28 października 2015

Jak zorganizować idealną imprezę Halloweenową?

nietoperze - autumninspirationiseverywhere.tumblr.com

Halloween to dzień, który podobnie jak Walentynki obrósł wieloma kontrowersjami. Ja tam nie widzę powodu, żeby przejmować się tym co robią inni - nikt nikogo do niczego nie zmusza! :) W każdym razie, my wraz z moim mężczyzną w tym roku organizujemy imprezę halloweenową dla naszych znajomych i chcę się z Wami podzielić pomysłami na to co zrobić, żeby tego typu zabawa była perfekcyjna :)

1. Dekoracje:


Nie może zabraknąć pająków, nietoperzy i dyń. Jeżeli szukacie gotowców, to dobry wybór za śmieszne pieniądze ma tiger - za miskę, girlandę i pajączki z powyższego zdjęcia zapłaciliśmy 14 zł ;)



Tutaj możecie mniej więcej zobaczyć jak wygląda nietoperzowa girlanda po rozwinięciu. W tigerze znajdziecie też takie pocieszne latarenki i jeszcze inne pajączki. Jeśli macie ochotę pobawić się w "zrób to sam", to możecie wypróbować chusteczkową girlandę z tego linku, lub śmieciową pajęczynę z linku niżej :)




2. Menu


źródła zdjęć w linkach w akapicie niżej :) 

Oczywiście możecie podać to, co na każdej innej imprezie. Ale może warto trochę podrasować ich wygląd, żeby dopasować je do klimatu? Mi się mega podobają pajączki z czarnych oliwek wykorzystane na minipizach i faszerowanych jajkach. Na pewno wypróbuję ten pomysł! Warzywa i dip sprawdziły się na mojej imprezie urodzinowej. Tutaj też planujemy je podać, ale sos umieścimy w dyni :) Miotły ze słonych paluszków i żółtego sera wydają się być idiotoodporne w wykonaniu - w sobotę przekonamy się w praktyce ;) A oczka z ciastek oreo? Myślę, że w ich przygotowaniu mogą się sprawdzić lukrowe pisaki  - do kupienia w supermarkecie na dziale z dodatkami do ciast :)

Oczywiście można też polecieć w przekąski całkiem gotowe - chrupki-duszki monster munch i żelki robale :D Tutaj myślę, że każdy da radę coś znaleźć ;)

3. Kostium i make up


Wybór jest kosmiczny. Zacznijcie od wpisania na youtubie hasła "last minute DIY halloween costume" - pomysłów jest ogrom. Jeżeli macie ochotę na coś szybkiego z sieciowki - H&M wypuścił w tym roku sporą serię halloweenową - stąd jest opaska z nietoperzem, ale może ich już nie być - ja tydzień temu dorwałam ostatnią w warszawskim Blue City. Czapka z nożem jest z Tigera. Jeśli chodzi o uwampirzenie make upu, to od kilku sezonów pomaga mi w tym ciemnofioletowa szminka Rimmel by Kate nr 04.

4. Zapach




Myślę, że zapach na imprezie to coś, o czym mało kto myśli, a przecież to też ma mega wpływ na klimat! Moim absolutnie ulubionym halloweenowym zapachem jest Witches Brew z Yankee Candle. Pachnie mocno kadzidłowo, dużo tam paczuli. Tworzy w pomieszczeniu klimat jak ze starego zamku czy lochów. Może brzmieć dziwnie, ale to naprawdę super zapach! Inne halloweenowe zapachy yankee to Ghostly Treats – pachnie jak tic taci – uwielbiam go :D  i Candy Corn, którego jeszcze nie wąchałam :)

5. Muzyka i dodatki :)


Na Spotify znajdziemy oczywiście playlisty dedykowane na Halloween, ale w tym przypadku postawiłabym jednak na to, co lubicie Wy i Wasi goście ;) A jeśli chodzi o inne rzeczy, które możecie dodać do swojej imprezy, to polecam fotobudki - wystarczy wystawić trochę rekwizytów, może zrobić jakieś fajne tło - na pintereście znajdziecie mnóstwo inspiracji, a także gotowych dodatków do wydrukowania. My Pink Plum opublikowała fajne nakładki na słomki - to też fajny gadżet :) 


