29 kwietnia 2013
Nowy szablon :)
Jak Wam się podoba taki letni layout?
I żeby formalności stało się za dość, dodałam informację o plikach cookie (uwierzcie, mnie też to strasznie denerwuje, ale jak mus to mus).
Dajcie znać czy się podoba, czy wszystko działa i co jeszcze można poprawić :)
27 kwietnia 2013
5 pinezek #5 Lato już tak blisko!
Wiosny nie było, za to mamy już lato ^^
Co prawda aktualnie za oknem deszcz, ale wczoraj było tak cudownie letnio, że aż chciało się śpiewać :D
Aż ciężko uwierzyć, że za jakieś 6 tygodni koniec semestru i wakacje :)
A teraz majówka, kiedy też można wykorzystać niektóre z dzisiejszych pomysłów :)
Chciałam coś takiego stworzyć już w zeszłym roku, może w tym mi lepiej pójdzie ^^
Gdyby ktoś chciał się na to sam porywać ^^
www.homeadore.com
3. Perfekcyjny hamak
U mnie niestety ciężko z takim drzewem :/
Śliczna, efektowna i banalna do zrobienia samemu.
buzzfeed.com
5. Pizzadilla
Idealny pomysł na szybki, prosty obiad
To który pomysł dzisiaj wygrywa?
Etykiety:
5 pinezek
,
inspiracje
,
pinterest
25 kwietnia 2013
Książki za półdarmo dają!
Dwa dni temu Paula napisała na swoim fanpage'u o super promocji, jaką wydawnictwo znak wprowadziło z okazji światowego dnia książki. Wchodząc przez TEN link dostajemy kod rabatowy, który daje nam 50% zniżki NA WSZYSTKO. Łącznie z książkami już przecenionymi. Do tego mamy darmową wysyłkę do paczkomatów.
Po pierwszym przejrzeniu strony miałam w koszyku 8 książek za łączną sumę 130 zł. Po głębszej weryfikacji zostały trzy, za całe 50 zł z groszami.
Po pierwszym przejrzeniu strony miałam w koszyku 8 książek za łączną sumę 130 zł. Po głębszej weryfikacji zostały trzy, za całe 50 zł z groszami.
Jest mi smutno, że mogłam kupić tylko tyle, mam nadzieję, że taka promocja się jeszcze powtórzy ^^
A Wy kupiłyście jakąś książkę?
Może macie zamiar?
23 kwietnia 2013
Duża torba, małe zakupy i mikrokonkurs :)
Czas na wymianę torebki przyszedł w moim przypadku już dawno temu. Problemy były dwa: pieniądze i kompletna niemożliwość znalezienia odpowiedniego modelu.
Pierwszy problem się rozwiązał, gdy przestałam codziennie jeść na mieście i pić kawę w Aromie xD
Drugi, kiedy weszłam na stronę etorba.pl
Wybrałam model dudlin 202-60/11 - KLIK!
Trafiłam na weekend darmowej dostawy, zapisałam się do newslettera i całość wyniosła mnie 119 zł :)
Torbę zamówiłam w niedzielę, dzisiaj rano odebrałam paczkę - magia nowej biznesowej przesyłki poczty polskiej :P Co ciekawe smsa dostałam dopiero po południu xD
Torba na zdjęciach wyszła bardziej żółta niż w rzeczywistości.
Jest duża, sztywna, ma pasek do noszenia na ramieniu.
W środku jest sporo przegródek, niestety włącznie ze znienawidzoną przeze mnie przegródką na środku...
Mam nadzieję, że mi się do niej wreszcie wszystko zmieści i że trochę mi posłuży ^^
Wracając z uczelni weszłam do rossmana po gwałciciela cellulitu - mój poprzedni (identyczny) już na serio umarł :P Ale nie byłabym sobą, gdybym wyszła tylko z tym xD
1. Szczotka do ciała
2. Puder Synergen - do wrzucenia do torebki
3. Lakier Miss Sporty jako zastępnik essencowego c'est la vie
4. Krem BB z U20, bo podkład mi się kończy, a Oleśka polecała.
I tym sposobem jestem lżejsza o kolejne 40 zł...
