Wakacje się już zaczęły, jutro mamy 1 lipca. Co prawda póki co pogoda jest średnia, ale już w ten weekend ma być ponad 30 stopni ;) Zebrałam dla Was kilka ciekawych porad, ułatwiających życie w lecie. Zaczynamy!
1. Zostaw sobie opakowanie po pomadce/ kremie do opalania czy czymś w tym stylu. Trzymaj w nim pieniądze, klucze itp. Złodziej raczej będzie szukał portfela, niż opakowania po kosmetyku ;)
2. Zamroź kiść bezpestkowych winogron. Mają dwa genialne zastosowania: po pierwsze, można nimi chłodzić drinki, bez ich rozwadniania. Po drugie: same w sobie smakują jak lodowe cukierki :)
3. Włóż telefon/tablet do torebki strunowej czy ziplock. Co prawda selfie już nie zrobisz, ale ekran dotykowy dalej działa. Torebka zabezpieczy telefon przed piaskiem czy zachlapaniem.
4. Papilotki do muffinków też mają dwa letnie zastosowanie: jedno jako ochrona przed kapaniem lodów, jak na zdjęciu. Drugie - odwróconą papilotkę przebijcie słomką i dopiero włóżcie słomkę do szklanki. Papilotka utworzy daszek chroniący napój przed owadami :)
5. Zabierz na plażę puder dla dzieci. Po co? Posyp nim upiaszczone miejsca, np stopy - dużo łatwiej będzie zetrzeć piasek przed założeniem butów.
Miałam ochotę na lekki, wakacyjny manicure. Padło na tęczowe ombre/gradient. Standardowo: na zdjęciach w makro widać niedociągnięcia, których ja gołym okiem nie dostrzegam :D Takze wybaczcie :)
Na białej bazie (lakier essence, bardzo spoko) gąbką nakładałam lakier sally hansen coral reef, niebieski golden rose z serii rich colour i żółty miss sporty. Świetnie sprawdziła się do tego gąbka do zmywania, pocięta na mniejsze kawałki. polecam :P Założyłam wczoraj porfil na nailpolis. Mój nick to pannanika ;) Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)
Dziś zaczęły się wakacje, mamy też sezon festiwalowy - to idealny moment, na noszenie wianków. Dla mnie są one mega dziewczęce, urocze i świetnie podkreślają słowiańską urodę. Niestety niewiele jest okazji, żeby się w takim pokazać, więc koniecznie korzystajcie!
Zacznijmy od moich pomysłów na fryzury z wiankiem:
1. Do rozpuszczonych włosów
Najprościej, ale bardzo ładnie. Ja swoje włosy pokręciłam, żeby ładniej się układały w tej fryzurze. Kilka pasm można zawinąć wokół opaski, żeby ją zakryć, ale wtedy odsłaniamy uszy, więc co kto lubi.
A niżej wersja dla mniej odważnych - proste upięcie z jednym kwiatkiem:
2. Z warkoczykami
(tu wyglądam jak zombie, bo musiałam trochę odżółcić to zdjęcie :P)
Ta fryzura jest bardzo stabilna. Zawijamy kilka pasem wokół opaski, a resztę zaplatamy w warkoczyki. Et voila!
3. Nie mam zielonego pojęcia jak to nazwać.
Taką fryzurę mam w zdjęciu profilowym bloga. Jest to dokładnie to samo, co metoda robienia loków na opaskę. Owijamy wszystkie pasma wokół gumki, tył asekurujemy wsuwkami.
4. Wokół koczka
(sweet focia w lustrze :P)
Robimy ulubiony koczek i owijamy kwiatki wokół niego. To chyba najbardziej stonowana wersja fryzur z wiankami.
Gdzie kupić wianki? Mój jest z HMu i tam jest chyba największy wybór. Niestety nie są one najtańsze (taki z dużymi kwiatami potrafi kosztować pod 50 zł), więc można pokombinować z zakupem sztucznych kwiatów i zrobieniem takich opasek samemu. Tutoriali na youtubie jest mnóstwo, ale też nie wydaje mi się to jakąś wielką filozfią - wystarczy pistolet na klej na gorąco i lecimy ;)
Jak Wam się podobają takie ozdoby?
Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)
Chcę Wam szybciutko napisać o maseczkach do twarzy z HMu, mimo że jeszcze nie wszystkie testowałam. A dlaczego? Bo mają bardzo przyzwoite składy, a w tej chwili są na wyprzedaży i kosztują po 2 zł za sztukę, zamiast 5 zł. Moje były kupowane w poniedziałek i podobno nie było już wszystkich zapachów. Także sprawdźcie czy jeszcze są u Was!
Póki co testowałam malinową i miodową. Malinowa jest taka trochę glinkowata, pachnie ładnie maliną i świetnie odświeża cerę. Miodowa to peel off - bardzo miodowo pachnie i dobrze działa. Wszystko się ładnie ściągnęło. Maseczki są tak duże, że można je użyć na dwa razy.
A teraz składy:
Oliwkowa:
Malinowa:
Miodowa
Dragon fruit:
Znacie kosmetyki z HMu? Lubicie? Macie jakieś perełki? Mnie one nie przestają zaskakiwać :) Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)
Pamiętacie post o konferencji Le Petit Marseillais, na której byłam w marcu? Chwilę później okazało się, że zostałam zakwalifikowana do ich programu ambasadorskiego ;) Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o dwóch żelach, które dostałam.
Jak pamiętacie (lub nie :P) konferencja/warsztaty dotyczyła żelu z werbeną i cytryną. A co było w paczce ambasadorskiej?
Pięknie zapakowana paczka została przygotowana tak, aby zafundować nam trochę zabawy. Dołączono przepaskę na oczy, a etykietki były zakryte. Z przepaską miałyśmy wąchać żele i rozpoznawać ich zapach :)
Pierwszy rozpoznałam od razu, bo była to właśnie werbena i cytryna, którą już znałam ;) Trochę szkoda, że zdublował mi się żel, ale moja siostra się bardzo ucieszyła ;) Z drugim miałam większy problem. Wyczuwałam wyraźnego grejpfruta, ale nie wiedziałam, co tam jest poza tym. Okazało się, że to po prostu pomarańcza :)
Żele różnią się wielkością opakowania, ale również funkcją. Większy - pomarańczowo-grejpfrutowy służy nie tylko do mycia się pod prysznicem, ale także do kąpieli.
Jak jest z zapachami? Werbenowy jest świeższy, bardziej ziołowy. Pomarańcza i grejpfrut pachnie zdecydowanie słodziej. Oba zapachy są ładne, naturalne, nie walą sztucznie. Bardzo mi się to podoba.
Oba się doskonale pienią - bardzo to lubię w płynach do kąpieli. Nie ma problemów z ich spłukaniem.
Nie jestem w stanie Wam wiele powiedzieć na temat wysuszania, bo mam w domu tak twardą wodę, że po każdej kąpieli jestem sucha jak wiór :/ Ale na pewno nie potęgują tego uczucia :D
W krótkich żołnierskich słowach: jestem zachwycona. Na pewno będę wracać do żeli tej marki.
W tym miesiącu w wielu drogeriach są promocje na te żele:
- W sieci sklepów Dayli, SuperPharm oraz Drogeriach Natura i Hebe wszystkie mleczka do ciała Le Petit Marseillais 400 ml. - W sieciach Leclerc żele pod prysznic 400ml. - W hipermarketach i supermarketach Carrefour mleczko do ciała 250 ml. - W sieci sklepów Selgros żele pod prysznic 250 ml, w tym także naszą nowość – żel pod prysznic Le Petit Marseillais Werbena i Cytryna. - W sklepach SuperPharm żele pod prysznic 250 ml za połowę ceny! Trwa tam także plebiscyt żeli pod prysznic 400 ml i promocja w której do każdego żelu tej pojemności otrzymasz mleczko do ciała 250 ml 50% taniej
A Wy je znacie? Używacie?
Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)
Tak, wiem, nie było mnie tu miesiąc. Mea culpa. Przygniotło mnie trochę życie i nawet nie miałam pomysłów o czym pisać. Teraz jestem już na finiszu sesji (zostały dwa egzaminy) i myślę, że już jakoś będzie ;)
Postanowiłam dzisiaj popisać Wam o ulubieńcach: nie robiłam takiego postu od dawna, a nazbierało się sporo fajnych rzeczy!