Aha! Jeśli mieszkacie w okolicy, gdzie dzieciaki chodzą po domach w przebraniach, to nie zapomnijcie o dużej ilości cukierków ;)

No dobra, to teraz trzymajcie kciuki, żeby w sobotę wszystko nam się udało :) Będę snapować, także zapraszam - pannanika ;) Może coś też wpadnie na insta :)


Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

23 października 2015

Nika Zrzuca #1 - Wizyta u dietetyka :)

Należę do tej grupy osób, które regularnie śledzą blogi fitnessowe, kupują każdy numer Womens Health, zachwycają się każdą nowinką w świecie dietetyki i żywienia, a te wszystkie strony wertują... znad kawałka pizzy. Całe życie miałam tak, że byłam na granicy - z jednej strony nic by się nie stało jakbym trochę schudła, ale z drugiej nie było aż tak źle, żeby trzeba było się umartwiać. No niestety - po ostatnich wakacjach kilogramów przybyło trochę więcej niż zwykle. Naprawdę muszę coś z tym wreszcie zrobić, żeby później nie musieć się martwić bardziej.


in-pursuit-of-fitness.tumblr.com



Z moją decyzją o podjęciu jakiegoś działania w kierunku ogarnięcia własnej sylwetki i zdrowia zbiegła się propozycja konsultacji dietetycznej od Wiesi Olkowskiej. Na początku byłam trochę sceptycznie nastawiona, ponieważ nasłuchałam się już o dietetykach, którzy rozdają każdemu klientowi ten sam jadłospis na 1000 kcal i umywają ręce od konsekwencji. Na szczęście w tym przypadku było zupełnie inaczej :)

zdjęcie zapożyczone ze strony Wiesi - www.wieslawaolkowska.pl/ :)


Wiesia jest trenerem personalnym, dietetykiem oraz zawodniczką bikini fitness. Jej podejście do człowieka  i jego zdrowia jest bardzo holistyczne, a każdego klienta traktuje indywidualnie. Do Wiesi możecie umówić się na jedną konsultację lub na miesięczną opiekę dietetyczną z konkretnym rozpisaniem diety. Aha! Jeśli nie jesteście z Warszawy, to konsultacji można zasięgnąć online :) Wiesia prowadzi też treningi personalne i ustala plany treningowe. Wszystkie informacje znajdziecie na jej stronie - www.wieslawaolkowska.pl/ 

Jak wyglądała moja konsultacja? 

Kilka dni przed spotkaniem wysłałam Wiesi wypełnioną ankietę, w której zawarte były pytania o moje wymiary, przyzwyczajenia żywieniowe, ale też w dużej części zagadnienia zdrowotne. Przesłałam jej też mój jadłospis z kilku dni. W naszej rozmowie Wiesia zaczęła od tego, że stan naszych jelit wpływa na zdrowie całego naszego organizmu, łącznie ze zdrowiem psychicznym. A później przelała na mnie taką ilość wiedzy, że nie nadążałam z notowaniem - musicie tego koniecznie posłuchać!

No dobra dobra, ale jakie są postanowienia?

W dużym skrócie:
  • Mam odstawić gluten i nabiał
  • Odstawić jeszcze inne produkty, które mogą mieć negatywny wpływ na moje zdrowie
  • Wrócić do treningów siłowych 
  • Wypróbować dietę rozdzielną
Ale żeby nie brzmiało to tak strasznie - na śniadanie mogę jeść jajka z boczkiem - jest to wręcz wskazane :D 

Dostałam też caaaaałą listę badań, które powinnam wykonać, żeby sprawdzić faktyczny stan mojego organizmu. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda mi się wykonać chociaż część z nich. 

Jaki jest mój plan?