No to na koniec obiecany mikro mikro nibykonkurs ^^
Dostałam od etorby dwa kody rabatowe na 10 zł.
Ja ich nie zużyję na pewno, a szkoda, żeby się zmarnowały.
Jeżeli chcecie tam kupić torebkę, a zużyłyście już możliwość zapisania się do newslettera (kody się nie łączą jakby co) to napiszcie w komentarzu, że macie ochotę na taki kod.
Jedyne o co proszę, to o polubienie mojego bloga na fb i zostawienie komentarza z imieniem i pierwszą literą nazwiska.
Wylosuję dwie osoby i poinformuję o zwycięzcach za kilka dni, na facebooku :)
21 kwietnia 2013
Na zdjęciach #1
Uwielbiam tego typu wpisy u innych dziewczyn, więc postanowiłam w końcu zapoczątkować taką serię i u siebie.
Mój tydzień na zdjęciach :)
1. Smoothie z grejpfruta i kiwi - omnomnom 2. Świeczki z Ikei, trzeba było uzupełnić zapas 3. Sezon rolkowy otwarty... 4. Idealna sałatka z krewetkami 5. Bo może jak położę sobie książkę przed nosem to wchłonę wiedzę przez osmozę... nie, jednak nie działa :P 6. Mój piękny plakat wreszcie dostał ramę i zawisł 7. ... i sezon rolkowy zamknięty, grzejemy kostkę na słoneczku jedząc domowe lody ^^ 8. Domowe frappe też zawsze spoko :)
Lubicie takie posty? Macie ochotę na więcej? :)
Mój tydzień na zdjęciach :)
1. Smoothie z grejpfruta i kiwi - omnomnom 2. Świeczki z Ikei, trzeba było uzupełnić zapas 3. Sezon rolkowy otwarty... 4. Idealna sałatka z krewetkami 5. Bo może jak położę sobie książkę przed nosem to wchłonę wiedzę przez osmozę... nie, jednak nie działa :P 6. Mój piękny plakat wreszcie dostał ramę i zawisł 7. ... i sezon rolkowy zamknięty, grzejemy kostkę na słoneczku jedząc domowe lody ^^ 8. Domowe frappe też zawsze spoko :)
Lubicie takie posty? Macie ochotę na więcej? :)
Etykiety:
instagram
,
na zdjęciach
,
prywatne
,
zdjęcia
20 kwietnia 2013
L'Occitane minimalistycznie - żel pod prysznic, woda toaletowa i krem na noc
Po kilkudniowej przerwie w postach (przepraaaszaaaam!) przychodzę do Was z recenzją pierwszej części miniaturek L'occitane.
Krem i żel już zużyłam, wody toaletowej pewnie jeszcze mi na trochę wystarczy.
Ale po kolei:
Immortelle
precious night cream
Krem ma bardzo gęstą i treściwą konsystencję, dzięki czemu moim zdaniem jest dość wydajny, taki słoiczek wystarczył mi na ponad dwa tygodnie codziennego stosowania. Zapach jest niestety dość ciężki i intensywny, niby szybko się ulatnia, ale mimo to mi nie odpowiadał. Ciężko znaleźć gdzieś jego skład, udało mi się go wyszperać gdzieś w czeluściach wizażu - niestety mamy tu silikon i kilak innych nie do końca przyjemnych rzeczy.
Co do samego stosowania i efektu: nie odpowiadało mi uczucie ściągnięcia zaraz po aplikacji kremu. Rano twarz faktycznie była miła w dotyku, jędrna i "wygładzona", ale mam podejrzenia, że mnie zapychał. Nie jest to do końca potwierdzone, bo wypryski mogły być spowodowane po prostu moim ówczesnym trybem życia, ale podejrzenie jest.
Za cenę regularną 250 zł/50 ml nie kupiłabym go ponownie.
Pivoine Flora
Eau de toilette
Na początku stwierdziłam, że stanowczo nie jest to mój zapach. Dla mnie jest trochę za ciężki. Niedawno się do niego trochę bardziej przekonałam i stwierdzam, że nie jest zły, jednak jest strasznie "płaski" - oprócz mocnej kwiatowej nuty nie czuć tam nic innego, podczas noszenia zapach się ulatnia, ale zupełnie nie zmienia.
