorszenia czy wstydu.

Książka nie jest wulgarna, o seksie nie mówi się jak o gimnastyce mającej dać nam przyjemność, ale jak o wyrazie miłości kobiety i mężczyzny. I nie każą nam wymyślać coraz dziwniejszych pozycji i latać po nowe zabawki - bo wszystko zaczyna się w naszej głowie.

Całość opatrzona jest świetnymi ilustracjami Agaty 'Endo' Nowickiej, którą ja osobiście uwielbiam.



Moim zdaniem tę książkę powinna przeczytać każda kobieta. Czy będąca w związku, czy nie - na pewno wyniesie z niej ogromną wiedzę o sobie, o swojej seksualności, o kobiecości. 

I nie zrozumcie mnie źle - to nie jest poradnik o tym jak być lepszym w łóżku. Ta książka jest o tym co się dzieje w naszych głowach. Głównie. 

Myślę, że mogłabym podsunąć tę książkę dorastającej córce (około 16 lat, nie 12) żeby o miłości uczyła się od mądrych ludzi, a nie z cosmo. 

Na koniec kilka cytatów, które podkreśliłam na początku książki - potem musiałabym już podkreślać całość...




Naprawdę polecam. Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się zgorszony i niektóre z Was sięgną po te pozycję ;)

29 maja 2012

Czytamy inaczej - czytniki ebooków.

Obiecywałam Wam notkę o czytnikach ebooków (będę pisać głównie o Kindlu), więc piszę :) Od razu mówię, że może być długa i chaotyczna, dlatego niech zostaną tylko te osoby, które temat interesuje ;)



Kolejną sprawą jest to, że piszę to z perspektywy 'zwyczajnej' osoby. Nie jestem geekiem, nie znam się na elektronice, nie interesuje mnie to, że w droższym sprzęcie strona odświeża się o pół nanosekundy szybciej. Zwracam uwagę na cechy praktyczne. Wybaczcie, jeżeli strzelę jakąś gafę związaną z moją niewiedzą techniczną.






 Zacznijmy od tego, o co w ogóle ten szum. Po co to komu? Przecież nie lubię czytać z ekranu! Nie lepiej kupić sobie iPada? Toż to nawet nie jest kolorowe... 
Przede wszystkim czytnik ebooków to zupełnie co innego niż tablet. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to taki ubogi tablet. Ale to nie o to chodzi. Dobry czytnik nie ma też nic wspólnego z czytaniem z ekranu. I właśnie dlatego nie jest kolorowy.

Cała zabawa polega na technologi einku czy też epapieru. Dzięki temu ekran nie świeci nam po oczach, wygląda jak lekko poszarzała kartka papieru. Kolejną zaletą tej technologi jest to, że sprzęt pobiera energię tylko przy zmianie strony. Bateria trzyma miesiąc. Albo i dłużej!
W takim ekranie nie odbija się słońce. W każdym razie nie tak mocno jak w ekranie telefonu czy tabletu. Dzięki temu możemy czytać nawet w pełnym słońcu.



Moim zdaniem nie warto kupować tańszych (chociaż niewiele) czytników z ekranem LCD. To naprawdę wali po oczach i męczy wzrok. Jeżeli czytanie z ekranu Wam nie przeszkadza i nie macie ochoty na czarnobiały epapier, to lepiej naprawdę kupić tablet, nawet taki tańszy. To tylko moje zdanie, ale naprawdę trzeba to przemyśleć, żeby się potem nie rozczarować. Różnica w cenie między tekstorem sprzedawanym przez empik a najtańszą wersją kindla na allegro to 70 zł.





Aha, i nie upieram się, że to musi być Kindle. Nie jestem jakimś fanboyem, który wierzy ślepo w słuszność jednej marki. Ale z moich obserwacji wychodzi, że jednak Kindle wypada póki co najlepiej w stosunku cena/jakość.

No ale co z szelestem kartek, zapachem nowej książki, piękną inkrustowaną okładką? No jak? No jak tak można wszystko digitalizować?? Niedługo własną matkę zdigitalizujecie!


Ja osobiście robię tak - jeżeli wychodzi nowa książka Zafona, albo innego autora, którego lubię i mam już kilka jego książek na półce, to kupię papierową. Też uwielbiam zapach nowej książki, dobrany krój czcionki, ładną okładkę. Ale pojemność moich półek też jest ograniczona. Ktoś mi powie - od czego są biblioteki? Do porządnej biblioteki mam daleko, w mojej najbliższej, która i tak jest daleko, brakuje wielu pozycji. Poza tym nie lubię tej presji, że nie mogę wypożyczonej książce zrobić absolutnie żadnej krzywdy, w dodatku muszę ją oddać przed określonym terminem, bo dostanę karę.

Dalej - z cenami książek w porównaniu do ebooków jest różnie. Jedne są porównywalne, inne trochę niższe. Ale czasem można trafić superhiper promocje i kupić książkę za 5 zł. Ogromne ilości klasyki są dostępne całkowicie legalnie całkowicie za darmo.

