24 lutego 2016

Nika zrzuca #2 - Przygotowania

Nie wiem czy jeszcze pamiętacie mój post o wizycie u dietetyczki. Jeśli myślicie, że od tamtej pory ostro cisnę i zrzuciłam już całą zbędną tkankę tłuszczową, to niestety, ale nie wyszło ;) Przyszedł wyjazd, potem święta, rozeszło się po kościach, a raczej po boczkach. 


Znalezione na in-pursuit-of-fitness.tumblr.com

Nie wiem ile od tamtej pory przytyłam, bo obraziłam się na wagę i centymetr, jak również na jeansy w H&Mie - do tej pory nie wiem, jak one mogły mi to zrobić. Postanowiłam, że najwyższa pora coś ze sobą zrobić. Ale żeby nie rzucać się od razu na głęboką wodę, po konsultacjach z moim cudownym mężczyzną, postanowiłam podejść do tego na spokojnie, powoli.

Namówił mnie na liczenie kalorii. Nie byłam pozytywnie nastawiona do tej opcji, bo kiedyś już to liczyłam i nie podobało mi się bycie niewolnikiem wagi kuchennej. Mój facet wytłumaczył mi jednak, że nie chodzi tutaj o aptekarską dokładność, tylko o oszacowanie mniej więcej ile tego wszystkiego wychodzi. Bo okazuje się, że rzeczy, które nam się wydają superzdrowe i niewinne, potrafią być bardzo kaloryczne.

Od tygodnia prowadzę więc dziennik żywieniowy na stronie myfitnesspal.com. Strona jest super, bo większość produktów, których używam jest już tam dodana, często w takich jednostkach jak łyżka czy filiżanka, co bardzo ułatwia dodawanie produktów. Korzystałam z tej aplikacji/strony już wcześniej, ale nie była ona wtedy tak popularna w Polsce i praktycznie każdy produkt trzeba było dodawać samemu. Teraz to moment. Można też dodawać produkty przez samo zeskanowanie kodu kreskowego w aplikacji ;)

Drugą stroną, która mi pomaga jest ilewazy.pl. To z kolei jest super, bo autorzy pokazują ile ważą konkretne porcje, na zdjęciach. Znajdziemy tam też różne przygotowane już dania domowe (i mniej domowe), co pozwala na oszacowanie kaloryczności posiłków, których nie przygotowywaliśmy. Ta strona ma też własny kalkulator, więc używam jej też jak np. gotuję coś bardziej skomplikowanego czy coś piekę, żeby policzyć ile kalorii ma całość, a potem konkretne porcje.

Dziennik prowadzę na luzie, ale skrupulatnie – ląduje tam każdy napój, każda przekąska. Ale nie pilnuję jakoś desperacko tego, co jem. Na bankiecie na którym byliśmy w piątek jadłam co chciałam, potem dodałam ryczałt 2000 kcal do bilansu. Stąd taki skok na poniższym wykresie. Traktuje ten tydzień (i pewnie jeszcze przyszły) jako taki rozbieg. Chcę zobaczyć ile w rzeczywistości zjadam i nad czym muszę jeszcze popracować.

Wykres zjedzonych kalorii z ostatniego tygodnia. Słupek z dzisiaj jest taki malutki, bo dzień się jeszcze nie skończył ;)


Oprócz liczenia kalorii staram się coś ćwiczyć, wychodzi różnie :P Dołączyłam też zimno-gorące prysznice na uda i pośladki, żeby wspomóc walkę z cellulitem. W przyszłym tygodniu planuję się zważyć, pomierzyć i już mocniej trzymać się wyznaczonego bilansu – 1750 kcal. Jeżeli to nic nie zmieni, będę ciąć dalej/dokładać aktywność.

Na myfitnesspal.com możecie mnie dodać do znajomych – jak zwykle, pannanika :) Trzymajcie kciuki za progres!


Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)


22 lutego 2016

Organizery z Biedronki - Haul :)


Od dziś w Biedronkach znów można dostać kultowe już w blogosferze organizery na kosmetyki i biżuterię. Okazja jest niezła, bo każdy z nich kosztuje tylko 9,99. Raczej ciężko dostać tego typu produkty w podobnej cenie. Dlatego z samego rana przeszłam się do Biedronki po kilka organizerów - moja szafka w nowej łazience wymagała poważnej interwencji. 


