31 października 2013

Pa pa zniszczenia? - Recenzja Garnier Fructis Goodbye Damage

O tej odżywce było bardzo głośno. I w reklamach i w internecie. Ja też się skusiłam (uwielbiam odżywki garniera, to czemu nie wypróbować kolejnej? :P). Jesteście ciekawe efektów? Zapraszam :)


Nie będę się rozpisywać o opakowaniu, bo jest absolutnie standardowe dla odżywek z serii fructis. Przejdę od razu do samego produktu. 

Ma bardzo fajną konsystencję - dość gęstą, przez co wygodnie nakłada się ją na włosy. Zapach jest słodki, lekko tropikalny


I teraz tak.

Odżywka nie skleja końcówek. To już wiemy, prawda? :D 
Jeżeli już, to może nam działać zapobiegawczo ;)

Odżywka fajnie wygładza i dociąża włosy, faktycznie wyglądają na zdrowsze. 


Co ciekawe, nie jest to typowy efekt silikonowy, od mycia do mycia. Zawarte w odżywce składniki faktycznie trochę polepszają ogólną kondycję włosa.

Ja jestem jak najbardziej na tak, ale pamiętam o tym, żeby myć włosy mocniejszym szamponem i zmywać ewentualne składniki obciążające. 

A Wy już testowałyście tę odżywkę?



Przepraszam, ale nie daję rady odpisywać na wszystkie komentarze... Czy będziecie bardzo złe, jeżeli będę odpowiadać tylko na niektóre z nich?

29 października 2013

Kilka pomysłów na... Halloweenowe dekoracje! :)

Halloween to wydarzenie (nie przesadzajmy z nazwą święto), które nie każdy lubi i nie każdy celebruje. U mnie w domu jednak dynia była zawsze, a jak przychodzą po cukierki, to nie odmawiamy ;) Bardzo lubię też towarzyszące tej zabawie dekorację i chciałabym się dzisiaj z Wami podzielić kilkoma przyjemnymi pomysłami:





A Wy bawicie się w Halloween?


27 października 2013

Kremowa latte na niedzielę

Przestawiłyście zegarki? To dobrze :)

Chcę Wam przedstawić prosty przepis, który przed chwilą wypróbowałam. A skąd? Prosto z Harrego Pottera ^^


Tłumacząc:

Składniki:
2 łyżki masła
2 łyżki cukru
Kubek mleka
Ekstrakt waniliowy 
Cynamon

Przygotowanie:

Rozpuszczamy w garnuszku masło z cukrem (tip: jeżeli cukier się nie rozpuszcza, trzeba dodać odrobinę wody). Później dolewamy mleko i grzejemy dalej. Do tego łyżeczka ekstraktu waniliowego (ja dałam cukier waniliowy) i odrobina cynamonu. Et voila! Mamy mleko o smaku wertelsów :P 

Ja do swojego dodałam espresso i miałam pyszną, lekko karmelową latte. 

Wypróbujecie?

Miłej niedzieli :)


26 października 2013

Woskowe Szaleństwo #3 - Home Sweet Home, Cinnamon Stick, Nature's Paintbrush




"Jak wspomnienie rodzinnej kuchni. Albo jak pierwszy krok stawiany przez próg ukochanego domu wtedy, kiedy wracamy z długiej podróży. Home Sweet Home – bo wszędzie dobrze, ale... No właśnie! Wosk łączący w sobie wszystkie, kojarzące się z domowymi wypiekami esencje. Niewielka tarteletka, która – już w chwilę po rozgrzaniu – uwodzi nutami aromatycznych lasek cynamonu położonych na kubku z gorącą herbatą! Doskonały sposób na to, aby klimat rodzinnego domu zabrać ze sobą wszędzie tam, gdzie akurat musimy się wybrać na dłużej!"