To, że ebooki nie są zdecydowanie tańsze od książek papierowych, wynika przede wszystkim z prawa UE - według Unii ebook to usługa! Na książki papierowe mamy 8% vatu, a na ebooki 23%... Być może z biegiem lat się to zmieni?

A jak z dostępnością ebooków?

Jest co raz lepiej. Działa już kilka dobrze rozwiniętych księgarni internetowych - m.in. virtualo.pl i nexto.pl, empik co raz bardziej rozszerza swoją ofertę ebooków. No i jest amazon. Co prawda nie ma tam jeszcze zbyt wielu książek po polsku, ale są ogromne zbiory tych angielskich. Czasem można dostać fajne tytuły za darmo. Chodzą plotki, że amazon otworzy polski oddział - oby tak się stało, bo to na pewno będzie oznaczało zwiększoną ilość ebooków po polsku, prostszy zakup Kindla i w ogóle wiele przyjemności :D

Czy czytnik przyda mi się w szkole/na uczelni?


Jak sobie teraz przypominam targanie trzech tomów potopu codziennie na zajęcia, to żałuję, że nie miałam wtedy Kindla. Nie wiem co prawda jak nauczyciele w szkołach reagują na takie urządzenia, ale myślę, że jest to przyszłość. Tak jak pisałam wcześniej, klasykę dostaniemy za darmo. Na czytniku mieści się kilka tysięcy książek na raz.

Mamy możliwość podkreślania fragmentów tekstu, robienia przy nich notatek.





Czytnik jest też super do czytania książek w innych językach. Gdy mamy książkę po angielsku klikamy na słowo a urządzenie wyświetla nam jego definicję. Można też wgrać inne słowniki, do różnych języków. Potem to tylko kwestia odpowiednich ustawień w ebooku i wszystko śmiga. Moim zdaniem to idealny patent na uczenie się języków. Ja nie czytałam nigdy książek w obcych językach, bo nie miałam ochoty ślęczeć nad słownikiem i denerwować się, że nie rozumiem o co chodzi w fabule przez jedno głupie słówko. Tutaj na pewno nie będę miała tego problemu.





Miałyście kiedyś taki problem, że usiłowałyście czytać jakieś notatki na uczelnię z komputera i co drugie zdanie sprawdzałyście facebooka? Ja to robię zawsze... Nie umiem się skupić na czytaniu (zwłaszcza notatek) jeśli mam wygodny dostęp do internetu. Teraz przerzucam sobie notatki na czytnik i czytam je sobie na spokojnie, bez ciągłego przerywania.

Czytniki (te 6 calowe) nie nadają się niestety do czytania pdfów z dużą ilością wzorów, schematów, tudzież skanów książki. W ogóle czytanie pdfa na małym czytniku nie jest wygodne. Jeżeli nie da się go przekonwertować do formatu obsługiwanego przez czytnik (tak, żeby można było zmieniać rozmiar czcionki, przewijać strony) to lepiej odpuścić.

Dodatkowe funkcje Kindla:

- przeglądarka internetowa - na której kompletnie nic nie da się zrobić, więc nie nastawiajcie się na nią
- symulator mowy (angielski)
- możliwość dzielenia się cytatami z książek na portalach społecznościowych

Należy się jednak skupić na tym, że czytnik ma być przede wszystkim czytnikiem. Nie wymagajmy od niego funkcji tabletu.

Dla kogo jest czytnik?

Dla osób, które czytają dużo. Zwłaszcza poza domem. Moim zdaniem podstawową zaletą czytnika jest to, że z okładką waży mniej więcej tyle co przeciętna książka, a jest mniejszy, mieści się nawet do mojej najmniejszej torebki (bez okładki można go schować nawet do kieszeni) a mam na nim kilkadziesiąt książek.
Myślę, że wkrótce może to też być super sprawa dla starszych dzieci  i młodzieży w szkołach. Nie tylko ze względu na dobro ich kręgosłupa, ale też możliwość 'mazania' bezpośrednio po tekście.
Wbrew pozorom czytnik jest też dobry dla starszych osób - myślę, że możliwość zmiany wielkości czcionki jest tu dużym plusem.





Dla kogo czytnik nie jest? 

Moim zdaniem bez sensu jest inwestować w czytnik, jeżeli po książkę sięgamy tylko w weekend we własnym fotelu.
Czytnik nie będzie też dobry dla mniejszych dzieci, które dopiero odkrywają radość z czytania. Im lepiej kupić ładnie wydane książki z pięknymi ilustracjami :)

Ale tak na prawdę każdy musi sobie zrobić rachunek sumienia i pomyśleć o tym czy naprawdę będzie tego używać.

