22 maja 2014

Haul: American Eagle Outfitters -40% na wszystko ;)

Dzisiejsze zakupy nie były planowane. Ale tak jakoś wyszło, że wpadłyśmy z mamą do Galerii Mokotów, zajrzałyśmy do American Eagle i... trochę przepadłam ;) Ale dzięki temu mam całkiem nieźle uzupełnioną szafę na lato, więc raczej było warto :) Zapraszam do oglądania!


Kombinezon, cena regularna ~170 zł

Rozglądałam się za czymś w tym stylu od dłuższego czasu, ale wszystkie były szyte na wysokie osoby. Ja mając te swoje 167 mogłabym w nich chodzić jedynie na wysokich obcasach. A to? Cudeńko. Będzie idealne na wyjścia.





Sukienka, cena regularna ~160 zł

Bardzo prosta, lekka sukienka w świetnym kolorze (mam ostatnio fazę na 'hot pink' :D). Ma dobrą długość i ciekawe wycięte plecy. Te blade nogi będą jutro opalane, obiecuję ;)


Spodnie, cena regularna ~150 zł

To głównie za czymś takim się rozglądałam dzisiaj :) Długie spodnie na upał. Lejący się cienki materiał w ciekawy wzór. O wiele bardziej przyzwoite i uniwersalne niż szorty, mimo to do zniesienia przy dwudziestu paru stopniach ;)



Biustonosz, cena regularna ~60 zł

Biustonosz typu bandeau też był od jakiegoś czasu poszukiwany. Mam kilka bluzek, które wymagają czegoś takiego. Ten jest świetny, bo ma wszyte gąbki :)

Od cen regularnych przy kasie leciało 40% :) Nie wiem do kiedy trwa promocja, ale to dobra okazja, bo American Eagle do najtańszych sklepów świata nie należy, a kolekcja na lato jest śliczna <3


Jak Wam się podobają moje zakupy? :)

18 maja 2014

Ikea haul :)

Co jest takiego w tym szwedzkim designie, że wchodzimy do Ikei po deskę do krojenia a później wyjeżdżamy z pełnym wózkiem? Ja nie wiem...


Najważniejszy zakup to ta urocza szafeczka :D Od dawna szukałam czegoś, co wpasuje się w przestrzeń między półką na książki a biurkiem i pomieści trochę moich szpargałów. Po przejrzeniu kilku opcji zdecydowałyśmy się na system przechowywania do pokoju dziecięcego :D Serio, to było najtańsze i najporządniejsze, a poza tym daje wiele możliwości - można kupić większe pojemniki albo zamontować półki. No, i jest to drewno, a nie karton z wiórami...
W pierwszym pojemniku wylądowały wszystkie lakiery, niżej ozdoby i akcesoria do zdobień, później okulary i bransoletki, dalej akcesoria papiernicze, w przedostatnim aparaty a w ostatnim małe torebki :) W ten sposób uporządkowałam całą jedną półkę i mam miejsce na książki, które nie muszą już leżeć warstwami ;)


Kolejna ważna rzecz narzuta. Na zdjęciu wyszła szara, w rzeczywistości jest bardziej niebieska ;) Moja poprzednia nie przykrywała całego łóżka, nie pasowała do niczego i była już dość wyświechtana.


Dopadłam tacę do zestawu :> W osłonce stoi nowokupiona, mandarynkowa świeca. Na tacy chwilowo leżą kluczyki i dokumenty od auta :P


I na koniec jeszcze jedna świeca, w osłonce ewidentnie inspirowanej tymi z Bath&body Works ;) 

W ogóle pozmieniali kształt świeczek i mi już naczynka nie będą do siebie pasowały :/

Kupiłam jeszcze pisaki do tkanin i dwa białe kubki, jedno i drugie z myślą o projektach DIY, ale nie załapały się na zdjęciu...

To tyle! :)

17 maja 2014

Cukierkowe serduszka.

Dużo tutaj ostatnio paznokci, prawda?
Tak jakoś wyszło, że mam na nie straszną fazę, dużo większą niż na wszelkie inne elementy naszego wyglądu :) Dlatego będziecie musiały to przecierpieć :D

Do tego manicure użyłam bladoróżowego lakieru z limitki essence Me&My Icecream i holograficznych różowych serduszek z Born Pretty Store :)







Wyszło bardzo uroczo i dziewczęco :) Jeśli chodzi o same serduszka, to można je kupić TUTAJ za 5,62$. W zestawie dostajemy chyba 10 różnych kolorów, serduszka wyglądają cudownie! <3 Jeżeli chodzi o ich przyczepność, to u mnie trzymały się ok. 24h i potem zaczęły masowo odpadać, ALE nie mam kleju do ozdób i były one przyczepione tylko na ostatnią warstwę lakieru i pokryte topcoatem. Także myślę, że i tak chwali im się, że tyle przetrwały :) Jest to dobry motyw na proste ale efektowne mani na jeden wieczór :)

Jeśli miałybyście ochotę na zakupy w Born Pretty Store to polecam kod rabatowy:


I jak Wam się podoba? ;)


14 maja 2014

No nie szaaaarp!