Cena regularna: 165 zł/75 ml - nie kupiłabym ponownie, przede wszystkim dlatego, że to nie mój zapach :)
Verbena Shower Gel
Ten produkt spodobał mi się zdecydowanie najbardziej, ze względu na świetny, odświeżający zapach. Lekko cytrusowy, tak jak lubię :)
Używałam go przy użyciu myjki, bardzo ładnie się pienił, nie wysuszał, używany w ten sposób wystarczył mi na dobrych kilka tygodni.
Cena 56 zł /250 ml - jeżeli ktoś miałby mi ochotę kupić go w prezencie, to chętnie przyjmę :)
Recenzja mydełka i kremu do rąk już wkrótce :)
A Wy co sądzicie o tych produktach?
Macie wyrobione swoje zdanie?
Etykiety:
krem na noc
,
l'occitane
,
peonia
,
recenzja
,
verbena
,
woda toaletowa
,
współpraca
,
żel pod prysznic
16 kwietnia 2013
Rolki rolki rolkiiiii!!! Wycieczka po Piasecznie i trochę o marudzeniu :)
Ten post zacznę od przytoczenia kolejnej historyjki z serii jak to Nika miała dobrze na blokowisku a jak jej źle na wsi. Ci, którzy mają ich już dosyć mogą od razu przeskoczyć do następnego akapitu :P
Jak część z Was może pamięta, przeprowadziłam się prawie dwa lata temu z uroczego osiedla z wielkiej płyty na warszawskich Bielanach do jeszcze bardziej uroczego domku z kominkiem (kto ogląda rodzinkę.pl to może sobie poimaginować) na południowym końcu Warszawy. Paradoksalnie, mieszkając w mieście miałam obok siebie las i kilka parków, oprócz tego całe osiedle było przeplecione zielenią i betonowymi alejkami idealnymi do jazdy na rolkach. Tutaj nie ma nawet gdzie iść na spacer. I nie, to nie jest tak, że ja przesadzam, bo jestem na zesłaniu. Tu na spacer się chodzi wokół mojego osiedla, ewentualnie do sklepu, a w poszukiwaniu większej rekreacji jedzie się do Fashion House'a. Tak więc od przeprowadzki na rolkach byłam RAZ, na Nightskateingu w Warszawie.
Pierwsze podejście do rolek zrobiłam w sobotę, chcąc zrobić rekonesans po okolicy. A nuż się coś znajdzie. Pojeździłam jakieś 20 minut, niestety wszędzie kostka, a uliczki kończą się ślepo w polu. Przyjemność z jazdy średnia. Ale to zawsze coś.
Dzisiaj pogoda była cudowna, w centrum co chwilę ktoś na rolkach, a ja marudzę, że poszłabym na rolki, ale tak bardzo nie mam gdzie. Pewnie, mogłabym wsiąść w pociąg i pojechać nad Wisłę, ale z tego już się robi grubsza wyprawa, a ja jak chcę iść na rolki to je zakładam i wychodzę, tylko wtedy to działa. Ale potem stwierdziłam, że tak nie można. Od dwóch lat narzekam, że nie mam gdzie jeździć, a nawet nie spróbowałam znaleźć rozwiązania.
Po wejściu do domu weszłam na mapy google i zaczęłam szukać w okolicy miejsca, gdzie dałoby się pojeździć. Et voila! W Piasecznie jest park miejski!
Sprawdziłam trasę, pokombinowałam jak pojechać tak, żeby mieć chociaż jako taki chodnik i wyszłam :)
Jak część z Was może pamięta, przeprowadziłam się prawie dwa lata temu z uroczego osiedla z wielkiej płyty na warszawskich Bielanach do jeszcze bardziej uroczego domku z kominkiem (kto ogląda rodzinkę.pl to może sobie poimaginować) na południowym końcu Warszawy. Paradoksalnie, mieszkając w mieście miałam obok siebie las i kilka parków, oprócz tego całe osiedle było przeplecione zielenią i betonowymi alejkami idealnymi do jazdy na rolkach. Tutaj nie ma nawet gdzie iść na spacer. I nie, to nie jest tak, że ja przesadzam, bo jestem na zesłaniu. Tu na spacer się chodzi wokół mojego osiedla, ewentualnie do sklepu, a w poszukiwaniu większej rekreacji jedzie się do Fashion House'a. Tak więc od przeprowadzki na rolkach byłam RAZ, na Nightskateingu w Warszawie.
