27 listopada 2011

Moja pielęgnacja włosów :)

Dzisiaj notka, którą chciałam napisać od dawna i myślę, że Was zainteresuje :)

Ale na początek małe sprostowanie co do notki o szkodliwych składnikach kosmetyków. Kilka dni po jej napisaniu pokazano mi wyniki badań, z których wynika, że parafina wcale nie jest taka szkodliwa jak mówią. Żeby odkładała się w narządach musiałybyśmy jeść łyżkę wazeliny dziennie, a i tak gdybyśmy przestały, wszystko by zeszło. Ze skóry zmywa się ją mydłem... O parabenach sama pogrzebałam w danych i niestety tu już nie jest tak kolorowo. Są one generalnie uznawane za bezpieczne, ale dalej nie zbadano ich wpływu na raka piersi u kobiet i bezpłodność u mężczyzn. Nie potrafią tego do końca stwierdzić, ale z większości artykułów wynika, że stosujemy je w zbyt małym stężeniu, żeby zaszkodziły, ale lepiej z nimi uważać w kosmetykach stosowanych w okolicy pach, a swoim mężczyznom, którzy i tak używają trzech kosmetyków na krzyż, możemy przecież znaleźć coś bez nich :)
Moje wnioski z tej sytuacji są takie, że po pierwsze, zanim uwierzymy w coś napisane na blogu/forum lepiej poszukać głębiej i poszperać w publikacjach medycznych, a co do używania kosmetyków, nie dajmy się zwariować i nie odrzucajmy kosmetyków uznawanych za fajne i skuteczne, tylko dlatego, że jeden ze składników może, ale nie musi być szkodliwy. Ja nadal będę ograniczać parabeny, ale na pewno nie aż tak ortodoksyjnie.  I bardzo przepraszam za wprowadzenie Was w błąd :)

No a teraz do rzeczy:


(wszystkie zdjęcia z tej notki należą do mnie!)

Tak wyglądają moje włosy aktualnie (zdjęcie zrobione tydzień temu). Długość to niecałe 60 cm, nie jestem w stanie stwierdzić ile dokładnie mierzą, bo za każdym razem wychodzi mi inaczej ^^ Poza tym nie jest to dla mnie aż tak istotne, bo włosy rosły mi od zawsze bardzo szybko. Moim problemem są szybko niszczące się końcówki. Nie narzekam na gęstość ani grubość włosów.
Fale na zdjęciu są wynikiem spania w warkoczu. Ostatnio tak robię i włosy są gładsze i nie kołtunią się tak w nocy. Oprócz tego delikatnie falują mi się same o ile ich porządnie nie rozczeszę po umyciu :)

Od sierpnia tego roku (oczywiście przez wizaż :P) zaczęłam o nie porządnie dbać. Wcześniej używałam tylko szamponu i to takiego, który mi ładnie pachniał :P Dzięki wizażowi moja pielęgnacja wygląda tak:

*Oleje
Praktycznie przed każdym myciem nakładam na nie olej. Z braku funduszy używam głównie oliwki babydream fur mama z rossmana i tego co uda mi się podkraść z kuchni ^^


Oleje świetnie odżywiają włosy i nawilżają je. Więcej na ten temat dowiecie się TU .
Oliwkę babydream polecam na początek, bo jest tania (ok 9 zł) a ma wiele fajnych olei w składzie. 
Trzymam ją na włosach od 1 godziny do całej nocy, w zależności od tego ile mam czasu. Na naolejowane włosy nakładam foliowy czepek i zimową czapkę. Nie robię tego tylko w nocy, bo bym nie wytrzymała ^^ Nakładam jej tyle, żeby włosy wyglądały na tłuste, ale żeby oliwka z nich nie ściekała. 

*Mycie 

Pokazywałam wam ostatnio żel uniwersalny babydream. Nie ma slsów ani parabenów, a pięknie wszystko zmywa. Oprócz niego raz na jakiś czas używam szamponu w kostce lush, który ma sls na pierwszym miejscu, żeby porządnie oczyścić włosy i skalp. 


Kosmetyki lush w Polsce są dostępne niestety tylko na allegro (można też zamówić z UK) i w dodatku są dość drogie, ale jeśli macie okazję coś kupić to zachęcam. Czytajcie tylko wcześniej recenzje, bo niektóre z nich są podobno strasznymi niewypałami. Ja mam ten szampon i kostkę do masażu, oba produkty są super :) W szamponie w kostce podoba mi się to, że zajmuje bardzo mało miejsca w kosmetyczce i świetnie się sprawdza na wyjazdach.

Aktualnie wrócił mi problem z łupieżem, więc zakupiłam szampon selsun blue:


Jest świetny, już po pierwszym użyciu łupież znika. Myję nim tylko skalp i tylko przy pierwszym myciu, żeby nie przesuszać końcówek jeszcze bardziej.

