Znów na chwilę zniknęłam - pisałam na facebooku, że ciśnienie mnie zabija, a jak tylko pogoda się poprawiła, dopadło mnie przeziębienie... Także leżę, smarkam i ledwo myślę. Postanowiłam się jednak zebrać i napisać Wam o niekosmetycznych ulubieńcach, tak jak obiecywałam. Dziś będzie o książkach, filmach, serialach i piosenkach, które umilały mi ostatnie miesiące :)
Zacznę od książek. Wróciłam ostatnio do serii "Merde" Stephena Clarke'a. Opowiada ona o Brytyjczyku, który w związku z pracą przenosi się do Paryża i uczy się żyć na francuskich zasadach. Historia jest przekomiczna, błyskotliwa, przyjemnie lekka. Jeżeli lubicie brytyjski humor i rozumiecie żarty o francuzach, ta seria na pewno Wam się spodoba.
Druga książka o której chcę wspomnieć, to "Jak być glam" Fleur deForce. Pełna recenzja wkrótce, ale już teraz mogę Wam powiedzieć, że warto zwrócić na nią uwagę - od niedawna polska wersja jest dostępna w księgarniach!
Przechodząc do seriali, muszę wspomnieć o tym, że w styczniu Netflix rozszerzył swoją działalność na Europę. Czy warto wykupić abonament? Cóż, są plusy i minusy, zależy czego potrzebujecie. My w tej chwili nie mamy kablówki i wszystkie nasze potrzeby typu telewizja zaspokaja netflix, player plus i youtube. Zdążyłam obejrzeć już kilka seriali dostępnych na tej platformie ale jeden chciałam Wam szczególnie polecić:
Jane the virgin - Mamy tytułową Jane - dziewicę, która dobrze się uczy, pracuje, ma kochającego narzeczonego. Wszystko jest super, aż przez przypadek, zostaje zapłodniona. Z kim? Dlaczego? Później już wszystko jest jedną wielką telenowelą. I nie używam tu tej nazwy przypadkiem. Serial jest stylizowany na telenowelę, bohaterka jest wielką fanką tego typu seriali i wszystko jest utrzymane w konwencji, ale raczej na zasadzie pastiżu z gatunku. Jeśli chodzi o fabułę, powiedziałabym, że serialowi bliżej do Plotkary. Obejrzałam pierwszy sezon, w Stanach leci już drugi. Jeżeli szukacie czegoś lekkiego i wciągającego, to naprawdę polecam :)
Filmy?
Miałam plan w związku z Oskarami - chciałam przed galą obejrzeć wszystkie filmy, które były nominowane w kategoriach najlepszy film, najlepszy aktor/aktorka pierwszo - i drugoplanowy. W sumie wypisałam 16 filmów do obejrzenia, a udało nam się zobaczyć... Całe cztery. Resztę nadrabiamy - powoli - teraz. Jednak jeśli miałabym wybrać najlepszy z nich, wybrałabym Big Short.
Film opowiada o kryzysie finansowym z 2008, a raczej o tym, skąd się on wziął. I o ludziach, którzy przewidzieli to lata wcześniej, ale nikt nie chciał ich słuchać. Świetna obsada, historia - mimo tego, że każdy z nas zna jej zakończenie - niesamowicie wciągająca. Nic dziwnego, że Big Short dostał Oskara w kategorii scenariusz adaptowany. Bardzo ciekawie rozegrano też kwestię tłumaczenia ekonomicznych terminów. Jak? To już musicie sprawdzić sami ;)
I na koniec piosenki:
Toooo tyle na dzisiaj! Co sądzicie o moich wyborach? Znacie? Lubicie? Sprawdzicie?
Czekam na komentarze :)
Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Witaj :)
Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawisz konstruktywny komentarz :)
Komentarze typu "fajny blog, wpadnij do mnie" będą usuwane.
Nie zostawiaj linku do Twojego bloga, jeśli nie jest to konieczne! :)