Pachnie jak guma big red. W 100% jak guma big red. No po prostu zapach dzieciństwa! Jednak nie do końca pasuje mi on do domu, dlatego 4/5



"Grudniowe, spędzane w rodzinnym gronie święta niosą ze sobą wiele aromatów. Przede wszystkim jednak, zimowa celebracja pachnie piernikami – słodkimi, korzennymi, odrobinę orientalnymi. Ich smak sprawia, że zapominamy o wszystkich troskach i problemach, a zapach – ociepla nawet najbardziej mroźne, grudniowe wieczory. Cinnamon Stick to świąteczna delicja, cudownie wybarwiony, w pełni naturalny wosk, który otula woalką słodkiego cynamonu, urozmaiconego garścią korzennych, rozgrzanych w czerwonym winie goździków."

Jak można się spodziewać, pachnie cynamonowo ^^ Również trochę jak guma Big Red, ale bardziej 'czysto'. Cynamon, trochę goździków. Fajny. 4/5



"Jesień ma wiele twarzy. Jedni ją kochają, a inni nienawidzą. Niezależnie od naszych sympatii czy antypatii ta – z jednej strony – deszczowa i nieprzyjemna, a z drugiej – ciepła i zniewalająca tysiącami kolorów pora roku kojarzy się zwykle z cynamonem, dyniami czy zapachem grzanego wina. Yankee Candle łamie jednak stereotypy i ukazuje jesień w zupełnie innej odsłonie. Idealny na październikowe czy listopadowe wieczory, ciemny wosk Nature's Paintbrush tańczy w powietrzu jak żółto-pomarańczowy liść i wibruje aromatem ciężkiego piżma i jesiennego, zmoczonego deszczem drewna, malując przed oczami idylliczny, jesienny krajobraz."

Ten zapach jest bardzo męski. Ale w fajny sposób. Wydaje mi się, że tak pachniał któryś z facetów, który mi się kiedyś podobał. Dlatego 5/5 xD 




Oczywiście przegapiłam drugie urodziny bloga :D 
Były wczoraj. 

Także... Sto lat dla Liliowego Zakątka ^^


Woski możecie kupić na www.goodies.pl

22 października 2013

5 koszulek, którymi się jaram

W sumie nie wiem czy to post na dzisiaj, czy na niedzielę, ale mam ochotę napisać go teraz, więc będzie teraz :D Przedstawiam Wam koszulki, które mi się podobają i chcę je mieć. Już :D

pantuniestal.pl

spodlady.com





koszulkowo.com



Najbardziej chcę dwie pierwsze. 
Chce :D

A jak Wam się podobają?





19 października 2013

Woskowe szaleństwo #2 - Salted Caramel, Vanilla Chai, Mandarin Cranberry

Pora na kolejną dawkę zapachów, tym razem w klimacie jesiennym. Dwa z tych zapachów - salted caramel i vanilla chai pochodzą z tegorocznych jesiennych nowości, a trzeci załapał się, bo mi pasuje! :D


Tak więc po kolei:


"Wygląda jak słodka tarta i pachnie jak najlepsza, cukiernicza delicja! Wosk Salted Caramel to zjawiskowe połączenie mocno przypieczonego, trzcinowego cukru z dodatkiem orientalnej wanilii najlepszego sortu. Żeby nie było mdło, całość została delikatnie oprószona gruboziarnistą solą morską, która doskonale balansuje słodycz deseru i sprawia, że przysmak nigdy się nie nudzi, nigdy nie powszednieje. Tak doprawiony karmel to miszmasz słodkich i słonych esencji, które kojarzą się z rodzinnym ciepłem czy z domowymi wypiekami i które – jak na wyjątkowe łakocie przystało – są najlepszym sposobem na przetrwanie ciężkich, mocno depresyjnych jesiennych wieczorów."