Potrzebuję jeszcze chwili adaptacji - chociażby żeby wyjeść z lodówki to, czego mi nie do końca wolno i zorientować się w zamiennikach. Od listopada - zaczynam pełną parą. Jeżeli jesteście ciekawi tego jak mi będzie szło i co będę jadła, to zaglądajcie, postaram się Was informować o postępach :)

A jeśli szukacie dobrego dietetyka w Warszawie lub online, to koniecznie zajrzyjcie na stronę Wiesi Olkowskiej :)



Dietetyk warszawa
Dietetyk online

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

17 października 2015

Yankee Candle Honey Glow || Zapach Tygodnia #1




Jak co roku z nadejściem jesieni chętnie powróciłam do palenia wosków co wieczór. Jest to jeden z tych rytuałów, który sprawia, że zimne i szare dni stają się przyjemniejsze. W najbliższych tygodniach co sobotę będę starała się przybliżyć Wam jeden zapach :) 


Na pierwszy ogień idzie jeden z aktualnych zapachów miesiąca - dlatego właśnie chcę go teraz opisać, żebyście mieli okazję kupić go w promocyjnej cenie, jeśli Was zainteresuje :)

"Prawdziwe cudeńko, luksusowy drobiazg, który – mimo niewielkich rozmiarów – roztacza wokół siebie niezwykły, silny blask. Tarteletka Honey Glow to najlepszy dowód na to, że kompozycje od Yankee Candle to zdecydowanie więcej niż odświeżanie, tonizowanie czy remedium na brzydkie zapachy. To prawdziwe, luksusowe perfumy wnętrzarskie, które sprostają oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających nosów. Znajdziemy tu akordy miodowe – słodkie, lepiące, kojarzące się z boskim nektarem. Uzupełnieniem tej bazy są nuty męskie, zdecydowane, nieco szorstkie, ale przede wszystkim – otulające, dające poczucie bezpieczeństwa. To wyjątkowe zestawienie przeciwstawnych sobie pierwiastków zapachowych sprawia, że Honey Glow to zapach perfumeryjny, wyjątkowy, przyjazny i wprowadzający do wnętrza ciepły blask luksusu. Idealna propozycja na jesienny wieczór i kompozycja, która najpiękniej rozwija się w towarzystwie zachodzącego, wrześniowego słońca."



"Na sucho" pachnie mocno miodowo, ale nie jest to słodki miód jak w camomila tea, tylko bardziej wytrawny, coś jak miód pitny. Do tego czuć wyraźne męskie nuty, ale tym razem słodkie. Po odpaleniu miód czuć wyraźnie mniej, za to męska nuta się intensyfikuje. I teraz sama nie wiem czy mi ten zapach odpowiada. Momentami jest przepiękny, momentami trochę przytłacza. 


Na jego niekorzyść przemawia niestety trwałość, a raczej jej brak. Na pewno nie czuć go przez obiecane 8h palenia, dosyć szybko traci zapach, a palony też nie wypełnia sobą całego pokoju. 


Ze względu na małą intensywność daję mu 3,5/5, ale mimo to uważam, że jest to zapach wart wypróbowania, zwłaszcza w promocji. Dostaniecie go tutaj, na goodies.pl ;)


Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

12 października 2015

9 jesiennych kapeluszy || Jesienny niezbędnik Niki #2



Tak jak kiedyś moda zupełnie mnie nie interesowała, tak ostatnio coraz więcej trendów mi się podoba. W tym sezonie, niesamowicie przypadły mi do gustu jesienne kapelusze - filcowe i wełniane. Sama mam już swój i bardzo fajnie się go nosi - do tego jest dziewczęcy i elegancki. Jedyna wada kapeluszy - wiatr je strasznie zwiewa, więc trzeba uważać, żeby go nie stracić! A, i potrafią trochę ograniczyć widoczność ;)

Przejrzałam ofertę kilku sklepów i wybrałam te, które mi się najbardziej podobają:


H&M: 1 | 2 | 3

SheIn: 1 | 2 | 3


Stradivarius: 1 | 2 | 3


Ja sama mam ten szary z H&Mu. Jest wełniany, naprawdę porządny. Dorzucam jeszcze kilka zdjęć z dzisiejszego spaceru, żebyście mogły zobaczyć, jak wygląda w akcji :)



O, tu właśnie chciał uciekać skubany na wolność!