Zdecydowałam się na 4 organizery. Pierwszy z nich, taki z miejscem na szminki i kilka większych rzeczy, już mam. Ale jest na tyle wygodny, że postanowiłam kupić taki kolejny. 


Drugi - na pędzle, tusze itp. - bardzo fajny i przydatny. Ten najniższy pojemnik mógłby być odrobinę wyższy, ale w takim rozmiarze nadaje się na to, żeby położyć na nim np. gąbeczkę do makijażu.


Pudełeczko z pokrywką, dedykowane na waciki itp. Myślę, że ta część z dziurką będzie też spoko na gumki do włosów :) Fajnie, że ma pokrywkę, bo schowane tam rzeczy, nie będą się kurzyć. 


Na koniec został organizer już typowo na biżuterię - i z niego jestem najmniej zadowolona... Jest za niski i naszyjniki i tak leżą. Te dziurki na kolczyki są niewygodne i mogłoby ich być trochę więcej... Sprawdzi się raczej na bransoletki i pierścionki. 


Także jeżeli szukacie sprzętu, który pomoże Wam uporządkować swoją toaletkę, to lećcie do Biedronki :) A ja wkrótce pokażę Wam jak wykorzystałam te organizery w mojej łazience :)

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

18 lutego 2016

Zoeva Rose Golden - paletka dla każdego?


Dziś chcę Wam opowiedzieć o paletce cieni do powiek, którą dostałam na święta. Jest to paleta marki Zoeva, wersja kolorystyczna Rose Golden. Czy paleta mi się spodobała i czy warto ją kupić? Czytajcie dalej :)


Paletka mieści się w papierowym magnetycznym opakowaniu - bez lusterka. Aby nie otwierała nam się przypadkiem, producent wsadził ją jeszcze w kartonik - jego kolorystyka i wzór są takie same, jak właściwej palety. Opakowanie jest porządne, jeszcze nic mi się nie zniszczyło, dodatkowo nie ma tutaj ryzyka urwania zawiasów czy połamania zamknięcia ^^


Znajdziemy tutaj 10 cieni - 3 matowe i 7 metalicznych. Mają fajną konsystencję, raczej się nie osypują, te metaliczne wręcz ślizgają się po powiece. Metalicznych używam chyba wszystkich, z matów często posiłkuję się Luster jako bazą i Wonder Full w załamaniu. Jedynym cieniem, którego nie użyłam chyba ani razu, jest Harmony. Jeśli miałabym wskazać, czego mi tu brakuje, to chętnie widziałabym w tej palecie jeszcze jeden cień do załamania, tym razem jaśniejszy. Wtedy nie musiałabym otwierać innych palet przy makijażu. 


Swatche pokazują, jak dobrze napigmentowane są te cienie. I naprawdę nie znikają przy blendowaniu, ładnie się łączą, nie robi się z tego jedna wielka szara plama, jak to bywało przy tańszych paletkach, których używałam. Cienie są raczej ciepłe, w odcieniach różu i złota (wpadającego czasem w miedź) więc będą dobre dla niebieskich i zielonych oczu, ale wydaje mi się, że brązowe oczy również uda się nimi ładnie podkreślić ^^ Poniżej dla zainteresowanych skład.


Cena tej palety nie jest bardzo wygórowana - z przesyłką zapłacimy za nią około 80 zł, na przykład tutaj. Myślę, że jak za taką jakość, jest naprawdę warta takiej ceny. Zamiast kupić kilka palet tańszych marek, na które później będziemy się tylko wkurzać i suma summarum pójdą w odstawkę, lepiej kupić jedną paletę, której używanie będzie nam sprawiało przyjemność. 

Ja jestem nią zachwycona i pewnie za jakiś czas dokupię jeszcze jedną paletę tej firmy, w nieco innej tonacji. Myślę, że mogę ją polecić każdemu, kto lubi tego typu kolorystykę i metaliczne cienie. 

Znacie palety Zoeva? Możecie mi jakąś polecić? :) 



Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

14 lutego 2016

6 walentynkowych randek last minute - w Twoim domu!

Dzisiaj walentynki!