Pachnie karmelem, nie ma tu co wymyślać ^^ Jednak wyraźnie czuć, że jest przełamany czymś lekko słonym. Jak twix! Ja jako miłośniczka karmelu nie mogłabym go nie pokochać 5/5


"Cudownie rozgrzewa ciało, skutecznie koi nerwy, a wypełniony jesiennymi chłodami dom zamienia w ciepłą i przytulną oazę – pełną letniego słońca i nasyconą przyjaznym aromatem orientalnych przypraw. Herbatka od Yankee Candle to połączenie naturalnego naparu z aromatycznymi ziarnami wanilii, które wymieszano ze szczyptą przekornego imbiru i łyżeczką ciepłego cynamonu. Kompozycja jest niezwykle nastrojowa i relaksująca. Zapach Vanilla Chai łagodzi zmysły i uspokaja ciało. A przede wszystkim sprawia, że jesienny wieczór przestaje nam się kojarzyć ze smutkiem, a zaczyna z czasem stworzonym do tego, by bez pośpiechu oddawać się drobnym przyjemnościom."

Znacie taki cudowny wynalazek, jakim jest Chai Latte? Spienione mleko z miodem i korzennymi przyprawami. Bardzo słodkie i bardzo rozgrzewające. [w tym momencie musiałam przerwać pisanie posta i pójść sobie takie przygotować - no ambrozja!] Ten wosk pachnie przede wszystkim przyprawami korzennymi. Ja tu nie czuję wyraźnej nuty wanilli. Zapach jest piękny, jednak ma u mnie minusa za spadek intensywności - na początku palenia czuję się jak podczas pieczenia pierników - potem nie czuję prawie nic. Z tego powodu 4/5



"Kiedy mandarynka idzie na randkę z żurawiną – takie spotkanie musi przynieść owocny efekt! A kiedy miejscem tej nietypowej schadzki jest wosk Yankee Candle, konsekwencje mezaliansu stają się po prostu zjawiskowe! Mandarin Cranberry łączy w sobie egzotyczne, mocno energetyczne, cytrusowe nuty ze słodyczą czerwonej, zimowej żurawiny. Niespotykany koktajl pobudza i relaksuje zarazem, wprowadzając do wnętrza aurę świątecznego szczęścia i sprawnie rozświetlając ponury mrok jesiennych, coraz dłuższych wieczorów."

Zapach mocny i intensywny, ale nie przytłaczający. Wyraźnie czuć tam słodką, cytrusową nutę, a do tego znowu coś lekko korzennego. Nie czuję wyraźnej żurawiny, ale taka nuta delikatnie się przewija. Dla mnie świetny zapach na jesienne wieczory, aczkolwiek tutaj znowu minus za trwałość zapachu. 4/5

Jakie zapachy Wam najbardziej przypadły do gustu tej jesieni?

Woski, świece i kominki yankee candle możecie kupić w sklepie goodies.pl

17 października 2013

Ulga? Płyn micelarny od ziaji

Cześć Wam ^^

Zacznę od tego, że udało mi się już odhaczyć jeden z jesiennych celów. Dostałam pracę! 
W momencie, w którym publikuje się ta notka ja walczę z pierwszym dniem :) 
Pisanie regularnie też wychodzi mi chyba całkiem nieźle, aczkolwiek przepraszam, że nie odpisuję na komentarze - dużo się ostatnio działo i musicie mi wybaczyć :)

Dzisiaj dzień recenzjowy i dlatego chcę Wam szybko opowiedzieć o micelu z serii ulga, dostępnej w asortymencie produktów ziaji.


Płyn micelarny to z założenia produkt, który ma nam pomagać w demakijażu twarzy i oczu. Ja jestem wierną fanką biodermy, ale chyba wszyscy wiemy, ile to kosztuje. Próbuję znaleźć tańszą alternatywę.
Płyn ziaji na pewno jest tańszy - kosztuje około 10 zł. Ale czy zastąpi biodermę?


Na pewno nie, bo szczypie w oczy. 


I wcale zbyt dobrze nie czyści.


Bardzo podoba mi się jego skład, bez zbędnego syfu, no ale niestety, jest to szczypiąca woda. Butelkę zużyłam, ale więcej nie kupię.