Lubicie takie akcesoria? A może preferujecie czapki?
Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

10 października 2015

Idealny rozgrzewacz: Napar imbirowy || Jesienny niezbędnik Niki #1

napój imbirowy | imbir | rozgrzewający | na przeziębienie | jesień | zima | korzenne



Przyszła jesień. Nagle i z przytupem. Chwała Bogu jeszcze nie leje, ale jest już zimno i nieprzyjemnie, a ja mam już za sobą pierwszą chorobę. Na szczęście jest taka rzecz, która stawia mnie momentalnie na nogi. Dzisiaj chcę podzielić się z Wami przepisem na napar imbirowy - to mój naturalny sposób na przeziębienie :)


Podobny napój serwują już drugi sezon z rządu w Coście, pod nazwą „rozgrzewający cydr” – ale tam imbiru nie czuć i takich właściwości nie uświadczycie ;)




Składniki (na dwie szklanki):


  • Cytrusy - najlepiej dwie cytryny i pomarańcza, ale pasują też mandarynki
  • Imbir -4-8 plasterków. Od biedy ujdzie taki w proszku, ale lepiej kupić korzeń ;)
  • Łyżeczka goździków
  • Cynamon - łyżeczka mielonego lub kawałek kory
  • Łyżka ulubionego miodu
  • 700 ml wody
W garnku zagotowujemy wodę. Dodajemy do niej imbir i przyprawy. Oprócz wymienionych przeze mnie można dodać dowolne korzenne - anyż, gałkę muszkatołową, kardamon. Nawet mix przypraw do piernika powinien się sprawdzić ;) Taką mieszankę gotujemy na wolnym ogniu przez kilka minut, aż woda lekko się zabarwi (przy dużej ilości przypraw może się zabarwić całkiem mocno ;) )


Gdy osiągniemy pożądany kolor czekamy, aż napar trochę przestygnie. Prawda jest taka, że aby wyciągnąć 100% właściwości z cytrusów i miodu, przed ich dodaniem powinniśmy wystudzić napar prawie całkiem. Ja dodaję do gorącej wody i też działa - może to placebo, nie wiem, Wy zróbcie jak chcecie ;) Tak więc dodajemy miód i sok z cytrusów - możemy zostawić kilka plasterków do dekoracji :) 


Przygotowany napój można przecedzić przez sitko - jeśli ma dużo farfocli. Ale imbir warto wtedy odłowić i schrupać, wyciągając więcej właściwości :) 

Taki napój działa trochę jak domowej roboty antybiotyk. Duży zastrzyk witaminy C (tak, wiem, że pietruszka ma więcej, wspomniałam też o zabijaniu witamin przez temperaturę, ale to naprawdę działa :D ), korzenne przyprawy rozgrzewają, całość działa antybakteryjnie. Polecam pić w tym trudnym okresie, zwłaszcza kiedy czujecie się "niewyraźnie" ;)


Znacie taki napój? Lubicie rozgrzewające przyprawy? A co Wy pijecie, żeby poradzić sobie z niższymi temperaturami? :)

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

8 października 2015

Gdzie zjeść we Wrocławiu? || Przegląd knajp, barów i pubów, które odwiedziłam



Tak jak obiecałam w poprzednim poście z relacją z Wrocławia - dzisiaj zajmę się tym, co pomięłam wczoraj - miejscami, gdzie jedliśmy i piliśmy. Podczas wycieczki nie myślałam o tym, że napiszę taki post, dlatego nie mam zbyt wielu własnych zdjęć z lokali. Wybaczcie! Ale przejdźmy do rzeczy przyjemnych... 