Nie należy się też czytników bać. Ja na początku nie byłam pewna. Czytnik kupiła moja mama. Ona sama doszła do wniosku, że jednak bardziej potrzebny jest jej tablet, a ja się zachwyciłam. Noszę to cacko codziennie ze sobą i nie mogę się doczekać, aż zabiorę je na wakacje.

To, co tutaj napisałam, to tylko bardzo ogólnikowy opis. Ale gdybym chciała się wdać w szczegóły, nie skończyłabym pisać do rana. Polecam Wam stronę www.swiatczytnikow.pl - stamtąd dowiecie się wszystkiego. Tam też szukajcie informacji o zakupie czytnika.

Aha! Ja mam wersję z reklamami - amazon nie sprzedaje jej poza USA, ale dzięki pośrednikom z allegro można ją zdobyć. Dzięki temu teoretycznie wychodzi taniej, ale trzeba uważać na cło - szukajcie ofert sprzedawców, którzy czytniki mają już w kraju. Jeśli nam się zachce można potem dopłacić amazonowi kiladziesiąt $ i upgrade'ować sobie Kindla do wersji bez reklam. Fajne są też warunki gwarancji - cokolwiek zrobimy Kindlowi możemy go wymienić na nowy. Przy wersji z reklamami musimy to robić przed pośrednika. Zwracajcie uwagę czy oferuje on coś takiego na swojej aukcji.




Mój Kindle to wersja Touch. Nie wiem jaką wybrałabym sama. Wydaje mi się, że wersja bez dotykowego ekranu jest wygodniejsza do samego czytania, ale do pracy nad tekstem lepszy jest jednak touch. Nie mam jednak bezpośredniego porównania więc nie chcę wydawać sądów. Zdecydujcie same.
Myślę jednak, że nie ma po co dopłacać do wersji z internetem 3g - z racji, że przeglądarka jest beznadziejna do pobrania książek wystarczy nam wifi. No chyba, że się dużo podróżuje i chce pobierać książki na całym świecie. Nie rozumiem też fenomenu Kindle Fire - ale to już inna sprawa.


Na koniec chcę Wam pokazać moją pracę na konkurs księgarni virtualo.pl dzięki której wygrałam voucher na 50 zł :)


Jestem bardzo ciekawa czy ktoś przebrnął przez całość :D Chciałam Wam napisać tę notkę, bo gdy sama szukałam informacji nie znalazłam zbyt wielu wpisów ludzi niezwiązanych bezpośrednio ze światem technicznym, nie mówiąc już o dziewczynach... Mam nadzieję, że Wam to jakoś przybliżyło temat :]

Pytania zadawajcie w komentarzach!





28 maja 2012

MiniHaul z Lush'a!

Zacznę od tego, że ta notka miała się pojawić wczoraj, ale przez ostatnie 24 h nie miałam internetu. Tak właśnie potwierdza się to, co mam napisane w opisie i często się z tego śmiejecie :D

Na kosmetyki Lush'a byłam nakręcona odkąd odkryłam jakiś rok temu youtubowiczki - po filmikach nieesi25 i joy wiedziałam, że MUSZĘ coś z tych kosmetyków wypróbować. Chciałam nawet zamawiać paczkę z zagranicy, ale powstrzymała mnie cena. 

Na szczęście zaraz potem w wakacje moja przyjaciółka pojechała do Londynu i kupiła mi mój pierwszy szampon w kostce - squeaky green i kostkę do masażu hottie. Szampon już wykończyłam - był cudowny - a kostki mam końcówkę - również uważam ją za super fajną rzecz. Ale na recenzje przyjdzie czas kiedy indziej. W końcu miał być haul ;)

Jak tylko dowiedziałam się, że moja mama wybiera się na wyspy, wiedziałam, że będzie musiała wejść do Lush'a :D Zrobiłam dość długą listę zakupów (i tak się powstrzymywałaaam!!!) po czym dowiedziałam się, że LUSH MA WEJŚĆ DO POLSKI. Ponoć już w październiku mają otworzyć swój sklep w Warszawie + sklep internetowy. Nie wiem z czego to wynika (może dzięki Euro świat dowiedział się o tym, że istnieje taki kraj jak Polska?) ale w tym roku otwierają też Victoria's Secret w Złotych Tarasach (Warszawa) i chodzą plotki, że również w tym roku mamy się doczekać polskiej wersji Amazonu. Ja jestem przeszczęśliwa :D

W każdym razie w końcu poprosiłam mamę o dwie rzeczy - myjadło do buzi - Coalface i szampon w kostce Blondie lub jakikolwiek inny.





Blondie już nie robią, dostałam Ultimate Shine. Wszystko jest zapakowane w papier. Dorzucili też gazetkę, której jeszcze nie miałam okazji przejrzeć.