Pierwsze podejście do rolek zrobiłam w sobotę, chcąc zrobić rekonesans po okolicy. A nuż się coś znajdzie. Pojeździłam jakieś 20 minut, niestety wszędzie kostka, a uliczki kończą się ślepo w polu. Przyjemność z jazdy średnia. Ale to zawsze coś.
Dzisiaj pogoda była cudowna, w centrum co chwilę ktoś na rolkach, a ja marudzę, że poszłabym na rolki, ale tak bardzo nie mam gdzie. Pewnie, mogłabym wsiąść w pociąg i pojechać nad Wisłę, ale z tego już się robi grubsza wyprawa, a ja jak chcę iść na rolki to je zakładam i wychodzę, tylko wtedy to działa. Ale potem stwierdziłam, że tak nie można. Od dwóch lat narzekam, że nie mam gdzie jeździć, a nawet nie spróbowałam znaleźć rozwiązania.
Po wejściu do domu weszłam na mapy google i zaczęłam szukać w okolicy miejsca, gdzie dałoby się pojeździć. Et voila! W Piasecznie jest park miejski!
Sprawdziłam trasę, pokombinowałam jak pojechać tak, żeby mieć chociaż jako taki chodnik i wyszłam :)
Łatwo nie było. Wszystkie chodniki z kostki, tylko w kilku miejscach mogłam jechać po ulicy, spory kawałek musiałam przejechać wzdłuż ruchliwej drogi, po której jeżdżą TIRy i strasznie pylą. Ale to nie ważne.
Już po pierwszych kilku metrach czułam się przecudownie, miałam łzy szczęścia w oczach i śmiałam się do siebie jak głupia :D Rolki są lepsze niż terapia, obiecuję :)
Przy okazji pozwiedzałam Piaseczno, w którym wcześniej byłam tylko w celu pójścia do Rossmana i raz na basen :P
Miasteczko od strony trochę innej niż Puławska:
Park :)
Sam park niestety okazał się dość słaby, przede wszystkim bardzo zaniedbany, alejki niby betonowe ale potrzaskane strasznie. Ale i tak było warto :)
Plac miejski:
Tutaj na pewno jeszcze przyjdę i pokażę Wam więcej zdjęć :)
A całość od strony treningowej wyglądała tak:
Sto razy bardziej wolę to, od Chodakowskiej przed telewizorem. Jutro postaram się to powtórzyć, może trochę zmodyfikuję trasę :D
Jaki jest morał tej przydługiej historii, przez którą pewnie niewiele z Was przebrnęło, oprócz tego, że nie ma nic lepszego na chandrę, niż rolkowy zastrzyk endorfin?
Zamiast narzekać, spróbuj znaleźć rozwiązanie, bo czasem może ono być trywialnie proste :)
Buziaki!
14 kwietnia 2013
Prosto&Zdrowo #1 - Tuńczyk na obiad.
Większości osób wydaje się, że jedzenie zdrowo wymaga dużo czasu, pieniędzy i ciągłego siedzenia w kuchni. Coś w tym jest, na pewno nie możemy złapać pierwszej lepszej zupki chińskiej i mieć obiadu, trzeba nad tym trochę pomyśleć i ogólnie zacząć jeść świadomie, ale nie oznacza to, że musimy spędzać godziny przy garach.
Ja jestem leniem. Przyznaję się do tego i jestem mistrzem w dyscyplinie "jak coś zrobić, żeby się nie narobić" :D Ja wiem, że wśród blogerek piszących o samorozwoju, motywacji i dążeniu do samodoskonalenia wychodzę teraz baaaardzo słabo, ale co poradzę, taka już jestem i taką mnie musicie znosić :P
Ostatnio [po raz milion pięćset sto dziewięćsetny] postanowiłam wziąć się za siebie i trochę ogarnąć życie, zwłaszcza, jeżeli chodzi o mój sposób odżywiania, bo to już wołało o pomstę od nieba, nie mówiąc o stanie mojej cery, włosów i paznokci przy tym wszystkim.
