29 lipca 2014

Mango mambo!

Pora na recenzję pierwszego produktu z wielkich zakupów w DM. Zacznę od dezodorantu, bo jego póki co najlepiej przetestowałam.


Ten dezodorant wzięłam tylko dlatego, że zaciekawił mnie zapach. Zobaczyłam mgiełkę, ale była dosyć droga. To cudeńko było taniutkie - 0,75 euro? Jakoś tak. Zwróciłam uwagę tylko na cenę i zapach. Nie spojrzałam na skład...


Który jest bardzo dobry! Nie wiem jak Wy, ale ja staram się zwracać uwagę na to, żeby w moich dezodorantach nie było aluminium i parabenów. Tu nie ma. I to za 0,75 euro!


Na koniec najważniejsze - działanie. A działa bardzo dobrze, nawet przy największych upałach. 
Myślę, że te dezodoranty to coś, co będę sobie ściągać z DM przy każdej okazji. Hit!

Znacie ten dezodorant? a może macie innych ulubieńców?


Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

27 lipca 2014

Biedronkowe cienie do powiek - neon colour

Podczas ostatniej kosmetycznej akcji w Biedronce wypatrzyłam takie o dziwactwa. Neonowe cienie w sztyfcie. Pomyślałam - czemu nie. I wzięłam. 


W pudełku były cztery wykręcane sztyfty. Różowy, fioletowy, niebieski i żółty. Mają śmieszną konsystencję... Jakby... bardzo miękkie kredki świecowe? Kryją przyzwoicie, ale trzeba kilka razy tą "kredką" przejechać. U mnie sprawdzają się przede wszystkim w charakterze kresek.



Trwałość mają dobrą, wytrzymują cały dzień na powiekach. Mimo wszystko nie jest to zbyt profesjonalny produkt makijażowy, raczej taka zabawka. Myślę, że będą fajne dla nastolatek, które dopiero zaczynają się bawić z makijażem. Kolory są świetne na wakacje!



A co Wy o tym sądzicie?

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)




25 lipca 2014

Cudeńko: NYX- soft matte lip cream - antwerp

Dzisiaj o tym cudnym produkcie do ust, o którym wspomniałam w ostatnich ulubieńcach


Ten 'matowy błyszczyk' od Nyxa znajduje się w dosyć zwyczajnym, błyszczykowym opakowaniu. Aplikator też jest bardzo zwyczajny. Ale to dobrze, dzięki temu można go nałożyć praktycznie bez patrzenia w lusterko. Kolor? Jeśli przyjrzycie się moim zdjęciom i zdjęciom innych dziewczyn, zobaczycie, że ciężko go uchwycić. Ni to koral, ni to brudny róż. Ważne jest jedno - jest śliczny.


Produkt jest bardzo trwały. Wytrzymuje na ustach kilka godzin, nawet gdy jemy i pijemy. W dodatku ściera się równo i nie wygląda to durnie. A mogłoby! Koszt w douglasie to ok. 32 zł, na minti wychodzi trochę taniej z tego co widziałam.


Myślę, że zainwestuję jeszcze w kilka kolorów tego produktu. Stanowczo.

A co Wy o nim sądzicie?

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

23 lipca 2014

Multifunkcyjny krem BB od Lirene


Recenzję tego produktu obiecywałam Wam od dawna. Wreszcie jest :)
Krem BB robi u mnie za lekki podkład. Używam go w te dni, kiedy nie potrzebuję perfekcyjnego krycia - czyli ostatnio bardzo często ;)


Ma bardzo ładny, delikatny zapach. Jest lekki i łatwo rozprowadza się palcami. Kolor stapia się ze skórą, nie odcina się. Wymaga jednak poprawek korektorem i przypudrowania. Ma bardziej żółte/oliwkowe tony, niż różowe. Odrobinę nawilża.



Powyższe zdjęcia pokazują krycie. Jak widać nie zakrywa większych przebarwień, ale ładnie wyrównuje koloryt skóry. Moim zdaniem jest bardzo fajny, podoba mi się o wiele bardziej niż ten z Under20.

Co sądzicie?