Coalface:
Liquorice Root Decoction (Glycyrrhiza glabra), Propylene Glycol, Rapeseed oil; Sunflower oil; Coconut oil (Brassica napus; Helianthus annuus; Cocos nucifera), Water (Aqua), Perfume, Sodium Stearate, Sodium Hydroxide, Sodium Lauryl Sulfate, Powdered Charcoal, Sandalwood Oil (Santalum austro and Santalum spicatum), Rosewood Oil (Aniba rosaeodora), Sodium chloride, Geraniol, Linalool, Silver Edible Lustre

Stwierdziłam, że jednak wrócę do mycia twarzy wodą i detergentami. Używam ostatnio ciężkich kosmetyków do twarzy (rano filtr, wieczorem ciężki krem wybielający) i potrzebuję to porządnie zmyć. Tę kostkę poleca Ania z cudownych diet, a jak ona coś poleca, to musi być dobre :D
Kostka opiera się na wyciągu z lukrecji i węglu. Ma też SLS, ale dość daleko w składzie. Póki co myję nią twarz dwa razy dziennie. Zaraz po umyciu czuć lekkie ściągnięcie, zobaczymy czy przy dłuższym używaniu nie zacznie wysuszać. 
Na KWC ma świetne opinie!

Ultimate Shine Shampoo Bar:
Skład: Sodium Lauryl Sulfate, Ammonium Lauryl Sulfate, Perfume, Elemi Oil, Ylang - Ylang Oil, Violet Leaf Absolute, Gardenia Extract, Golden Sparkles, Benzyl Benzoate, Limonene, Linalool.

Te szampony w kostce mają SLS na pierwszym miejscu. No cóż, jakoś to się musi pienić. Oczyszczają niesamowicie - włosy po nich aż skrzypią. Ale powiem Wam, że squeaky green używałam przez jakiś czas (całę zeszłe wakacje?) codziennie i nic złego się nie stało. Na KWC ma różne opinie, ja użyłam go dopiero raz i mi się podobało, ale nie chcę niczego mówić przedwcześnie. 

Miałyście do czynienia z kosmetykami Lush'a ? Co o nich sądzicie? Może macie jakieś ulubione?


Na koniec: 
Nie wiem czy oglądacie filmiki Oleski, ale ostatnio mówiła o loterii
mi za drugim razem udało się wygrać szczotkę i dzisiaj do mnie przyszła - bardzo szybko!



Dostałam też magazyn fryzjerski, który raczej mi się nie przyda, ale chętnie przejrzę :D 


Buziaki i do następnego razu!!

22 maja 2012

Paznokcie jak z gazety

Kilka dni temu postanowiłam spróbować w końcu zrobić gazetowy manicure. I bynajmniej nie chodzi mi o odwzorowanie czegoś z kolorowego pisma, ale o gazetę na paznokciach:



Oczywiście jak to zwykle bywa ze mną i moimi paznokciami nie do końca mi wyszło (niecierpliwa baba jestem i tyle :D ). Przepraszam za pozalewane skórki!

Jak to się robi?
Malujemy paznokcie na biało/jasnoszaro/kremowo, czekamy aż porządnie wyschną. Maczamy palec w wódce lub spirytusie i na taki mokry od alkoholu paznokieć kładziemy kawałek gazety/wydrukowanego tekstu/obrazka. Czekamy kilkanaście sekund i zdejmujemy gazetę. Potem koniecznie top coat, żeby druk się nie starł et voila!

Ja korzystałam z tego tutorialu:


Następnym razem spróbuję wydrukować jakieś małe obrazki i je odbić! Technika jest o tyle fajna, że nie wymaga zbyt wielu umiejętności. Ale cierpliwość i dokładność się przyda, uwierzcie mi.


Na koniec chciałabym się pochwalić, że moja praca została wyróżniona w konkursie księgarni virtualo.pl i dostałam voucher na zakupy u nich! Bardzo jestem z siebie dumna, ponieważ nie była to nagroda założona z góry, dopiero przy wybieraniu zwycięzcy stwierdzili, że wyróżnią mnie i jeszcze jednego chłopaka :D

Wstępnie już wybrałam książki, które sobie kupię, ale chcę Was jeszcze zapytać o zdanie. Może znacie którąś z nich i mi odradzicie albo zachęcicie mnie jeszcze bardziej? A może macie jakąś własną super-hiper propozycję? Warunek jest taki, że musi być ona dostępna na www.virtualo.pl w formacie mobi!

Książki, które wybrałam:

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął
Projekt szczęście
Uwodziciel. Bel Ami.

Ich wspólna cena trochę przekracza wartość zdobytego przeze mnie vouchera, dlatego koniecznie powiedzcie mi, jeżeli któraś z nich nie jest warta zakupu! Waham się zwłaszcza nad "Projektem Szczęście".

Aha, i dajcie znać czy miałybyście ochotę poczytać o e-czytnikach, ebookach, itd. Z racji, że czytam już czwartą książkę na Kindlu, mogę coś niecoś o tym opowiedzieć :)

Pozdrawiam!