*Odżywki:

Szukając informacji na wizażu od razu zaczęłam od pielęgnacji bezsilikonowej i raczej ją sobie chwalę. Pierwszą odżywką jakiej uzywałam była alterra morelowa (zrecenzowana TU). Aktualnie używam alterry z granatem i też jest świetna! (recenzja wkrótce). Jako odżywkę bez spłukiwania kupiłam balsam z joanny apteczka babuni, ale użyłam jej dopiero raz więc nie chcę się pochopnie wypowiadać. 


*Po umyciu

Staram się nie trzeć włosów ręcznikiem. Wyciskam z nich wodę (bez wykręcania) i zawijam w turban. Potem lekko przecieram i nakładam odżywkę bez spłukiwania. Praktycznie nigdy nie suszę włosów suszarką, daję im wyschnąć naturalnie. Włosy myję zawsze wieczorem. Aha, myję je co 2-3 dni, bo nie muszę częściej. Jeśli nie macie bardzo przetłuszczających się włosów to warto się przestawić, bo nie ma sensu katować czystych włosów szamponem, który bądź co bądź wysusza. Ja jestem bardzo zadowolona.
Podeschnięte włosy czeszę tangle teezerem:

(zdjęcie pochodzi ze strony http://merakisoul.files.wordpress.com/2011/01/tangle-teezer-boxes-3.jpg)

Szczotka jest absolutnie fenomenalna. Rozczesuje każdy kołtun bez szarpania i wyrywania włosów. Naprawdę polecam, zwłaszcza osobom, które mają problemy z rozczesywaniem lub z wypadaniem włosów. Jest też świetna dla dzieci (sprawdzone na moich małych siostrach ;))
Całkiem suche włosy przeczesuję gęstym grzebieniem, co wygładza je z wierzchu, jednak robię to tylko na włosach rozczesanych wcześniej TT żeby ich nie ciągnać.

Nie suszę, nie prostuję, nie modeluje - to właśnie najbardziej wysusza i niszczy włosy. 

*Inne
Wewnętrznie stosuję tylko skrzypokrzywę, o której pisałam TU . Jest świetna i działa na mnie dużo lepiej niż sztuczne suplementy. Co do wcierek, to zużyłam jedną butelkę jantara. Owszem, był super, ale ponieważ nie mam dużych problemów z przetłuszczaniem, gęstością czy porostem na razie nie szukam niczego innego :)

Na koniec dwa produkty, które czekają na wypróbowanie:


Jest to odżywka garnier z masłem shea i olejkiem z awokado, bardzo polecana przez wizażanki (bez silikonów, parabenów itd) oraz szampon zawierajacy 20% soku z aloesu (również bez sls, parabenów itd.)
Już nie mogę się doczekać ich wypróbowania :) 

Szukam jeszcze czegoś do zabezpieczenia końcówek. Możliwe, że zakupię też jakąś odżywkę z silikonami, żeby od czasu do czasu zabezpieczyć mocniej włosy - czapki, sezon grzewczy itd.

Polecam włosowy wątek na wizażu - KLIK! gdyby nie dziewczyny z tego wątku nie wiedziałabym połowy tego, co wiem teraz :) 

Jak wam się podoba taka notka? Znacie któryś z tych kosmetyków? Czego jeszcze chciałybyście się dowiedzieć? Zachęcam do komentowania!



24 listopada 2011

Jabłka pod kruszonkową pierzynką :)


Dziś chciałabym się z Wami podzielić dziecinnie prostym przepisem. Przepis pochodzi z Książki Kucharskiej Kubusia Puchatka i oryginalnie nazywa się "Owocowa Pychotka Sowy" :) 

Składniki:

500 g jabłek (lub rabarbaru, ale tego jeszcze nie próbowałam)
2 łyżki cukru (biały lub trzcinowy)
2 łyżki mąki ziemniaczanej

Do kruszonki:

1 szklanka mąki pszennej (ja użyłam orkiszowej)
1/2 kostki masła
1 szklanka cukru (tu użyłam biały)

masło do wysmarowania naczynia
ewentualnie bita śmietana do ozdoby :)

Jabłka kroimy w kostkę lub plasterki. Następnie wsypujemy je do naczynia żaroodpornego wysmarowanego wcześniej masłem. 
W osobnym naczynku mieszamy cukier z mąką ziemniaczaną i posypujemy tym proszkiem jabłka
Mąkę pszenną mieszamy z cukrem i zagniatamy z masłem. Jeśli masa wyjdzie za sucha, można dodać więcej masła. Bierzcie pod uwagę to, jakie macie naczynie i jak grubą warstwę kruszonki chcecie mieć. Mi ostatnio wyszła za gruba...
Z przygotowanego ciasta odrywamy małe kawałeczki i posypujemy nim jabłka. Na wierzch kładziemy wiórki masła.
Tak przygotowane jabłka wkładamy na 30 minut do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni :)

Mąka ziemniaczana daje efekt takiego kisielu pomiędzy jabłkami, ale trzyma je też w miarę razem. Jeśli nie lubicie takiej zawiesiny, to myślę, że mąki ziemniaczanej można dodać mniej lub wcale :)

Takie jabłuszka nadają się świetnie na deser, podwieczorek czy nawet na śniadanie. Mamy właśnie sezon na jabłka, więc warto z niego korzystać!