Bar Dyskontowy Swojska Chatka 
ul. Kazimierza Wielkiego 17

Coś jak bar mleczny. Duży wybór dań typu pierogi, kotlety, zupy. Ale najważniejsze są - ceny. Za dwie osoby nie płaciliśmy więcej niż 20 zł. Zupa to koszt ok. 3 zł, zestaw "obiad wzorcowy" - mielony, ziemniaki surówka - 6,90. Porcja pierogów - dosyć spora, a pierogi bardzo smaczne - 4,90. Jedyny minus - dania leżą za szybą i w momencie podania są już ledwo letnie. Mimo to warto tam zajrzeć, zwłaszcza gdy ma się studencki budżet i potrzebę najedzenia się domową szamką :P 

ZZ Top 
ul. Kazimierza Wielkiego 25/1A  

Zupy i Zapiekanki. Bardzo ciekawy pomysł na bar szybkiej obsługi. Zupy do wyboru były różne, my wzięliśmy czosnkowy bulion z mieloną wołowiną i tagiatelle, był też krem kukurydziany i kilka innych. Raczej nie są to zupy typu rosół czy pomidorowa, ale ponoć też się trafiają - trzeba sprawdzać na ich facebooku. TU możecie zobaczyć aktualne menu i ceny :) Jest dość tanio, za dwie osoby nie powinno przekroczyć 40 zł, ale to zależy od tego, co wybierzecie :) Zapiekanki są różne, od podstawowych po dość wymyślne, zupy tak jak pisałam wcześniej. Nam nie pasowało tylko to, że w naszym czosnkowym bulionie nie było czuć ani grama czosnku, który bardzo lubimy ;) 

Bazylia
Kuźnicza 42 (przy UWr)

To ostatnie z takich typowo barowo-tańszych miejsc, o których chcę opowiedzieć. Bazylia to coś w rodzaju stołówki studenckiej, gdzie jedzenie jest na wagę. Płacimy 2,70 za 100 g. Z jednej strony jest to tanio, a z drugiej taka opcja płacenia jest bardzo zdradliwa - nie wiadomo, ile nakładamy, a kusi wszystko. Jedzenie było bardzo nierówne, ale w ogólnym rozrachunku raczej smaczne. Też dobre miejsce na szybki, sycący obiad za niewielkie pieniądze :)

BLT&Flatbreads
Ruska 58/59

Praktycznie na samym rynku. Bardzo obszerne menu - od burgerów, przez pizze, po wrapy i sałatki. Do tego craftowe piwa z nalewaka. My jedliśmy burgery - ja zwykłego cheesa z jajkiem sadzonym, mój mężczyzna bardziej wyszukanego, z wołowiną angus, dynią i awokado. Do tego frytki z sosem majonezowo-czosnkowym (bardzo smacznym!). Wszystko smaczne, ale średnio doprawione. Jakby kucharz się bał, że przesadzi ;) Ceny - za te dwa burgery i dwa piwa wyszło około 70 zł. Na plus działa też wystrój w ciekawej koncepcji:

zdjęcie z portalu zomato.com



Teraz przejdę do miejsc raczej na piwo, niż na obiad ;)

Czupito
Ruska 8


Shotbar. Ale nie taki zwykły. Po piątce dostaniecie tutaj kosmiczne drinki, niektóre płonące, inne z bitą śmietaną, do jeszcze innych dostaniecie marshmallowsa na patyku, do samodzielnego podpieczenia na podpalonym blacie ;)


Szczerze mówiąc, to smak tych drinków nie jest jakiś super zachwycający, ale warto tam pójść dla widowiska, jakie z tego robią barmani. No mega! A taki zestaw 10 shotów jak na zdjęciu - "Dziesięć przykazań" - kosztuje 40 zł :)

Ambasada Wódka Bar
ul. Świętego Mikołaja 8

Magiczne miejsce - sklep typu wszystko po 5 zł. WSZYSTKO. Żołądkowa Gorzka, Finlandia, Johny Walker, Jack Daniels i wiele, wiele innych. Po 5 zł dostaniecie też tatara, śledzia z ziemniakiem, galaretę itp. Wieczorami jest tam full ludzi, ale za takie pieniądze warto się wepchnąć ;)


Targowa craft beer&food
ul. Piaskowa 17

Tu wpadliśmy na piwo, kiedy uciekł nam statek. Ciekawe miejsce z fajnym klimatem, duży wybór craftowych piw z nalewaka, do tego przekąski ale też dania obiadowe. 