20 maja 2012

Na ratunek włosom! #3 - Zabezpieczanie końcówek i zapobieganie uszkodzeniom mechanicznym

Dawno nie było posta z tej serii, a ta część jest baaardzo ważna.
Bo co nam po tym, że będziemy dbać o włosy, pielęgnować je od wewnątrz i od zewnątrz, skoro będą poszarpane, połamane i przez to w ogóle nie będą zyskiwać na długości?
Co nam po tym, że włosy urosną 3 cm, skoro potem trzeba będzie ściąć 5 cm połamanych końcówek?

Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że lepiej mieć krótkie włosy, niż włosy do pasa z kompletnym sianem od połowy. Dlatego też sama w styczniu ścięłam 20 cm tragedii z mojej głowy:



Część z Was pewnie już wie, że nie da się uratować rozdwojonej końcówki. Nie, pantene niestety kłamie. Nie da się jej skleić. Co gorsza, rozdwojenie posuwa się co raz wyżej i po jakimś czasie zamiast samego końca musimy obciąć włos w połowie.

Ale jeszcze gorsza jest chyba sytuacja, w której włosy łamią nam się w randomowych miejscach na całej głowie. I potem kończymy z sianem po całości - każdy włos sterczy w inną stronę, z trzech stopni cieniowania nagle robi się piętnaście i nie da się tego w żaden sposób opanować.

Na szczęście jednemu i drugiemu możemy zapobiegać.

1. Zabezpieczanie końcówek:


Ja zaczęłabym jednak od ścięcia tych, które już się rozdwoiły. Jeżeli jest ich dużo warto ciachnąć kilka cm u fryzjera, a jeżeli macie ich niewiele, to weźcie bardzo ostre nożyczki, usiądźcie wygodnie na kanapie i wyłapcie połamańce same.
UWAGA! Nożyczki naprawdę muszą być ostre. W innym przypadku tylko miażdżymy włos i po chwili znów się rozdwoi.

Jak już dorobimy się świeżutkich, ostrych końcówek to czas je ochronić.

Czego ja używam?


*Zielony krem do rąk z biedronki - koszt kilku złotych, a mamy sporą tubkę, która przyda się i do włosów, i do rąk
*Jedwab CHI - typowe serum silikonowe, ja moje kupiłam za 7 zł na stoisku fryzjerskim w centrum outlet (Fashion House Piaseczno), można je też dostać na allegro i w małych drogeriach
*Olej kokosowy

W każdym przypadku biorę odrobinę, rozcieram w dłoniach, przejeżdżam po końcówkach a na samiutkim końcu delikatnie po całych włosach. 
Aktualnie używam jedwabiu CHI na zmianę z kremem z biedronki.

Pewnie mi napiszecie "Zaraz zaraz, przecież zawsze mówiłaś, że silikony są beee i nie można ich używać?" 
Zabezpieczenie włosów to właśnie ten punkt, gdzie silikony są naprawdę bardzo pomocne. Trzeba tylko pamiętać, żeby ich nie nadużywać i co jakiś czas porządnie je zmyć szamponem z SLeS. 

Co polecają inni?
*Olej z pestek śliwki
*Spraye gliss-kur - zwłaszcza przy krótszych włosach to dobra opcja, żeby zabezpieczyć też te włosy na wierzchu
*Serum z Avonu

Lepiej nie ryzykować z jedwabiem Biosilk (ten z Małgosią Kożuchowską na pudełku) ponieważ ma wysoko w składzie alkohol i może powodować więcej szkody, niż pożytku. 

Czy to działa?

Ja zawsze miałam mega problemy z pociachanymi końcówkami, miałam je 'porozczwarzane' a jeden włos potrafił być złamany w trzech miejscach . Jednak ostatnio podcinałam włosy w styczniu i dopiero teraz zaczęłam zauważać pojedyncze rozdwojenia. Pewnie podetnę je znowu porządnie po wakacjach, kiedy to pokatuję je trochę słońcem i słoną wodą :] Bo nie ma co się łudzić - nawet zabezpieczając włosy olejami czy silikonami, nie ma szans żeby słonce i morze nie wpłynęło w jakiś sposób na Wasze włosy, jeżeli będziecie z niego korzystać. Ja należę do osób, które nie jadą nad morze po to, żeby spędzić dwa tygodnie w czapce pod leżakiem ;)

2. Zabezpieczenie przed uszkodzeniami mechanicznymi:


Oprócz rozdwajania nasze włosy są narażone na uszkodzenia na całej długości. Co zrobić, żeby im zapobiegać?

Nie suszyć, nie prostować, nie kręcić. Albo robić to sporadycznie i z głową. Używać chłodnego nawiewu, zabezpieczać włosy sprayami termoochronnymi.
Ja zwykle nie suszę włosów, chyba, że nie mam wyjścia - na dworze mróz a ja głowę umyć muszę.
Nie stylizuję ich też codziennie, ale jak raz na kilka miesięcy użyję lokówki to nie mam wyrzutów sumienia.
Także nie popadajmy w paranoję, ale nie katujmy naszych włosów bez potrzeby.