Polecam książki kucharskie dla dzieci - przepisy w nich zawarte są proste w przygotowaniu a równie smaczne jak te bardziej skomplikowane. 

Co sądzicie o tym przepisie? Jedliście kiedyś coś podobnego? Co myślicie o przepisach dla dzieci?




4 listopada 2011

Jak przetrwać zimę? :)

Ponieważ jesień idzie już pełną parą, dni są coraz krótsze i zimniejsze, chciałabym podzielić się z wami moimi patentami na przetrwaniu tego koszmarnego okresu ^^

1. Czapka, szalik, rękawiczki!
O kurtce pamiętamy zawsze, ale o reszcie już nie bardzo... Przez głowę ucieka najwięcej ciepła. I to jest udowodnione naukowo! Poza tym, odmrożone uszy co nic przyjemnego. Ja wiem, że wiele osób uważa, że w czapkach wygląda źle, że włosy się elektryzują i w ogóle, ale to tania wymówka. Są tysiące modeli czapek, każdy znajdzie coś dla siebie, a włosy wystarczy związać.
Szalik chroni gardło i kark przed przewianiem. A przy okazji może być świetnym dodatkiem :)
Rękawiczki przyjemnie grzeją rączki i chronią je przed wiatrem. Dzięki temu ręce się nam tak nie przesuszają zimą.

2. Ciepłe i wygodne buty!


Stopom też musi być ciepło. Zwłaszcza, gdy musimy chodzić po mrozie i śniegu. Ważne, żeby nie przemakały przy deszczu czy odwilży. Ja jestem fanką emu, w tym roku kupiłam sobie model wodoodporny. Są mega ciepłe i mega wygodne. Może nie są one najseksowniejsze, ale ja zimą nie muszę wyglądać dobrze, byle było mi ciepło i wygodnie ^^

3.Pomadka ochronna do ust


Usta strasznie wysychają zimą. Są narażone na działanie wiatru i mrozu, zwłaszcza u osób, które tak jak ja ciągle je oblizują. Warto zabezpieczać je pomadką, jak najcześciej. Nie nada się do tego lekki balsam na bazie wody, ponieważ woda zamarzając narobi tylko więcej szkód.
Przy dużych mrozach warto pomyśleć też o tłustym kremie do twarzy i nakładać go przed wyjściem na dwór.
UWAGA! Któraś youtubowiczka mówiła kiedyś o tym, że niebieski krem nivea absolutnie się nie nadaje, bo ma wodę wysoko w składzie.

4.Kubek termiczny

To super sprawa, kiedy możemy napić się ciepłej herbaty w drodze do szkoły/pracy czy już na zajęciach. Szczególnie polecam kubki ze starbucksa, mimo tego, że nie jestem fanką tej firmy (kawa jest kiepska i droga :P). Ich kubki mają dobre zamknięcie. Wydaje mi się, że w ogóle mają na nie patent. Mam taki kubek od kilku lat, wala się po torebce i nic nie cieknie. Naprawdę bardzo polecam, zwłaszcza, że ich koszt nie jest taki duży (wersja plastikowa, trzymająca ciepło krócej to 20-30 zł)

5. Witaminki!


Zimą nasza odporność się obniża. Niedosypiamy, dużo siedzimy na zimnie... Warto pobrać jakieś suplementy, żeby trochę wspomóc organizm. U mnie w domu od lat używa się rutinacei. Ma fajny, mocny skład i naprawdę działa.

6. Rozgrzewacze :) 


Przyprawy korzenne, grzane wino, herbata... Nic tak nie umila długich zimowych wieczorów :) Ja zawsze jak czuję się 'podchorowana' robię sobie coś miłego do picia :) Polecam taką mieszankę: syrop malinowy, pół cytryny i ciepła woda. W moim przypadku zabija przeziębienie w zarodku :) Fajny jest też koncentrat gloggu z ikei. 

Wiem, że nie odkryłam Ameryki i że większość tych sposobów znacie, ale może komuś coś przypomniałam albo podpowiedziałam :) A jakie są wasze sposoby? Może ja się czegoś dowiem? 

Trzymajcie się ciepło :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...