Paluchy chlebowe z sosami - bardzo smaczne, cieplutkie :)


Pod Latarniami
Ruska 3/4

Tutaj znowu - duży wybór craftowych piw, do tego jakieś przekąski itp. Przyjemnie, blisko rynku, fajny wystrój. Ceny typowe dla takich lokali - piwa od 8 do kilkunastu zł. 


Taka ze mnie blogerka, że mam tylko zdjęcie żyrandola...

Browar Stu Mostów
Jana Długosza 2

To miejsce, które opisywałam w poście z relacją z wyjazdu jako to, gdzie zwiedzaliśmy browar. Myślę, że rzadko ma się okazję spróbować piwa z browaru, którego aparaturę widzimy z perspektywy naszego stolika ;) Tutaj też - kilka piw z kija, przekąski, Widziałam też dania obiadowe, ale już w oczko wyższych cenach. Myślę, że to miejsce warte wycieczki na drugą stronę Odry przede wszystkim ze względu na to, że pijemy piwo w miejscu, gdzie jest ono produkowane :)



Czajownia
ul. Białoskórnicza 7

Herbaciarnia - wybór herbat taki, że nie wiadomo na co patrzeć ;) Dość drogo - za czajniczek około 17 zł, ale większość herbat można zalać po kilka razy. Plus - herbaty są prosto od importera, takich nie wypijemy nigdzie indziej. Krępowało nas to, że kelnerkę należy przywołać dzwoneczkiem. Dziwny zwyczaj. Ale miejsce bardzo przyjemne, fajny ogródek z ciurkadełkiem ;)




To już chyba wszystkie miejsca, które odwiedziliśmy. Jeżeli byliśmy gdzieś indziej, to najwyraźniej nie było to miejsce warte zapamiętania ;) Baaardzo dziękuję koleżance z wizażu, która te wszystkie miejsca nam poleciła <3

Znacie te miejsca? Pod poprzednim postem odezwało się kilka wrocławianek, może polecą coś jeszcze? ;)

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

7 października 2015

Co robić we Wrocławiu przez weekend? || Moje 4 dni we Wrocławiu


Przed każdym wyjazdem planuję, co chcę zobaczyć. Pytam gdzie zjeść, żeby się potem nie miotać, szukam promocji, okazji, wydarzeń. Tym razem byłam przesuper zorganizowana i chcę się z Wami podzielić relacją z naszego przedłużonego weekendu we Wrocławiu :)

Miesiąc przed... 

Zaczęliśmy od zakupu biletów na... samolot! W tej chwili ryanairem polecimy już za 19 zł (ale pamiętam, że zdarzały się promocje i na 9 zł w jedną stronę). My w sumie zapłaciliśmy po 80 zł za osobę, bo chcieliśmy wrócić po południu, a nie o 6 rano... Polecam taką opcję wszystkim, którzy mają taką możliwość, bo nawet z dojazdem do Modlina (drugi koniec świata :P) wychodzi szybciej, taniej i wygodniej niż pociągiem. 

Po zakupie biletów zaczęliśmy szukać noclegu. Tu z pomocą przyszła nam strona booking.com, przez którą od razu dokonaliśmy rezerwacji. Wybraliśmy hostel Cinnamon, który miał świetne opinie. Niestety życie to później zweryfikowało...

Tydzień przed...