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)

21 lipca 2014

Ulubieńcy czerwca i połowy lipca :)

Nie udało mi się napisać o ulubieńcach czerwca, a zaraz wyjeżdżam, więc z lipcowymi też będzie ciężko. Z tej okazji troszkę ulubieńców pojawi się teraz :)


Na pierwszy ogień kosmetyki:

NYX soft matte lip cream w kolorze antwerp zawładnął ostatnio blogosferą. Nic dziwnego, bo jest genialny. Piękny kolor, świetna formuła i trwałość. Wkrótce więcej o nim :) 
Dezodorant Balea mango mambo mam dopiero od wtorku, ale... zakochałam się! Pięknie pachnie, cudnie działa, o nim też na pewno będzie recenzja!
W buteleczce po lakierze kryje się moja własna mieszanka do olejowania. Tak, przekonałam się. I chyba działa! 
Balsamy eos przyjechały do mnie niedawno ze stanów. Mam smaki honeysuckle i truskawkę. Działają bardzo dobrze, smakują super i są w 100% eko. Czego chcieć więcej?


Jeżeli chodzi o dodatki, to ostatnio mam mega fazę na kokardy we włosach, w różnych konfiguracjach. Chcecie zobaczyć przykładowe fryzury z ich użyciem? :) Wszystkie kupiłam w claire's, oprócz tej dużej pomarańczowej, którą zrobiłam sama :)

Odzieżowym ulubieńcem są...


Sandałki crocs huarache. Zakochałam się w  nich kiedy tylko zobaczyłam je u innookiej na instagramie. A kiedy je przymierzyłam w sklepie, powiedziałam że chce nożyczki do odcięcia metek i nie mam zamiaru ich zdejmować. Najwyodniejsze sandały ever! Po 8 godzinach stania w pracy w tych butach prawie nie czuję bólu nóg. Po 4 godzinnym spacerze po Warszawie było już ciut gorzej (no ile można łazić? :D ) ale nic się nie obtarło, po prostu zmęczyły mi się stopy - klasycznie. Polecam te buty każdemu!

Przechodząc do kwestii kulturalnych:



Dwa filmy, które rozwaliły mnie na łopatki: 

Grand Budapest Hotel - totalnie mój poziom absurdu. Jeżeli oglądałyście "Jak obsługiwałem angielskiego króla" to tutaj klimacik jest podobny. Komedia, ale nie durna, świetne postaci i obsada. Polecam!

Maleficent - czy też Czarownica, to historia disneyowskiej Śpiącej Królewsny opowiedziana ze strony "Złej Czarownicy", granej przez Angelinę Jolie. Świetne kostiumy, genialna charakteryzacja i prześliczna scenografia/efekty. Jeden z ładniejszych filmów, jakie widziałam.





Breaking Bad oglądam dopiero drugi sezon - ale jaki to dobry serial! Niby niewiele się dzieje przez cały odcinek, ale zawsze ma się ochotę odpalić kolejne. I te osobowości!

Glee obejrzałam już całe. Uwielbiam musicale, uwielbiam covery, uwielbiam licealne dramaty :D Naprawdę dobrze mi się ten serial oglądało. 

Muzyczni ulubieńcy:






Czyli króluje Ed Sheeran ;) Swoją drogą, chciałam kupić tę płytę. Ale jak zobaczyłam cenę 65 zł w empiku, to mi się odechciało, spotify musi wystarczyć...

Mam też nowy ulubiony kanał na youtubie, ale zupełnie nie urodowy, tylko... książkowy :)



Nie miałam pojęcia, że są takie kanały jak booksandquills! Jestem w książkowym niebie <3 Myślicie, że są takie polskie kanały dobrej jakości? Muszę poszukać.

I na koniec całkiem randomowy ulubieniec:


Berlin! Moją relację z wycieczki możecie zobaczyć tutaj, a haul z drogerii dm - tutaj

Długi ten post wyszedł, prawda? 
Opowiedzcie mi o swoich ulubieńcach!

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)










17 lipca 2014

Berlin na zdjęciach :)

Obiecałam Wam małą fotorelację z mojej dwudniowej wycieczki do Berlina. Bez zbędnego gadania, zapraszam! :)


Kawałki Muru Berlinskiego


Czy to kamyczki?


Oj nie... 
Po podejściu było aż czuć uderzenie mentolu :D


Królik. W samym centrum miasta :D Przy jakimś biurze czy restauracji :)


Pomnik pomordowanych Żydów Europy



Brama Brandenburska 


Lush



Sprewa




Pergamon (?)


Strandbar Mitte - to była pierwsza plaża miejska w Berlinie. Po otworzeniu kolejnych usunięto stąd piasek, ale bar plażowy został. Bardzo chciałam odwiedzić to miejsce, bo pisałam o nim w moim licencjacie :P Bardzo fajny klimat!





Dunkin Donuts!