Recenzja krótka, ale mam nadzieję, że treściwa, bo nad bublami nie ma co się rozwodzić :P

Trzymajcie się! :)

15 października 2013

5 DIY: serwetkowy aniołek, wstążkowe zasłony, skarpetkowa gąsienica, sweterkowe rękawice i lampka nocna inaczej

Dzisiaj porcja prostych, nieskomplikowanych DIY, które każdy może wykonać sam w domu. Skusicie się?

suelipinheiro.blogspot.com.es

goodhousekeeping.com

helpinglittlehands.blogspot.ca

buzzfeed.com

Mi się mega podoba koncepcja na zasłonkę ze wstążek, ale jakbym sobie taką zrobiła, to już w ogóle miałabym pokój jak 5-latka :D

Co sądzicie?




14 października 2013

Fryzury fryzury: znowu warkocze :D

Jeśli przejrzy się moje inspiracje fryzurowe, można bez problemu stwierdzić, że jestem warkoczową maniaczką. Nic dziwnego - warkocze są proste w wykonaniu i moim zdaniem bardzo ładnie współgrają ze słowiańską urodą. Czemu więc nie robić ich coraz więcej? :)

87daysbefore.tumblr.com

jointhemood.blogspot.com.se

ba-sh.tumblr.com


Jak widzicie, nie są to bardzo skomplikowane i wymagająe fryzury. Jedną z nich mam zamiar w przyszłym tygodniu odtworzyć:

Którą wybieracie?




13 października 2013

Moje top 5 - Książki!

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o moich 5 ulubionych książkach. Nie ze względu na ich wartość literacką, otrzymane nagrody czy warsztat autora, bo z tym w każdej z nich jest inaczej. Są to po prostu książki które ja lubię, które do mnie trafiły i do których chętnie wrócę:


"Hig przeżył epidemię grypy, która wytrzebiła niemal całą ludzką populację. Nie żyją jego żona i przyjaciele, a on sam mieszka w hangarze na małym opuszczonym lotnisku wraz ze swoim psem i jedynym sąsiadem – mizantropem nie rozstającym się z bronią.


W swojej Cessnie 182 z 1956 roku Hig zabezpiecza strefę ochronną lotniska, a od czasu do czasu wymyka się w góry, by łowić ryby i udawać przed samym sobą, że wszystko jest jak dawniej. Ale kiedy w pokładowym radiu natrafia na transmisję z innego lotniska, budzi się tkwiąca w nim głęboko nadzieja, że gdzieś istnieje inne, lepsze życie, podobne do tego, które utracił. Ryzykując wszystko, Hig wyrusza na wyprawę tam, skąd nie będzie już mógł powrócić, nie tankując: kieruje się do źródła zaszumionego sygnału radiowego. To, co go czeka i z czym musi się zmierzyć, jest i lepsze, i gorsze od czegokolwiek, czego mógł się spodziewać.



"Gwiazdozbiór Psa" to porywająca i wzruszająca, w tym samym stopniu błyskotliwie zabawna, co przejmująco smutna opowieść o człowieku, który wiedzie życie w ziejącym pustką i przepełnionym poczuciem straty świecie; opowieść o tym, czym gotów jest zaryzykować, by wbrew wszystkiemu odzyskać kontakt z innymi, miłość i pełnię człowieczeństwa."

Tę książkę przeczytałam najpóźniej ze wszystkich tu zebranych, bo dopiero w te wakacje. Ale jeżeli miałabym podać bez namysłu jedną książkę, w której nie ma się do czego przyczepić, to ten tytuł podałabym w ciemno. Genialna fabuła, świetne postacie, świetny temat. Czyta się ją szybko, lekko. Nie jest to jednak czytadło, które później odłożymy na półkę zapominając o nim. O nie.



"Buszujący w zbożu u progu dwudziestego pierwszego wieku.