Zacznijmy od pielęgnacji włosów:
Te produkty przywiozłam z Litwy. Cedrowe mydło babuszki Agafii dostałam, a odżywkę Margarita kupiłam w supermarkecie. Mydło okazało się cudowne: świetnie myje włosy (aż skrzypią) a przy tym nie podrażnia skóry głowy. Jestem zachwycona.
Odżywka z drożdżami piwnymi kosztowała jakieś grosze (na pewno mniej niż 2 euro). Kupiłam jeszcze wersję z proteinami pszenicznymi, ale tej byłam ciekawa bardziej, bo uwielbiam płukankę piwną. Nie zawiodłam się, naprawdę fajnie działa, mimo tego, że jest leciutka.
Krem na noc Love me organics miałam sto lat temu w Glossy Boxie. Zaczęłam go używać właśnie podczas majówki na Litwie i zakochałam się od pierwszej aplikacji. Pięknie pachnie, koi buzię i likwiduje wysyp syfów na policzkach w dwie noce. Na zdjęciu pojemność 15 ml, używałam go od majówki prawie codziennie i dopiero dzisiaj się skończył.
Masełko Revlon uwielbiam za kolor. Sorbet kupił mnie od pierwszego użycia. Na tym zdjęciu możecie mniej więcej zobaczyć jak wygląda:
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Weronika (@pannanika)
Na koniec nowości mgiełkowe od Bath and Body Works. Fresh Brazi Citrus i Lush Pink Dragonfruit to była jakaś limitka, a Endless Weekend chyba można bezproblemowo dostać nadal. Wszystkie są świeże, idealne na ciepłe dni. Podobają mi się te miniaturowe opakowania, bo można je wrzucić do torebki i aplikować ponownie w środku dnia.
Pierwsza książka to słynna Jadłonomia. Ta książka jest genialna! Każdy przepis, który póki co wypróbowałam był przepyszny. Na pewno nie tylko dla wegan. Jak dla mnie pozycja obowiązkowa w każdej kuchni.
A jeśli kogoś interesuje temat kuchni roślinnej, lub szuka ciekawej knajpki w Warszawie, to polecam jeszcze ten program. Jest długi, ale warto!
A teraz coś z powieści. Świetna historia - Hitler budzi się na jakimś wygodnie w środku Berlina, nie ma pojęcia co się stało. Nagle okazuje się, że jest 2011 rok. Idealnym posumowaniem tej książki jest recenzja na tylnej okładce - to nie książka o samym Hitlerze, tylko o tych, którzy takim jak on pomagają dojść do władzy. Polecam!
To teraz seriale:
The O.C.
Nie mam pojęcia, czemu trafiłam na ten serial tak późno. Dowiedziałam się o nim z nowego programu Włodka Markowicza. To coś jak moja ulubiona "Plotkara", tylko w mojej ulubionej Kalifornii. Pochłonęłam wszystkie sezony w jakieś dwa tygodnie. I teraz mi smutno. Chyba obejrzę "Plotkarę" od początku.
Scandal.
Zaczęłyśmy go oglądać z siostrą jak skonczyli nam się "Chirurdzy". I Shonda nas nie zawiodła. Jesteśmy dopiero w połowie drugiego sezonu, ale naprawdę uważam, że jest to jeden z lepszych seriali. Uwielbiam to jak Shonda Rhimes pisze postacie. To takie "House of Cards", tylko dużo lżejsze i bardziej kryminałowe. Super!
Muzycznie mam dwie rapowe płyty:
"Podróż zwana życiem" O.S.T.R. - bardzo muzyczna, trochę chilloutowa płyta, ale nadal z przekazem. "Wyszli coś zjeść" Rasmentalismu to zupełnie co innego, ale świetnie się ich słucha! Obydwie te płyty polecam tym, którzy deklarują, że rapu nie lubią, a chcieliby spróbować. Próbki:
Sie rozpisałam się :D Ale mam nadzieję, że usprawiedliwia mnie trochę to, że długo tutaj nie pisałam ;) Co tam u Was? Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)