Wkrótce spróbuję Wam opisać co i jak robię, ale czekam na pierwsze efekty, bo zwykle jak deklarowałam się na blogu, że biorę się za siebie, to następnego dnia szłam na pizze :P
Za to teraz chcę Wam pokazać jeden z moich ulubionych patentów na obiad, którego przygotowanie trwa jakieś 20 minut i nie wymaga absolutnie żadnych umiejętności kulinarnych ^^
Przygotowanie:
Polędwice wrzucamy na rozgrzaną patelnie, przyprawiamy (u mnie zdrowsza wersja wegety, sprawdzi się też mieszanka grillowa, do ryb, albo inny mix Waszych ulubionych przypraw) i smażymy z dwóch stron, aż zmieni kolor. Żeby sprawdzić czy jest gotowa można odciąć kawałek i sprawdzić czy przestała być różowa w środku :)
Do tego musztarda czy ketchup i mamy szybki, zdrowy obiad :)
W ramach uzupełniania witamin zrobiłam sobie jeszcze do tego smoothie z kiwi i grejpfruta i było super.
Tę samą polędwicę można też wsadzić w bułkę i zrobić sobie burgera, czy pociąć i ponadziewać na patyki razem z grillowanymi warzywami robiąc super szaszłyki.
A jakie są Wasze patenty na szybki obiad?
Chcecie więcej takich postów? Piszcie! :)
Ja jestem leniem. Przyznaję się do tego i jestem mistrzem w dyscyplinie "jak coś zrobić, żeby się nie narobić" :D Ja wiem, że wśród blogerek piszących o samorozwoju, motywacji i dążeniu do samodoskonalenia wychodzę teraz baaaardzo słabo, ale co poradzę, taka już jestem i taką mnie musicie znosić :P
Ostatnio [po raz milion pięćset sto dziewięćsetny] postanowiłam wziąć się za siebie i trochę ogarnąć życie, zwłaszcza, jeżeli chodzi o mój sposób odżywiania, bo to już wołało o pomstę od nieba, nie mówiąc o stanie mojej cery, włosów i paznokci przy tym wszystkim.
Wkrótce spróbuję Wam opisać co i jak robię, ale czekam na pierwsze efekty, bo zwykle jak deklarowałam się na blogu, że biorę się za siebie, to następnego dnia szłam na pizze :P
Za to teraz chcę Wam pokazać jeden z moich ulubionych patentów na obiad, którego przygotowanie trwa jakieś 20 minut i nie wymaga absolutnie żadnych umiejętności kulinarnych ^^
Bazą tego dania jest polędwica z tuńczyka, którą kupujemy w biedronce.
Produkt jest super i jak tylko trafimy na niego na zakupach, robimy spory zapas. Jest głęboko mrożony, więc nie zepsuje się szybko, a my mamy pewny pomysł na obiad zawsze w lodówce :)
Potrzebujemy:
- Polędwica z tuńczyka
- Przyprawy
- Patelnia grillowa (z braku grillowej ujdzie zwykła)
Do sałatki:
- Mieszanka sałat
- Pomidor
- Ogórek
- Ocet balsamiczny
- Oliwa z Oliwek
- Pestki dyni
Przygotowanie:
Polędwice wrzucamy na rozgrzaną patelnie, przyprawiamy (u mnie zdrowsza wersja wegety, sprawdzi się też mieszanka grillowa, do ryb, albo inny mix Waszych ulubionych przypraw) i smażymy z dwóch stron, aż zmieni kolor. Żeby sprawdzić czy jest gotowa można odciąć kawałek i sprawdzić czy przestała być różowa w środku :)
Do sałatek używam zawsze gotowych miksów sałat. Chodzi opinia, że są one niezdrowe, że dodaje się do nich konserwantów itd. Ja wiem tyle, że nasi znajomi kucharze i restauratorzy sami takie miksy polecają, głównie dlatego, że nie trzeba kupować 5 różnych rodzajów sałat, żeby coś takiego uzyskać. U mnie w domu są dwie osoby i gdybyśmy miały to wszystko kupować pojedynczo, to połowa leciałaby do śmieci. Oczywiście ujawnia się tu też moje lenistwo :P Otwieram paczkę i mam praktycznie gotową sałatkę :D Jest to też super przydatne, kiedy robię sobie sałatkę do zabrania ze sobą na zajęcia.