Powieść dla młodych, zbuntowanych, pragnących doświadczyć życia. Powieść dla nastolatków poszukujących odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie. O szalonej, zbuntowanej, magnetycznej, bezkompromisowej Alasce. I o zakochanym w niej Milesie, który dzięki niej odnalazł "Wielkie Być Może" - czyli najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości. Debiut młodego amerykańskiego pisarza Johna Greena, laureata nagrody Michaela L. Prinza i finalisty Los Angeles Times Book Award. Powieść wyjątkowa, literatura na najwyższym poziomie. Tej książki się nie zapomina."

Tę pozycję z kolei czytałam bardzo dawno temu, bo chyba w gimnazjum. Wypożyczyłam ją wtedy z biblioteki i od tamtej pory szukałam egzemplarza, albo chociaż ebooka, żeby mieć ją na własność i przeczytać jeszcze raz. Niestety bezskutecznie. Jakie było moje szczęście, jak zobaczyłam w empiku nowe wydanie, wznowione na fali mody na najnowszą powieść Johna Greena. 
Fabuła może wydawać się banalnym romansidłem jakich wiele. Nic bardziej mylnego. Genialnie wykreowane postacie, Alaska, która jest moim niedoścignionym wzorem i wali takie teksty, że pamiętam je do tej pory ^^ 
Jeśli nie znacie, koniecznie weźcie chociaż do ręki i przeczytajcie kilka stron, bo warto.


"W letni świt 1945 roku dziesięcioletni Daniel Sempere zostaje zaprowadzony przez ojca, księgarza i antykwariusza, do niezwykłego miejsca w sercu starej Barcelony, które wtajemniczonym znane jest jako Cmentarz Zapomnianych Książek. Zgodnie ze zwyczajem Daniel ma wybrać, kierując się właściwie jedynie intuicją, książkę swego życia. Spośród setek tysięcy tomów wybiera nieznaną sobie powieść "Cień wiatru" niejakiego Juliana Caraxa. 


Zauroczony powieścią i zafascynowany jej autorem Daniel usiłuje odnaleźć inne jego książki i odkryć tajemnicę pisarza, nie podejrzewając nawet, iż zaczyna się największa i najbardziej niebezpieczna przygoda jego życia, która da również początek niezwykłym opowieściom, wielkim namiętnościom, przeklętym i tragicznym miłościom rozgrywającym się w cudownej scenerii Barcelony gotyckiej i renesansowej, secesyjnej i powojennej."

Czy tę powieść trzeba komuś przedstawiać? Po raz pierwszy czytałam ją przed wyjazdem do Barcelony. Genialnie zwiedza się to miasto mając w głowie miejsca, w których odgrywała się akcja tej genialnej książki. Powieść ma niesamowity klimat, dzięki czemu i ją, i jej kolejne części, po prostu się połyka.


"Umiera się na wiele sposobów : z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu...Umiera się nie dlatego by przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Weronika postanawia umrzeć bez wyraźnego powodu, bez żalu i bez patosu. Może dlatego, że szukając łatwych rozwiązań, jej życie stało się mdłe, jak potrawa bez przypraw, pozbawione ziarna szaleństwa. A gdzie szukać szaleństwa, jeśli nie w domu wariatów, pośród tych, którzy obdarzeni nim zostali w nadmiarze? Weronika uczy się na nowo życia, poznaje siebie samą, zmartwychwstaje. Weronika chce żyć inaczej..."

Ja wiem, że na Paolo Coelho jest ogólnopolski hejt. Ja jednak uważam, że jeżeli nie podchodzi się do niego zbyt poważnie, to jego książki czyta się przyjemnie. Tę powieść kupiłam zachęcona tym, że tytułowa bohaterka ma na imię tak samo jak ja. Po przeczytaniu okazało się, że nie tylko imię mamy wspólne. I tak wyszło, że przeczytałam ją już w sumie jakieś 3 razy. 
Ta książka jest bardzo 'moja' i bardzo do mnie trafia.


