Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o moich 5 ulubionych książkach. Nie ze względu na ich wartość literacką, otrzymane nagrody czy warsztat autora, bo z tym w każdej z nich jest inaczej. Są to po prostu książki które ja lubię, które do mnie trafiły i do których chętnie wrócę:
"Hig przeżył epidemię grypy, która wytrzebiła niemal całą ludzką populację. Nie żyją jego żona i przyjaciele, a on sam mieszka w hangarze na małym opuszczonym lotnisku wraz ze swoim psem i jedynym sąsiadem – mizantropem nie rozstającym się z bronią.
W swojej Cessnie 182 z 1956 roku Hig zabezpiecza strefę ochronną lotniska, a od czasu do czasu wymyka się w góry, by łowić ryby i udawać przed samym sobą, że wszystko jest jak dawniej. Ale kiedy w pokładowym radiu natrafia na transmisję z innego lotniska, budzi się tkwiąca w nim głęboko nadzieja, że gdzieś istnieje inne, lepsze życie, podobne do tego, które utracił. Ryzykując wszystko, Hig wyrusza na wyprawę tam, skąd nie będzie już mógł powrócić, nie tankując: kieruje się do źródła zaszumionego sygnału radiowego. To, co go czeka i z czym musi się zmierzyć, jest i lepsze, i gorsze od czegokolwiek, czego mógł się spodziewać.
"Gwiazdozbiór Psa" to porywająca i wzruszająca, w tym samym stopniu błyskotliwie zabawna, co przejmująco smutna opowieść o człowieku, który wiedzie życie w ziejącym pustką i przepełnionym poczuciem straty świecie; opowieść o tym, czym gotów jest zaryzykować, by wbrew wszystkiemu odzyskać kontakt z innymi, miłość i pełnię człowieczeństwa."
Tę książkę przeczytałam najpóźniej ze wszystkich tu zebranych, bo dopiero w te wakacje. Ale jeżeli miałabym podać bez namysłu jedną książkę, w której nie ma się do czego przyczepić, to ten tytuł podałabym w ciemno. Genialna fabuła, świetne postacie, świetny temat. Czyta się ją szybko, lekko. Nie jest to jednak czytadło, które później odłożymy na półkę zapominając o nim. O nie.
"Buszujący w zbożu u progu dwudziestego pierwszego wieku.
Powieść dla młodych, zbuntowanych, pragnących doświadczyć życia. Powieść dla nastolatków poszukujących odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie. O szalonej, zbuntowanej, magnetycznej, bezkompromisowej Alasce. I o zakochanym w niej Milesie, który dzięki niej odnalazł "Wielkie Być Może" - czyli najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości. Debiut młodego amerykańskiego pisarza Johna Greena, laureata nagrody Michaela L. Prinza i finalisty Los Angeles Times Book Award. Powieść wyjątkowa, literatura na najwyższym poziomie. Tej książki się nie zapomina."
Tę pozycję z kolei czytałam bardzo dawno temu, bo chyba w gimnazjum. Wypożyczyłam ją wtedy z biblioteki i od tamtej pory szukałam egzemplarza, albo chociaż ebooka, żeby mieć ją na własność i przeczytać jeszcze raz. Niestety bezskutecznie. Jakie było moje szczęście, jak zobaczyłam w empiku nowe wydanie, wznowione na fali mody na najnowszą powieść Johna Greena.
Fabuła może wydawać się banalnym romansidłem jakich wiele. Nic bardziej mylnego. Genialnie wykreowane postacie, Alaska, która jest moim niedoścignionym wzorem i wali takie teksty, że pamiętam je do tej pory ^^
Jeśli nie znacie, koniecznie weźcie chociaż do ręki i przeczytajcie kilka stron, bo warto.
"W letni świt 1945 roku dziesięcioletni Daniel Sempere zostaje zaprowadzony przez ojca, księgarza i antykwariusza, do niezwykłego miejsca w sercu starej Barcelony, które wtajemniczonym znane jest jako Cmentarz Zapomnianych Książek. Zgodnie ze zwyczajem Daniel ma wybrać, kierując się właściwie jedynie intuicją, książkę swego życia. Spośród setek tysięcy tomów wybiera nieznaną sobie powieść "Cień wiatru" niejakiego Juliana Caraxa.
Zauroczony powieścią i zafascynowany jej autorem Daniel usiłuje odnaleźć inne jego książki i odkryć tajemnicę pisarza, nie podejrzewając nawet, iż zaczyna się największa i najbardziej niebezpieczna przygoda jego życia, która da również początek niezwykłym opowieściom, wielkim namiętnościom, przeklętym i tragicznym miłościom rozgrywającym się w cudownej scenerii Barcelony gotyckiej i renesansowej, secesyjnej i powojennej."
Czy tę powieść trzeba komuś przedstawiać? Po raz pierwszy czytałam ją przed wyjazdem do Barcelony. Genialnie zwiedza się to miasto mając w głowie miejsca, w których odgrywała się akcja tej genialnej książki. Powieść ma niesamowity klimat, dzięki czemu i ją, i jej kolejne części, po prostu się połyka.
"Umiera się na wiele sposobów : z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu...Umiera się nie dlatego by przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Weronika postanawia umrzeć bez wyraźnego powodu, bez żalu i bez patosu. Może dlatego, że szukając łatwych rozwiązań, jej życie stało się mdłe, jak potrawa bez przypraw, pozbawione ziarna szaleństwa. A gdzie szukać szaleństwa, jeśli nie w domu wariatów, pośród tych, którzy obdarzeni nim zostali w nadmiarze? Weronika uczy się na nowo życia, poznaje siebie samą, zmartwychwstaje. Weronika chce żyć inaczej..."
Ja wiem, że na Paolo Coelho jest ogólnopolski hejt. Ja jednak uważam, że jeżeli nie podchodzi się do niego zbyt poważnie, to jego książki czyta się przyjemnie. Tę powieść kupiłam zachęcona tym, że tytułowa bohaterka ma na imię tak samo jak ja. Po przeczytaniu okazało się, że nie tylko imię mamy wspólne. I tak wyszło, że przeczytałam ją już w sumie jakieś 3 razy.
Ta książka jest bardzo 'moja' i bardzo do mnie trafia.
"Dawid to 25-letni student prawa, w którego życiu nie może już wydarzyć się nic więcej. Wszystko jest ustalone. Poślubi jakąś koleżankę Swojej Byłej Kobiety. Ojciec podżyruje mu kredyt mieszkaniowy. Pójdzie do pracy. Spłodzi potomka. Po czterdziestu latach umrze. Ten scenariusz jednak rozpada się na kawałki, gdy spotyka uzależnioną od gier video piętnastolatkę, zakochuje się w niej i... postanawia ją porwać.
"Zrób mi jakąś krzywdę" to łamiąca serce historia drogi, w którą zaplątani są świadkowie Jehowy, polscy aktorzy porno, detektywi-paranoicy i nieletni anarchiści. Książka, która robi to, co wszystkie dobre książki - każe ci się na zmianę śmiać i płakać. A Jakub Żulczyk (1983) jest lepszy od twojego ulubionego pisarza.
Otwórz, przeczytaj i przyznaj rację."
Ta książka podoba mi się ze względu na jej styl. Sposób operowania absurdem w połączeniu z genialną obserwacją życia i poglądów dwudziestoparolatków robi z tej pozycji majstersztyk. Ona ma nawet soundtrack - przeczytajcie, to zrozumiecie.
MEEEGA!
Jakie są Wasze ulubione książki?
Co możecie mi polecić?