Nie ma nic gorszego niż uczucie suchej skóry. No dobra, ok, może kilka rzeczy jest, ale wiecie o co chodzi, prawda?
Specyfika mojej pracy (przewalanie ciuchów w tę i z powrotem) sprawia, że moje dłonie są wiecznie suche. Wiecznie. Za równo w domu jak i w pracy przetestowałam już multum kremów do rąk. Dzisiaj chcę Wam pokazać piątkę, którą lubię najbardziej :)
Nie będę się zagłębiać szczegółowo w składy i opisy producenta. To będą tylko moje szybkie przemyślenia.
1. L'occitane z 20% masła shea - To jest bardzo gęsty, treściwy krem. Raczej na noc niż do codziennego używania. Jest drogi, ale turbo wydajny! Miałam największą tubkę i zużywałam ją jakieś sto lat :D Moim zdaniem działa bardzo dobrze.
2. DaBa - biedronkowy krem z orzechami ziemnymi - PACHNIE JAK WAFELKI. Serio. Mam ochotę na wafelka za każdym razem, jak go używam :D A tak poza tym? Krem jest treściwy i dobrze się spisuje :)
3. Alterra krem granat&aloes - pachnie tak samo jak odżywki do włosów z tej serii. Jest delikatny, dobry do codziennego używania, do torebki.
4, Balea malinowa - pachnie przepięknie, jak malinowa mamba <3 Ma wygodne opakowanie z pompką, ale to nie pozwala na noszenie go w torebce. Dobrze go postawić na biurku lub przy umywalce. Jest lekki, szybko się wchłania.
5. Eveline aksamitne dłonie - na ten trafiłam przypadkiem w pracy. Pachnie jak pomarańczowe galaretki w czekoladzie :D Tak, mam słabość do kremów o spożywczych zapachach :P Jeśli chodzi o jego działanie, to jest bardzo podobny do tego z Balei. Lekka konsystencja, szybkie wchłanianie, wygodny w częstym użyciu.
Jeśli miałabym czegoś NIE polecać, to kremów Ziaji. One w najlepszym wypadku ładnie pachną, ale robią niewiele...
A jakie są Wasze ulubione kremy do rąk? Chętnie przetestuję kolejne :D