"Dawid to 25-letni student prawa, w którego życiu nie może już wydarzyć się nic więcej. Wszystko jest ustalone. Poślubi jakąś koleżankę Swojej Byłej Kobiety. Ojciec podżyruje mu kredyt mieszkaniowy. Pójdzie do pracy. Spłodzi potomka. Po czterdziestu latach umrze. Ten scenariusz jednak rozpada się na kawałki, gdy spotyka uzależnioną od gier video piętnastolatkę, zakochuje się w niej i... postanawia ją porwać.


"Zrób mi jakąś krzywdę" to łamiąca serce historia drogi, w którą zaplątani są świadkowie Jehowy, polscy aktorzy porno, detektywi-paranoicy i nieletni anarchiści. Książka, która robi to, co wszystkie dobre książki - każe ci się na zmianę śmiać i płakać. A Jakub Żulczyk (1983) jest lepszy od twojego ulubionego pisarza.



Otwórz, przeczytaj i przyznaj rację."

Ta książka podoba mi się ze względu na jej styl. Sposób operowania absurdem w połączeniu z genialną obserwacją życia i poglądów dwudziestoparolatków robi z tej pozycji majstersztyk. Ona ma nawet soundtrack - przeczytajcie, to zrozumiecie. 
MEEEGA!

Jakie są Wasze ulubione książki?
Co możecie mi polecić?

Wszystkie okładki i opisy pochodzą ze strony lubimyczytac.pl






12 października 2013

Woskowe szaleństwo #1 - Camomile Tea, Pink Sand i Beach Flowers

Tak tak, i ja uległam, po czym przepadłam. Ale co poradzić, kiedy te woski są takie wspaniałe..?

O czym mowa? Oczywiście o biorących szturmem blogosferę woskach yankee candle. O tym, czym dokładnie są woski i jak je palić możecie przeczytać TUTAJ. Od siebie dodam tylko, że najlepszym sposobem wyciągnięcia wosku z kominka jest wstawienie kominka na kilka minut do zamrażalnika - wosk odchodzi wtedy praktycznie sam ;)


Co do samego kominka - ja nawet nie wiem, gdzie był kupiony mój. Należy tylko uważać, żeby nie był ani za niski (wosk będzie się ZA BARDZO topił, kopcił i śmierdział) ani za wysoki ( wosk będzie się słabo topił i słabo pachniał). Na stronie sklepu goodies.pl możecie dostać też kominki specjalnie dedykowane do wosków YC. 


Nie trzeba topić całej tarty na raz! Wystarczy mały kawałek, nawet taki jak na zdjęciu poniżej, aczkolwiek moim zdaniem lepiej dać odrobinę więcej, bo potem łatwiej go wyciągnąć z kominka. 


Wosk uwalnia olejki eteryczne przez około 8 godzin palenia. Nie trzeba go palić 8 godzin ciurkiem - można ten sam wosk topić wiele razy, aż przestanie pachnieć (z tego co zaobserwowałam, przy różnych zapachach ten czas się zmienia). 

Po wyciągnięciu kominka z zamrażarki odzyskamy taki krążek wosku jak poniżej. Możemy go schować i za jakiś czas zapalić ponownie ;)


A teraz trochę o samych zapachach. 



"Zmierzch lata to czas odpoczynku od... odpoczynku! To – po prostu – moment, kiedy możemy cieszyć się ostatnimi promieniami ciepłego słońca, delektować słodkimi owocami i zbierać siły przed powrotem do jesiennej już rzeczywistości. Kiedy lato przemija, a wieczory stają się coraz dłuższe – dobrze jest korzystać z każdego popołudnia: celebrować je, spędzać w miłym towarzystwie i z filiżanką słodkiego, słonecznego naparu w dłoni! Camomile Tea to słomkowa, rumiankowa herbatka zaklęta w naturalnym wosku – sprawnie łączącym w sobie nuty polnych, drobnym kwiatuszków, liści herbaty i karmelizowanej, schowanej w spiżarce skórki pomarańczowej."