Przejrzałam iks blogów i stron, żeby wybrać miejsca, które odwiedzimy. Zapytałam znane mi wrocławskie wizażanki o miejsca, w których można coś dobrego zjeść, wypić i ogólnie spędzić czas. To był naprawdę świetny krok, bo żadnym z lokali się nie rozczarowaliśmy.

Przejrzałam też wrocławskiego groupona - dzięki temu trafiłam na dwa bilety na rejs po Odrze w cenie jednego :) Przeglądając stronę aquaparku wyczaiłam podobną promocje - dwa bilety na 3h w cenie jednego, wyszło to taniej niż bilety dla nas na godzinę ;) 

Myślę, że warto przejrzeć takie oferty przed każdym wyjazdem do większego miasta w Polsce - a nuż trafi się jakaś atrakcja, o której nie mieliście pojęcia? 

No dobra, to teraz:

DZIEŃ 1

Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy po wylądowaniu, był zakup biletów 72h na komunikację miejską. Wystarczyły nam prawie do końca wyjazdu, a nie musieliśmy się przejmować kupowaniem biletu przy każdym przejeździe. Bilet normalny kosztuje 26 zł, ulgowy połowę - 13 zł. 

Bezpośrednim autobusem dojechaliśmy do Śródmieścia, pod CH Renoma, gdzie weszliśmy na moment do Costy, żeby zorientować się w sytuacji. Doba w hostelu zaczynała nam się dopiero o 14, więc mieliśmy jeszcze dobrych kilka godzin do zagospodarowania. Pozwolono nam zostawić bagaże, a my poszliśmy sobie w kierunku Rynku, jedząc po drodze obiad. Listę miejsc gastronomicznych wypiszę w kolejnym poście, bo tutaj i tak będzie meeega tasiemiec. 


Wrocławski Rynek bardzo mi się spodobał. Byliśmy tam codziennie po kilka razy przy różnych okazjach :)


Fontanna na Rynku


Pomnik zwierząt hodowlanych na Jatkach


Przespacerowaliśmy się też nad Odrą (co w tym mieście nie jest trudne :P) - bardzo ładnie jest to wszystko ogarnięte i zagospodarowane :) 


A to widoczek z jednego z trzech punktów widokowych, na których byliśmy. Ten akurat był całkowicie darmowy - wjeżdżając na saaamą górę Galerii Dominikańskiej, dostaniecie się na parking na dachu :) Bardzo ładnie z niego wszystko widać.
Po krótkiej drzemce w hostelu wybraliśmy się do aquaparku. No i tutaj się okazało, że chyba jesteśmy już za starzy na takie atrakcje, bo z wykupionych trzech godzin nie wykorzystaliśmy nawet dwóch ;) Wygrzaliśmy się trochę w jacuzzi, zjechaliśmy po razie z każdej zjeżdżalni (jedna przyprawiła mnie prawie o zawał) iiiii tyle :P 

DZIEŃ 2

To był dzień przeznaczony na ZOO i okoliczne atrakcje. Wejście do ogrodu kosztuje kupę kasy, bo studencki 35 zł a normalny 40 zł, ale naprawdę warto. 

Afrykarium, czyli pawilon ze zwierzętami wodnymi z różnych części Afryki, zrobił na nas niesamowite wrażenie... Koniecznie tam zajrzyjcie, ale ostrzegam, że jest to czasochłonna atrakcja - samo Afrykarium to jakieś dwie godziny zwiedzania. Na całe ZOO trzeba liczyć ze cztery. 









BTW: polecam dodanie mnie na snapie (tradycyjnie - pannanika) bo wrzucałam pierdyliardy zdjęć i filmików z tymi zwierzakami :D 


Super miejscem była też motylarnia, gdzie można było poprzechadzać się wśród tych uroczych stworzonek :) Niektórzy mieli okazję podziałać jako parking dla motylka ;)

Później poszliśmy w okolice Hali Stulecia i do ogrodu Japońskiego, ale byliśmy tak zmęczeni po ZOO, że tam już ledwo chodziliśmy. 