Dalej - uważajmy na 'ocieranie' zwłaszcza zimą, kiedy nosimy swetry, polary, szaliki i ortalionowe kurtki. Włosy lepiej wtedy spiąć tak, żeby się nie majtały i siedziały na miejscu.
Jeśli jesteśmy już przy zimie - chrońmy włosy przed zmianami temperatury - czapka lub kaptur jest konieczna!

Na noc dobrze jest związać włosy, tak, żeby nie kołtuniły się podczas spania. Ja robię koczek na czubku głowy. Ponoć super działa jedwabna poszewka na poduszkę - ja nie próbowałam.
Można też skonstruować sobie szlafmycę i spać w czapeczce :D Wtedy nasze włosy są superbezpieczne, byleby był to dobry, przewiewny materiał, bo przegrzanie głowy też nam nie służy.

Wybór akcesoriów:

Uważajmy na metalowe elementy - włosy mogą się o nie zahaczać i w ten sposób łamać. Czyli z trzech gumek na poniższym zdjęciu dwie dolne są fajne, górna już nie bardzo.

To samo się tyczy spinek - lepiej ich nie nadużywać i uważać przy ich zdejmowaniu - d e l i k a t n i eeee!

Nie szarpmy włosów przy rozczesywaniu. Nie mówię, że trzeba od razu kupować tangle teezer czy inną superszczotkę, ale bądźmy delikatne dla naszych włosów. Nie szarpiemy, używamy odżywek, żeby ułatwić rozczesywanie. 

Ojej, to chyba tyle? W każdym razie tyle przyszło mi aktualnie do głowy. Warto zadbać o zabezpieczenie włosów, bo dzięki temu będziemy się mogły dłużej cieszyć ich długością, poza tym gładkie, nieposzarpane włosy wyglądają o niebo lepiej ;)

Jestem ciekawa Waszych patentów!

P.S. Zachęcam do polubienia Liliowego Zakątka na facebooku - banner po prawej :) Będziecie zawsze na bieżąco, a być może kiedyś przyda się to do jakiegoś konkursu? Polubicie, bo będzie mi przykro :D 



19 maja 2012

TAG: Dbam o swoje zdrowie!

Dzisiaj tylko szybki tag, ponieważ jestem wykończona :)








1. Wskazujemy osobę, która nas otagowała.
2. Zamieszczamy banner i odpowiedzi na pytania
3. Tagujemy kolejne 5 osób :)

Otagowała mnie Eve - dzięki! :)

1. Czy prowadzisz zdrowy tryb życia?



Nieeeee...

2. Ile godzin dziennie śpisz i czy pozwala Ci to na wyspanie się?



Chodzę spać około 24:00-01:00 i śpię ile mogę xD Więc czasem jest to 5 godzin, a czasem 11 :P

3. Czy uważasz, że zdrowo się odżywiasz?


Jak już pisałam kilka razy, bardzo różnie. Ostatnie kilka dni jadłam super, dzisiaj wyjadam resztki z wczorajszej imprezy.

4. Czy jadasz śniadania?


Zawsze! Robi mi się niedobrze jak nie zjem!!

5. Czy spędzasz dużo czasu na świeżym powietrzu?

Stanowczo za mało, mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Ale staram się dużo chodzić piechotą

6. Czy uprawiasz jakieś ćwiczenia fizyczne?


Nieregularnie ale staram się.

7. Czy starasz się poszerzać swoją wiedzę na temat zdrowia oraz zdrowego stylu życia?



Tak i uwielbiam to robić! Jestem absolutnie niesamowita pod tym względem - kocham czytać i poszerzać swoją wiedzę, wiem naprawdę dużo o zdrowym odżywianiu, mogłabym zostać prywatnym dietetykiem, ale nie jestem w stanie wprowadzić tego w swoim życiu xD

Już dawno postanowiłam coś zmienić. A właściwie nie zmienić, tylko bardziej trzymać się tych okresów, kiedy ćwiczę i jem zdrowo. Chociaż i tak jestem zdania, że czasem potrzebny jest dzień lub dwa grzeszków, żeby potem lepiej się trzymać zdrowego życia :)


8. Czy wykonujesz regularnie badania profilaktyczne?

A co się zalicza do badań profilaktycznych? Chyba nie... Chociaż do ginekologa chodzę regularnie. Badania krwi powinnam jakoś teraz zrobić.

9. Twój najbardziej niezdrowy nawyk? 

Uwielbiam jeść - tłuste, słone i w ogóle niezdrowe :D

10. Czy po tym "rachunku sumienia" postanowiłaś coś zmienić w kwestii dbania o swoje zdrowie? :)


Już od dawna się o to staram.


Taguję:

16 maja 2012

Śniadanie mistrzów #3 - otwieramy sezon na truskawki!