Do obiadu wysypuję trochę miksu na talerz, dodaje pomidory, ogórka, czasem paprykę, polewam całość octem balsamicznym i oliwą z oliwek i posypuję pestkami dyni lub słonecznika. Pestki można też wcześniej uprażyć na patelni :)
Do tego musztarda czy ketchup i mamy szybki, zdrowy obiad :)
W ramach uzupełniania witamin zrobiłam sobie jeszcze do tego smoothie z kiwi i grejpfruta i było super.
Tę samą polędwicę można też wsadzić w bułkę i zrobić sobie burgera, czy pociąć i ponadziewać na patyki razem z grillowanymi warzywami robiąc super szaszłyki.
A jakie są Wasze patenty na szybki obiad?
Chcecie więcej takich postów? Piszcie! :)
Etykiety:
gotowanie
,
kuchnia
,
prosto i zdrowo
,
przepisy
,
tuńczyk
,
zdrowe ożywianie
,
zdrowie
10 kwietnia 2013
Fryzura tygodnia #5 Koczek do ćwiczeń
Dzisiaj fryzura, którą chodząc na siłownię robiłam sobie codziennie.
Trzyma włosy w miejscu przy podskokach, bieganiu, nie przeszkadza przy ćwiczeniach w leżeniu.
Myślę, że każda długowłosa dziewczyna aktywna fizycznie powinna ją przetestować :)
Wykonanie?
Zaczynamy od kucyka na czubku głowy.
Potem włosy zwijamy w ślimaczek i asekurujemy kolejną gumką.
U mnie wychodziło to zdecydowanie lepiej, kiedy nie miałam tak mocno wycieniowanych włosów :P
I najważniejsza część:
Cały kok dookoła asekurujemy wsuwkami. W trakcie można sobie poskakać, żeby sprawdzić czy się trzyma ^^
Et voila!
My ćwiczymy i nic się nie rozpada ani nie przeszkadza :)
A jakie są Wasze ulubione fryzury do ćwiczeń?
Etykiety:
fryzura tygodnia
,
fryzury
,
pielęgnacja włosów
,
włosy
7 kwietnia 2013
Matowy wynalazek od Essence - Stay Matte lip cream 02 Smooth berry
Kolejna z nowości mojej ulubionej firmy :)
Szał na matowe "błyszczyki" trwa już od jakiegoś czasu, zaczęło się chyba od Manhattanu, a potem już poleciało. Ja do tej pory nie miałam niczego w tym stylu, jednak na essence postanowiłam się skusić ^^
Produkt jest w opakowaniu charakterystycznym dla błyszczyków stay all day z tej firmy, aplikator jest inny, bo bardziej klasyczny.
Rozprowadza się fajnie, ale kolor jest tak intensywny, że trzeba uważać przy kącikach, ja używam też do niego konturówki.
Trzyma się całkiem nieźle, ale nie podam Wam konkretnej ilości godzin ^^ Po jedzeniu czy piciu oczywiście trzeba poprawić.
Wykończenie jest oczywiście matowe, ale nie daje efektu suchych, ściągniętych ust. ]
Kosmetyk jest bardzo fajny, ale kolor tak intensywny, że ja praktycznie nie mam kiedy go używać ^^
Dlatego też nie wiem czy jest sens, żebym dokupywała kolejne odcienie.
Znacie?
Testowałyście?
Co sądzicie?
Etykiety:
błyszczyk
,
essence
,
lip cream
,
pomadka
,
stay matte lip cream
6 kwietnia 2013
Najfajniejsze w marcu...