Święto nie przez wszystkich lubiane, ale moim zdaniem bardzo przyjemne :) Nawet jeśli aktualnie nie macie drugiej połówki, z którą moglibyście spędzić ten dzień, warto wybrać się na randkę... z przyjaciółmi :)

No dobra, ale co zrobić? Nie ma sensu pakować się do kawiarni czy restauracji (zwłaszcza, jeśli nie mieliście wcześniejszej rezerwacji), to samo dotyczy kina. Na szczęście jest wiele mega fajnych opcji na spędzenie tego dnia we własnym domu, bez tłumów i zgiełku :)

Takiego misiaczka dostałam. Prawda, że cudowny? :)

1. Degustacja 

Kupcie kilka różnych fajnych ciastek w ulubionej cukierni, zaparzcie ulubioną herbatę i zróbcie sobie degustację ;) Możecie zrobić ranking, zgadywać smaki z zasłoniętymi oczami, po prostu bawić się jedzeniem :)

2. Zróbcie sushi

Nie sądzę, żeby w dzisiejszym dniu pójście do susharni miało większy sens, ale zrobienie sushi samemu w domu jest tak proste, że nie ma powodu z niego rezygnować :) Składniki kupicie w każdym supermarkecie - jeśli chcecie trochę zaoszczędzić, to w specjalnych azjatyckich sklepach można kupić większe opakowania, które w przeliczeniu wyjdą taniej. Samo zawijanie to najlepsza zabawa. Dokupcie do tego Choyę i macie pyszną, romantyczną kolację gotową :)

3. Planszówki 

Najlepszy sposób na spędzenie wieczoru. Serio. Jeśli żadnej nie macie i nie chcecie wydawać kasy na taką bardziej skomplikowaną, to polećcie do sklepu chociażby po Chińczyka i domino. Jeśli chodzi o planszówki, które polecam ( i da się w nie sensownie grać w dwie osoby) to: Pociągi, Super Farmer, Kolejka, Dobble. Dobrą opcją będą też puzzle :)

4.  Netflix&Chill

Od niedawna w Polsce można legalnie korzystać z netflixa. Miesiąc próbny macie za darmo. A dokładne znaczenie hasła "netflix&chill" sobie wyguglujcie :3

5. Zbudujcie fort!

Pamiętacie tę zabawę z dzieciństwa? Zbudujcie fort z krzeseł, poduszek i kocy. Zróbcie go tak przytulnie jak się tylko da, ozdóbcie światełkami (tylko nie świeczkami, nie chcę być odpowiedzialna za pożary!). Do środka zabierzcie wino, przekąski i laptopa na którym odpalicie film, a jeśli wolicie pogadać, to odpalcie sobie filmik z kominkiem ;)

6. Dowiedzcie się czegoś o sobie!

Psychologowie opracowali 36 pytań, które prowadzą do miłości. Podobno testowano to na ludziach, którzy zupełnie się nie znali, a w kilku przypadkach skończyło się to ślubem! Wy możecie wykorzystać te pytania, żeby się lepiej poznać :) Na przykład siedząc w forcie :P

No dobra, to ja już kończę to pisanie, bo przecież ciastka same się nie kupią :P Miłych walentynek!



Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

11 lutego 2016

Co u mnie? Ferie, koty, magisterka, pączki, przeprowadzka - update :)

Cześć :)

Ostatnio sporo się u mnie działo, a że bardzo dawno nie pisałam do Was tak o, o niczym, to postanowiłam dzisiaj trochę pogadać :)

Moja cudowna bluzka w koty - prawda, że zajebista? :D



Tydzień temu napisałam ostatni egzamin sesji - w sumie ostatniej w moim życiu, bo w przyszłym semestrze mam już tylko seminarium i jedno konwersatorium, które musi być ocenione przed sesją. Czekam jeszcze na dwie oceny, ale myślę, że nie będą złe :) Także teraz zostało mi napisanie pracy magisterskiej i obrona ^^ Mam plan, żeby napisać większość jak najszybciej i mieć to z głowy, żeby zacząć szukać pracy zawodowej – przecież ocipieję siedząc 6 dni w tygodniu w domu. Ale póki co cieszę się feriami :)

Noooo a jeśli mówimy o domu, to z początkiem roku praktycznie całkowicie wyprowadziłam się od mamy. Nie było to łatwe, ani technicznie, ani emocjonalnie, ale już się przyzwyczaiłam i teraz bawię się w perfekcyjną panią domu xD.

Od niedawna do Warszawy wrócił Dunkin Donuts - kupa cukru, ale uwielbiam :)


A co do bloga: chcę pisać więcej, ale nie na siłę. Także bądźcie cierpliwi, coś się będzie pojawiać ;) Możecie dać znać w komentarzach jakie tematy interesują Was teraz najbardziej – zobaczymy, co się da zrobić ;)


Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...