Jaki jest koszmar każdej włosomaniaczki? Oczywiście oprócz perspektywy nagłego wypadnięcia wszystkich włosów? :P Szarpiące gumki. To uczucie, kiedy włosy wczepiają się w metalowe elementy a przy zdejmowaniu słychać tylko dźwięk pękających włosów. Brr! Na szczęście jest na to rada!


Na rynku pojawia się coraz więcej gumek, które mają nam włosów nie katować.



Wersja najstarsza i najbardziej popularna: gumki elite, już nie pamiętam czy kupione w rossmanie czy w supermarkecie. Nie mają metalowych elementów, są dostępne w dwóch grubościach. 
Wada: są bardzo mocne, co też może krzywdzić włosy.


Kolejne cudeńka to gumki typu "Twist band". Moje kupiłam w hmie na dziale dziecięcym. Są dostępne tylko w jednej, mocno kolorowej wersji. Oczywiście było ich więcej (6?) ale padły ofiarą skrzatów kradnących gumki do włosów... Całkiem sympatycznie wyglądają na ręku, chociaż raz usłyszałam, że wyglądam jak pedofilka, która ukradła gumkę małej dziewczynce xD
Wada: Po pierwszym użyciu tracą kształt i nie nadają się już do noszenia na nadgarstku



I mój ulubiony wynalazek, czyli wariacja na temat kabla od telefonu (czyżby po upadku rynku telefonów przewodowych trzeba było przeprowadzić restrukturyzację?). Moje to podróbka gumek invisibobble z HMu. Tutaj również dostajemy 6 sztuk (domyślacie się co się stało z dwiema z nich, prawda?). Komplet kosztuje 9,90 i są dostępne dwie wersje kolorystyczne. Również ciekawie wyglądają jako bransoletka. Te gumki spisują się super przy typowo codziennych upięciach (koczek w stylu muszę jakoś zebrać te włosy z twarzy), raczej do wyjściowych fryzur się nie nadają. Ja używam ich głównie do wysokiego koczka na noc. Duży plus: żadne maski, oleje i inne wynalazki nam w to nie wsiąkną
Wada: rozciagają się. Niby po kilku godzinach wracają do względnie pierwotnego kształtu, ale jak każda sprężyna mają moment, z którego ciężko wrócić.


A Wy jakich gumek do włosów używacie? :)

9 maja 2014

Stemplujemy przepięknie.

 Stemplowanie jest dla mnie jedną z najprzyjemniejszych i najbardziej efektownych technik w manicure. Od wczoraj dzięki Born Pretty Store mogę się w nie bawić z przyjemnością ;)



Wzorek się trochę porozjeżdżał, ale no cóż, brakuje mi wprawy :)


Cudny tulipanek, prawda?


Sprawcą zamieszania jest podwójny stempel i kwiatkowa płytka z Born Pretty Store.


Stempel jest poręczny, posiada dwie gumki - mniejszą zieloną, która pozwala precyzyjnie nakładać małe wzorki, i większą która obejmie swoją powierzchnią nawet duże i długie paznokcie.


Od pierwszego użycia (ten mani jest drugim, które nim robię) się kompletnie zakochałam. Niedoróbki wynikają z mojej niekompetencji, stemplowi nie mam nic do zarzucenia. Skrobaczki nie używałam - jest metalowa. Zastąpiłam ją kartą. 

Jeżeli szukacie taniego stempla, to nie inwestujcie w essence. Ten dostaniecie za niecałe 2,5$, z darmową przesyłką, a na końcu posta czeka na Was kod na dodatkowe -10% ;) 


Jeśli chodzi o samą płytkę, to mamy tutaj dwa wzory na cały paznokieć i kilka mniejszych (które też umówmy się są całkiem spore :P)

Samojebka zawsze spoko, nie? :P


Póki co testowałam ten i gałązkę nad nim. Ślicznie się odbijają! 
Płytkę kupicie TU za niecałe 2$. Jak za darmo.


Lakiery, których użyłam do zdobienia to manhattan lotus effect 43K i golden rose rich color nr 35


Obiecany kod rabatowy dla Was:



Jak Wam się podoba? Mnie tylko zdrowy rozsądek powstrzymuje przed zmyciem tego i stemplowaniem dalej :P
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...