Taak! Można już kupić pierwsze, polskie truskawki :D 
Co prawda nadal kosztują po kilkanaście zł za kilogram, ale kurczę, to truskawki! :D

Z tej okazji postanowiłam zrobić sobie dzisiaj mocno truskawkowe śniadanie:



Placek otrębowy i koktajl


Placek przygotowuje się bardzo prosto:

Mieszamy otręby (jakieś cztery-pięć łyżek) z dwoma jajkami i smażymy. Otręby można zastąpić górskimi płatkami owsianymi. 
Ja smażę go na małej, teflonowej patelni bez tłuszczu - smaży się pięknie!

Zwykle jem go na słono jako podwieczorek czy nawet obiad, dzisiaj postanowiłam spróbować na słodko:
na wierzch poszedł jogurt grecki, łyżeczka miodu, cynamon i oczywiście truskawki.


Koktajl zrobiłam tym razem nie na mleku czy kefirze, a na wodzie gazowanej. 
Po zmiksowaniu bąbelków nie czuć, ale koktajl jest super puszysty!
Dla smaku dodałam kilka listków melisy z domowego ogródka i łyżeczkę syropu z agawy - trafiły mi się mało słodkie truskawki. 


Czyż nie wygląda cudownie ? :)

W takim śniadaniu jest chyba wszystko, czego człowiek potrzebuje z rana:
białko, węglowodany, trochę zdrowszych cukrów na rozruch i witaminy. 
Dodatkowo jest to niesamowicie sycące! 
Taki placek dzięki białku i dużej ilości błonnika naprawdę zapycha na dobrych kilka godzin, więc jeżeli macie taki problem, że zaraz po zjedzeniu śniadania znów jesteście głodne, to polecam!

Tylko pamiętajcie o tym, że z błonnikiem i otrębami nie należy też przesadzić, bo może Was zwyczajnie zatkać ;)

Buziaki!



13 maja 2012

Fejsbuk!

Jest Was już 350! 
Dziękuję bardzo :*

Z tej okazji postanowiłam założyć blogowi stronę na facebooku, żeby mieć z Wami szybki i bardziej bezpośredni kontakt.

Także każdego, kto ma ochotę zapraszam do kliknięcia w "Lubie to!" po prawej stronie :)

Buziaki :)

12 maja 2012

Sen jest dla słabych + haul + NODD


Jak zapewne wiecie w całej Polsce odbywają się już Juwenalia. 
Jako pierwszoroczna studentka nie mogłabym sobie przecież odpuścić! 

Na pierwszy ogień w czwartek poszły juwenalia Wojskowej Akademii Technicznej czyli MegaWat - festiwal disco-polo plus różne atrakcje 'sportowe'. Było śmiesznie, nie powiem, ale w przyszłym roku sobie chyba jednak odpuszczę :D

Macie teraz niepowtarzalną okazję zobaczyć mnie jako groźnego sumo:


oraz jak wspaniale walczę z bykiem na rodeo :D


Za to wczoraj wybraliśmy się na nocny maraton filmowy organizowany przez wydział chemii Politechniki Warszawskiej. 

Opłacało się - za 16 zł można było obejrzeć trzy filmy:
The Avengers w 3D
Histerię 
Tożsamość

Ja wytrzymałam tylko pierwsze dwa, ale i tak dopiero o 5 byłam w domu :P

Oba te filmy polecam!
Tak jak normalnie nie jestem fanką komiksów ani filmów polegających na tym, że do efektów specjalnych dodaje się lichą fabułę, to tutaj naprawdę było nieźle.
Świetne dialogi, momentami śmiałam się jak głupia. Do tego fabuła też nie była taka zła jakby się można było spodziewać.

Za to "Histeria" to fabularny film oparty na faktach, o lekarzu, który wymyślił wibrator :D Całość dzieje się z XIX wiecznej Anglii i oczywiście nie brakuje wątku miłosnego. Film był zabawny, ale też ciekawy :) Polecam!

No i dzisiaj mam iść na koncerty na UW - m.in. Farben Lehre, Lao Che i Kult.
Jestem tak niesamowicie śpiąca, że nie wiem czy dam radę :D 
W dodatku pogoda ani trochę nie zachęca...
No cóż, mamy jeszcze trochę czasu, coś się zadecyduje.


Udało mi się też zrobić wczoraj małe zakupy! 
Stwierdziłam, że koniecznie potrzebuję jeszcze przynajmniej jeden błyszczyk SWM, więc podskoczyłam do natury. Potem czekając na pociąg wstąpiłam jeszcze do Jasmin.



W naturze kupiłam błyszczyk essence stay with me 02 my favourite milkshake i kredkę essence long lastnig 13 remember amber

Lakiery kupiłam w Jasmin.