Ten zapach jest słodki, ale w przyjemny sposób otulający. Mi faktycznie kojarzy się z rumiankową herbatką, ale z dodatkiem miodu. Chwilowo to jeden z moich ulubieńców! 5/5


"To nie jest sen utalentowanego surrealisty, albo twórcze szaleństwo grafika odpowiedzialnego za obróbkę wakacyjnych zdjęć! Plaża usypana z różowych piasków naprawdę istnieje! Żeby tam się dostać wystarczy dobrze rozgrzać wosk Pink Sands. Kiedy kompozycja zacznie unosić się w powietrzu – poczujemy zapach bajkowych, egzotycznych, kolorowych kwiatów wychylających się łapczywie w kierunku słonecznych promieni. Wkrótce też dotrze do nas aromat słodkiej wanilii i orzeźwiających cytrusów rosnących w gajach usadowionych na skraju fantazyjnych, różowych wydm."

A ja kiedyś byłam na plaży z różowym piaskiem :) Było to dawno temu i już nie pamiętam jej zapachu, ale była to piękna laguna z palmami, a różowy piasek przebijał się gdzieniegdzie przez ten jasny, kojarzący się z tropikalnymi wyspami. Dla mnie ten wosk pachnie słodkimi owocami, ale nie potrafię wprost zidentyfikować jakimi. Jest naprawdę ciekawy, może właśnie dlatego, że niełatwo jest wychwycić zawarte w nim nuty. Również bardzo go polubiłam! 5/5


"Łączenie zapachów to trudna sztuka, którą posiadło niewielu. Ale Beach Flowers to dzieło zaiste mistrzowskie. Kompozycja odświeżającej, morskiej bryzy, ulotnych lilii i delikatnych hiacyntów oraz atakującej wszystkie zmysły intensywną słodkością tuberozy przeniesie Cię na bezkresną, tropikalną plażę. Kwiatowy aromat tej świecy sprawi, że pod stopami poczujesz rozgrzany, złocisty piach, a ostatnie promienie zachodzącego Słońca czule musną Twoją twarz. Gdziekolwiek jesteś, Yankee Candle Beach Flowers zapachem odmieni Twój świat."

Konwalia! To jest pierwszy zapach, który przychodzi mi do głowy po odpaleniu tego wosku. Co ciekawe producent nie wspomina o takiej nucie w kompozycji. Może ja się jednak nie znam na kwiatach po prostu? :P Bądź co bądź, zapach jest w 100% kwiatowy, intensywny, ale nie męczący. Mi kojarzy się bardzo wiosennie i nie do końca współgra z panującą aurą, ale może to właśnie dobry sposób, na przypomnienie sobie o tym, że po każdej zimie nadchodzi wiosna? 5/5

Jaki jest Wasz stosunek do wosków yankee candle?
Znacie te zapachy?
Który jest Wasz ulubiony?

Woski, świece i kominki yankee candle możecie kupić w sklepie goodies.pl 

10 października 2013

Odżywka dla leniwych - Gliss Kur Oil Nutritive

W poniedziałek mogliście przeczytać o serum olejowym na bazie tej odżywki. Dzisiaj o samym sprayu ;)


Odżywkę tę kupiłam rok temu, kiedy jechałam do Bułgarii. Chciałam mieć coś wygodnego w obsłudze, z silikonami w składzie, żeby lepiej zabezpieczać włosy przed słońcem i słoną wodą. 
Po powrocie do Warszawy używałam jej już trochę rzadziej, pojechała też ze mną na kilka innych wyjazdów i wystarczyła do dziś. Za wydajność mega plus!


Jak z działaniem?
Włosy po niej dają się bez problemu rozczesać, to na pewno. Jeżeli chodzi o zabezpieczenie, to też wydaje mi się, że jest nieźle. Ja swoje końcówki zmasakrowałam na własne życzenie, zanim zaczęłam je rozjaśniać były bez zarzutu ;) 


Od tego typu produktu nie wymagam nawilżenia, ani odżywienia, także nie mam zamiaru tego oceniać ;)


Na sam koniec info o opakowaniu - atomizer jest wygodny, nie "sika" produktem i myślę, że poużywam go jeszcze do kilku innych rzeczy ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...