...czyli ulubieńcy :)
Seria którą kiedyś rozpoczęłam, a potem przepadła. Myślę, że fajnie będzie do niej wrócić :)
Najpierw kosmetycznie:
1. Malinowy krem do rąk Balea - pachnie cudownie i ma lekką konsystencję, dzięki czemu można uzywać go "w biegu"
2. Suchy szampon batiste w wersji dla średnich włosów - nie zostawia takiego strasznego białego pyłu. Polecam ciemnym blondynkom stanowczo.
3. Paletka maybelline w kolorze 95 coral oasis - mam ja ze Stanów i nie wiem czy ta wersja kolorystyczna jest dostępna u nas. Przy pomocy pierwszego i ostatniego cienia można zrobić bardzo ładny dzienny makijaż :)
I teraz niekosmetycznie :)
Podobno cytowanie Marylin to obciach. Ja tam się nie znam, ale ten tekst bardzo do mnie trafia w tym momencie ^^
Muzycznie:
Sporo piosenek męczyłam w zeszłym miesiącu, ale spróbuję się ograniczyć do kilku:P
I powód do dumy - zaliczenie wszystkich poprawek! :D
Znacie coś z moich ulubieńców?
Seria którą kiedyś rozpoczęłam, a potem przepadła. Myślę, że fajnie będzie do niej wrócić :)
Najpierw kosmetycznie:
1. Malinowy krem do rąk Balea - pachnie cudownie i ma lekką konsystencję, dzięki czemu można uzywać go "w biegu"
2. Suchy szampon batiste w wersji dla średnich włosów - nie zostawia takiego strasznego białego pyłu. Polecam ciemnym blondynkom stanowczo.
3. Paletka maybelline w kolorze 95 coral oasis - mam ja ze Stanów i nie wiem czy ta wersja kolorystyczna jest dostępna u nas. Przy pomocy pierwszego i ostatniego cienia można zrobić bardzo ładny dzienny makijaż :)
I teraz niekosmetycznie :)
Absolutnie genialna książka, trochę w stylu Masłowskiej, ale moim zdaniem lepiej napisana. Sposób, w jaki główny bohater postrzega świat totalnie do mnie trafia, a to, że fabuła opiera się na wątku miłosnym nie ma żadnego znaczenia :)
Muzycznie:
Sporo piosenek męczyłam w zeszłym miesiącu, ale spróbuję się ograniczyć do kilku:P
I powód do dumy - zaliczenie wszystkich poprawek! :D
Znacie coś z moich ulubieńców?
Etykiety:
balea
,
batiste
,
cienie
,
krem do rąk
,
książki
,
maybelline
,
muzyka
,
suchy szampon
,
ulubieńcy
5 kwietnia 2013
Haul - dawno nie byłam w Rossmanie ^^
Coś, co uwielbiam, czyli zakupy z mamą w Rossmanie i uzupełnianie zapasów :)
Produkty do włosów - wszytko ulubieńcy i wszystko akurat było w promocji :)
Gumki i wsuwki, które uciekają mi z łazienki jak nie patrzę...
Listerine zero - bo klasycznym można się zabić
Ulubione chusteczki alterry, poprzednie opakowanie się kończy.
Kupiłyśmy jeszcze kilka herbat, które już mi się spodobały i "mleko" owsiane, którego jestem bardzo ciekawa. Bo skoro krowiego nie powinnam, a sojowe też najzdrowsze nie jest, to czego używać..?
Przydałyby się jeszcze zakupy odzieżowe i byłabym na jakiś czas usatysfakcjonowana :)
3 kwietnia 2013
Fryzura Tygodnia #4 - Pseudowarkocz dla amanualnych ^^
Dzisiaj fryzura NAPRAWDĘ prosta.
I jak zobaczę komentarz "ładna, ale ja bym tak nie umiała" to będę strzelać :D
Dobra dla włosów od średnich w górę :)
Oczywiście najlepiej to wygląda z przeźroczystymi gumkami :)
Tutorial:
Wszystkie z Was, które pisały mi ostatnio, że "nie umieją" zobowiązuję do spróbowania tej fryzury :)
Etykiety:
fryzura tygodnia
,
fryzury
,
pielęgnacja włosów
,
włosy
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)