Świętowanie mistrzostwa świata!
Trafiłyśmy akurat na dzień, kiedy reprezentacja pokazywała narodowi puchar pod bramą Brandenburską. Caaaaałe miasto było pełne ludzi poubieranych w barwy narodowe. A najbardziej rozwaliły mnie mercedesy s-klasy, którą jeździła reprezentacja i jej ekipa, z podpisem "Weltmeister fahren Mercedes-Benz" (mistrz świata jeździ mercedesem :P ). Podziwiam realtime marketing, dwa dni na ogarnięcie mieli!


Widok z peronu dworca (który ma cztery piętra peronów, serio) na "dzielnicę parlamentarną". Bundestag, Reichstag, siedziba kanclerz, a w tle sony center. 


Best, donuts, EVER. 
Te dostępne w PL się do nich nie umywają, chyba, że ja nie znam jakiejś sekretnej miejscówy. 


Ogólnie bardzo mi się podobało i chętnie pojadę tam jeszcze raz, żeby pozwiedzać "dogłębniej". Dwa dni to jednak mało. 
Nie ma tu zdjęć z parku Garten der Welt, bo są na aparacie mojej mamy, ale to miejsce też polecam! Trzeba podjechać spory kawałek pociągiem pod miasto, ale można zobaczyć jak wyglądają ogrody orientalne, chińskie, renesansowe... Ja nie jestem jakąś zapaloną ogrodniczą, a bardzo mi się podobało. Jak zgarnę zdjęcia od mamy to wrzucę kilka na FB :)


Na koniec mały negatywny akcent. 
Mówi się, że to Polacy są syfiarze, chamy, itp itd. 
Powiem tak. Kilka stolic europejskich udało mi się już zobaczyć i... wszędzie jest tak samo :)
Dlatego strasznie mnie wkurza gadanie o tym jaka to Warszawa jest beznadziejna a Polacy śmiecą i w ogóle. Swoją drogą poznałam tam Brytyjczyka mieszkającego w Berlinie, który Warszawą i Krakowem się zachwycał ;) 
A o co mi chodzi?


To jest Alexanderplatz, miejsce dosłownie kilometr od centrum. Plac wielkości... Placu zamkowego w Warszawie może? CAŁY był zawalony śmieciami. I sorry, ale nie były to śmieci, które można było zobaczyć w okolicach strefy kibica, czyli porwane girlandy czy puszki po piwie, ale torby z primarka i papierki z burgerkinga. Śmietniki przepełnione, dzieci bawią się we wrzucanie śmieci do fontanny, byliśmy świadkiem jak jedna pani cisnęła butelką po piwie (która oczywiście potłukła się w drobny mak). A policja stoi obok i patrzy :3


Ale to było w sumie jedyne miejsce, które zrobiło na mnie negatywne wrażenie, w dodatku byłam mega zmęczona po podróży, całym dniu na nogach z plecakiem na plecach i po rzezi w Primarku :D Do Berlina na pewno jeszcze pojadę, tym razem na dłużej. W końcu to tak blisko stąd!

Kto jeszcze nie widział postu z haulem z drogerii DM? ZAPRASZAM!

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)



16 lipca 2014

Dm Haul! Czyli Nika była w Berlinie :P

Hej!
Wczoraj w nocy wróciłam z Berlina. O całym zwiedzaniu opowiem Wam prawdopodobnie jutro, miasto jest przepiękne :) Ale to wymaga większego nakładu pracy, a ja spieszę się dzisiaj do roboty, więc szybko pokażę Wam co wyniosłam z Drogerii Dm (którą byłam zachwycona...)


Sama drogeria generalnie baaardzo przypomina Rossmana. Podobny układ, podobna grupa asortymentowa (aczkolwiek wydaje mi się, że tu jest dużo więcej jedzenia). To co odróżnia dm od przeciętnego Rossmana, to moim zdaniem większa ilość produktów marek własnych. Przede wszystkim chodzi tu o Alverde (odpowiednik Alterry) i Balea (odpowiednik Isany, ale zdecydowanie lepszy - moim zdaniem). Na tych dwóch markach przede wszystkim skupiłam swoje zakupy, dorzucając coś z limitki essence i z p2. Starałam się nie brać rzeczy, które mimo wszystko da się kupić w Polsce w podobnej jakości i cenie, a także nie szaleć z rzeczami, których nie potrzebuję (stąd tak mało kolorówki :P). Nie szalałam też z produktami, które kosztowały więcej niż 3 euro, żeby nie przepuścić tam majątku.