Na koniec dnia zostawiliśmy sobie wjazd na Sky Tower. Wycyrklowaliśmy tak, żeby być tam na zachód słońca. Bilety - normalny 11, ulgowy 6, a w weekend 15 i 8. 




Czy warto? Jeżeli kogoś jara przebywanie 212 m nad ziemią, to tak. Dla widoków - niekoniecznie. Sky Tower jest za daleko od centrum i nie bardzo coś widać. W o wiele lepszym punkcie byliśmy kolejnego dnia ;) 

DZIEŃ 3 

Zaczęliśmy od Ostrowa Tumskiego. To taka dzielnica (?) na jednej z wysp, tego co zauważyłam mieszczą się tam głównie instytucje kościelne. 




To tutaj jest też Most Tumski, zwany mostem zakochanych, gdzie pary zawieszają swoje kłódki i wrzucają klucz do rzeki. Kłódkę można kupić na straganie obok, problem jest ze znalezieniem miejsca na jej zawieszenie ;)

Świetnym punktem widokowym jest Katedra, a raczej jej wieża. Wejście kosztuje 5 zł, a widać z niej wszystko co trzeba. 


Później mieliśmy płynąć wykupionym na grouponie statkiem, ale spóźniliśmy się jakieś 10 sekund i musieliśmy przeorganizować dzień. Następne w kolejności było zwiedzanie Browaru Stu Mostów. Bardzo je polecam - ja po zwiedzaniu browaru w Żywcu byłam dość negatywnie nastawiona, ale tutaj było super. Zwiedzać można dwa razy w tygodniu, wycieczka jest darmowa, ale przewodnik opowiada o całym procesie produkcji piwa, ze szczegółami. Zwiedzanie umila szklanka bursztynowego napoju zakupionego piętro wyżej ;)





Prosto z browaru polecieliśmy na rejs - tym razem się udało! Wrocław z perspektywy Odry również robi wrażenie - przy ładnej pogodzie na pewno warto wybrać się na taką wycieczkę. Rejsy oferuje kilka firm zlokalizowanych w różnych miejscach. My wypływaliśmy spod Mostu Piaskowego.





Na wieczór zostawiliśmy sobie spacer koło Opery, Nowego Forum Muzyki, aż do Pomnika Przypadkowego Przechodnia. Nie mam zbyt wielu zdjęć, bo była już ciemna noc, ale to trasa, którą naprawdę polecam. Jest ślicznie, widać, że to wszystko jest zadbane.



Krasnali szukałam na każdym kroku - w sumie znalazłam niecałe 30 - z 250 :D Na pewno wrócę szukać kolejnych!

DZIEŃ 4

Ponieważ niedziela była dniem powrotu, nic już nie zwiedzaliśmy. Zostawiliśmy go sobie na ostatni spacer, zakupy i obiad. Bardzo podobało mi się samo lotnisko we Wrocławiu - nówka sztuka, dobrze wyposażone sklepy. O wiele przyjemniej się tam czekało na lot niż w Modlinie, gdzie nie ma nic oprócz budki z hot dogami :P 

No i to tyle. 

Tak jak wspomniałam wcześniej, miejsca, w których jedliśmy opiszę w kolejnym poście. Napiszę jeszcze tylko o hostelu:

Wiedzieliśmy, że w pokoju nie ma łazienki. Spoko. Nie wiedzieliśmy tylko, że płacąc dwukrotną cenę łóżka w pokoju wieloosobowym za dwójkę, otrzymujemy identyczny standard. Niby pościel czysta, ale po kątach brudno. Do łazienek daleko. Śniadania wliczone w cenie były bardzo skromne, ale tu akurat fajnie, że były, bo nie trzeba było się tym martwić. Ale najgorsze jest to, że mnie w łóżku coś pogryzło. A robactwa w pościeli zaakceptować nie mogę.

Znacie Wrocław? Jakie są Wasze ulubione miejsca? Albo ulubione krasnale? 

A może podpowiecie nam jakie miasto powinniśmy odwiedzić przy najstępnej okazji? :)

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...