A to gratisy, które dostałam, ponieważ długo czekałam aż terminal zacznie działać i przyjmie ode mnie płatność :D 
Bardzo miło z ich strony, nie powiem :)


próbki balsamu, cała pasta do zębów i pędzel :)

No i na koniec paznokcie z użyciem nowych lakierów i płytki konad:


Z płytką idzie mi co raz lepiej. 
Szkoda tylko, że producent stempla nie przewidział, że czerwonego lakieru na różowej gumie za bardzo nie będzie widać :P Przez to ciężko mi precyzyjnie ułożyć wzór na paznokciu.


Uch, to na dzisiaj tyle. Poszłabym spać, ale juz mi się nie opłaca, więc zrobie sobie chyba mocną kawę.... 

A jak tam u Was z juwenaliami i spaniem? :D

11 maja 2012

Wyniki rozdania!

Hej Kochane!
Dzisiaj wyniki prima aprilisowego rozdania :)

Zgłosiły się aż 163 osoby z czego się bardzo cieszę!
Dziękuje Wam i mam nadzieję, że nadal będziecie zaglądały na mojego bloga :) 

A szczęśliwą zwyciężczynią jest...


gratuluję, zaraz wysyłam maila i czekam na adres :)



Buziaki!

8 maja 2012

My milkshake brings all the boys to the yaaaard! - Kenwood, Smoothie 2go

Odkąd zobaczyłam ten blender na blogu Anwen wiedziałam, że muszę go mieć!
Jak pewnie zauważyłyście, bardzo lubię koktajle. Zresztą nie tylko ja w moim domu jestem miłośniczką takich napojów. Nie robię ich jednak zbyt często, ponieważ przystawka koktajlowa do naszego robota jest ogromna! W dodatku ciężko się ją myje. 

Nakręciłam moją mamę i zgodziła się kupić mi go w ramach prezentu na imieniny (które mam dopiero za tydzień, ale co tam :P). Ja tam wiem, że po prostu sama chce go używać, ale się nie przyzna :D


Blender Kenwood smoothie 2go jest malutki. 'Kubek' jest odrobinę większy niż 500 ml. Czyli akurat na dwie małe porcje lub jedną dużą ;)


Sama baza też nie zajmuje dużo miejsca i myślę, że zmieści się nawet w najmniejszej kuchni ;) Dla mnie to duża zaleta!


Skubaństwo działa tak, że nakrętką z nożami zakręcamy plastikowy kubek...


... po czym montujemy go na bazie. 


Mamy tu trzy opcje prędkości - niska, wysoka i pulsowanie. Na niskiej krzuszymy lód i mrożone owoce :)




W zestawie są dwa kubasy - kolejna zaleta. Nie ma problemu ze zrobieniem dwóch różnych koktajli na raz, trzeba tylko przepłukać ostrza. No i moim zdaniem super jest to, że nie trzeba koktajlu nigdzie przelewać. Po zmiksowaniu zmieniamy nakrętkę na tę z klipsem (albo nawet nie) i możemy pic prosto z kubka, co byłoby dość niewygodne przy dwulitrowym kolosie. 
Pokrywka z klipsem pozwala też bezproblemowo zamknąć kubek i ostawić resztę na później do lodówki.



Blender kosztował 73 zł na allegro, wiem, że Anwen udało się go kupić jeszcze dziesięć złotych taniej. Jest to produkt 'refubrished' - czyli ze zwrotów, z wystawy, naprawiony po zwrocie w ramach gwarancji itp. Nie ma się jednak czego bać, ponieważ za pół ceny dostajemy  pełnowartościowy produkt. Mój ma po prostu kilka rysek (nie oszukujmy się, sama pewnie porysowałabym go w tydzień :P). Zdaję sobie sprawę, że taniość jest bardzo względna, ale ten blender kosztuje niewiele więcej niż średniopółkowy podkład tudzież 4 lepsze lakiery. 
Ja jestem zdania, że lepiej odpuścić sobie kilka takich drobiazgów, lub zjeść na mieście te kilka razów mniej i mieć coś, co prawdopodobnie posłuży naszemu zdrowiu i przyjemności przez kilka lat ;)

Mam zamiar codziennie szykować sobie jakiś koktajl czy to na śniadanie czy na podwieczorek. 
Na pewno przetestuje słynny koktajl pietruszkowo-jabłkowy - na zagęszczenie włosów :D

I tutaj mały apel do Was - jeżeli znacie jeszcze jakieś przepisy na koktajle o megamocach, to koniecznie piszcie!! Założyłam sobie nawet specjalną tablicę na pintereście - 'smoothies' :D

I na koniec:

http://enjoytherandom.com/

Mam nadzieję, że nikt nie odbierze tego postu chwalipięcko ;) Pokazuję go Wam w celach czysto informacyjnych - gdyby nie Anwen żyłabym pewnie jeszcze lata w niewiedzy o istnieniu takiego cudeńka :D No i chyba właśnie po to są blogi, żeby dzielić się takimi rzeczami, co nie? :)

Także piszcie swoje przepisy i szykujcie się na moje relacje z ich testowania :)

Buziaki i przypominam, że za dwa dni kończymy rozdanie!!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...