Nie pamiętam dokładnych cen, najtańsza rzecz kosztowała chyba 0,75 euro a najdroższa 3,75. Za to wszystko, plus butelka picia i woda kolońska, którą wzięła moja mama kosztowało 31 euro, po 10% rabacie, na który się załapałyśmy z okazji otwarcia tej konkretnej drogerii. 


Produkty z Balea:
Dezodorant mango mambo - on chyba był najtańszy, a pachnie genialnie i nie ma aluminium!
Odżywki do włosów - More blond i Oil repair - bez silikonów, myślę, że będą super!
Krem do ciała kokosowy - kosztował niewiele, a ma bardzo fajny skład (dużo naturalnych olejków, brak parabenów, tylko jeden silikon) i pięknie pachnie kokosem :) Myślę, że będzie używany i do ciała i do włosów :)
Dwie pianki do golenia - pełnowymiarowa Blueberry love i miniaturowa Carribean Dreams - wzięłyśmy je głównie dla tego, że są tanie! Duża to chyba 1,75 euro, mała około 1 euro. Pytanie jak się będą spisywać, no ale u nas nie widziałam tak tanich, działających pianek. No i ciekawe zapachy :)



Tu pozostałe produkty:
Olejek różany Relax - chciałam wziąć porzeczkowy, ale już go nie ma. Mam nadzieję, że ten  też będzie się sprawdzał... 
Krem do włosów z olejkiem avocado i masłem shea - czyli mamy produkt dedykowany do kremowania włosów :D Ponoć można go używać za równo przed jak i po myciu - no zobaczymy... 
Jajeczko z ebelin - jedno mam, ale używam go od grudnia i myślę, że wkrótce nadejdzie jego czas. Jest na tyle dobre, że postanowiłam zrobić zapas. Koszt około 2,75 euro.
Dwa produkty z limitowanki Essence "wave goddess" - spray do włosów, który ma dawać efekt "beach waves" i dwustronny eyeliner w przepięknym, błękitnym kolorze!
Z p2 wzięłam tylko kredkę do ust, bo nie chciałam kupować bezsensownie kolorówki i lakierów, ale bardzo mi się podobało duo bronzer + rozświetlacz. Niestety było na tyle drogie (3,75), że odpuściłam...

Z essence była jeszcze jedna limitka, viva brasil bodajże, lakiery, błyszczyki i róże w fajnych kolorach, ale nic z tych rzeczy nie było mi potrzebne. Limitki stały praktycznie pełne, nie widziałam problemu, żeby brakowało "najfajniejszych" produktów ;)


A te trzy pierdółki dostałyśmy gratis, razem z Dmowską gazetką, która z racji, że była w całości po niemiecku, została w pociągu (rozwiązałam tylko sudoku :P). 
Żel pod prysznic, pasta i chusteczki zawsze się przydadzą, fajnie, że takie miniaturki dostałyśmy gratis. 


Drogerią Dm byłam naprawdę zachwycona. Przede wszystkim wyborem produktów! I takie dobre składy, za takie małe pieniądze... Dodatkowo były zorganizowane różne małe wystawki o zmysłach, degustacje jedzenia itp, ale to chyba właśnie z okazji otwarcia drogerii. 




Byłyśmy też w lushu, ale jakoś nie miałam ochoty wydawać tam kasy. Fajnie było zobaczyć wreszcie jak ten sklep wygląda, powąchać i pomacać niektóre produkty, ale mimo wszystko jest to drogi sklep...

Totalnie rozczarował mnie Primark. Po przejrzeniu różnych hauli w internecie byłam zajarana. A na miejscu tłum (serio, tłumy takie, że się przejść nie dało, gorzej jak HM w szczycie wyprzedaży...), 3/4 rzeczy takiej jakości, że bałabym się tym myć okna... Męskie koszulki są rzeczywiście spoko i względnie tanie, to tak. Ale z damskich... za coś fajnego trzeba już zapłacić od 10 euro w górę. Ja wiem, że to nadal tanio, ale bardziej byłam nastawiona na ceny takie, za jakie kupowałam męskie tshiry - po 3 euro. Wyszło tak, że kupiłam prezenty tym, którym je obiecałam, a sobie wzięłam jeden tshirt, stanik bandeau i czepek pod prysznic... A plany miałam na zakupy życia :D 

To tyle z Berlińskich zakupów, przetestowałam już rano dezodorant (pachnie świetnie!) i spray do fal (włosy jeszcze schną). Na resztę przyjdzie czas. A teraz uciekam do pracy!

Podoba Ci się u mnie? Możesz polubić stronę bloga na facebooku, zaobserwować go na bloglovin, albo wejść na mój instagram! Zapraszam :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...