Depilacja to coś, na co latem zwracamy szczególną uwagę. Więcej pokazujemy i chcemy, aby efekt był widoczny jak najdłużej. Ja najczęściej stawiam na standardową maszynkę, czasem depilator - ale umówmy się, że latem nie łatwo 'zapuścić' takie włoski, żeby depilator je wyłapał. Jaki jeszcze mamy wybór? Wosk - który mnie przeraża i kremy do depilacji, które szczerze mówiąc mnie nie przekonują.
Eveline wyszło na przeciw tym letnim potrzebom wypuszczając serię just epil z olejkiem arganowym. Mamy tutaj krem do depilacji, balsam kompres po depilacji i multiregenerujący olejek po depilacji.
Do kremu podeszłam "z pewną taką niepewnością". Ale dobra. Wysmarowałam się nim praktycznie cała, a co. I tu przychodzi wydajność - bo na to zeszła mi prawie cała tubka. Idąc dalej: przy grubszych włoskach, mimo przytrzymania kremu chwilę dłużej, musiałam zrobić drugą rundę.
Najlepiej sprawdził się u mnie na udach i na przedramionach - na takich delikatnych i jasnych włoskach wystarczyła jedna aplikacja. Z racji, że powierzchnia ciała w tym miejscu jest względnie równa, więc łopatka bez problemu wszystko z nich zebrała.
Przy okazji pach nie było już tak fajnie: ta szpatułka/łopatka whatever była zbyt mało precyzyjna, żeby ładnie wszystko ściągnąć w tych "zagięciach". A nogi? Włoski były za mocne. I trzeba było aplikację powtórzyć.
Jak widzicie, trochę zabawy z tym było. Dodatkowo - szpatułka drapie, potrafiły powstać zaczerwienienia. Nie od samego produktu, tylko właśnie od tego narzędzia.
Jeśli chodzi o trwałość depilacji, to nie zachwyca. Włoski odrosły kilka dni później niż po zwykłym goleniu, ale mimo wszystko było to "zaraz".
Krem mnie do siebie nie przekonał, ale może to po prostu moje uprzedzenie do tego typu patentów. Zużyję chętnie resztę na przedramiona i uda, bo w tym przypadku to faktycznie wygodne, ale na pewno nie zostnie to moją domyślną metodą usuwania włosków.
Produkty łagodzą, ładnie się wchłaniają. Najważniejsze w używaniu tego typu produktów jest to, aby dodatkowo nie podrażniały, tylko koiły. I faktycznie, tutaj to widać. Nie zaobserwowałam przedłużenia efektu depilacji, ale poddam to dłuższym testom :)
Jeżeli szukacie przyzwoitych balsamów łagodzących po depilacji, to te produkty polecam. Jednak jeśli chodzi o sam krem, to nie jestem przekonana...
Używacie tego typu produktów? Jakie lubicie najbardziej? Może ja robię coś źle? Piszcie ;)
Produkty zostały przekazane mi do testów, nie ma to jednak żadnego wpływu na moją opinię.
jeśli mowa o kremach do depilacji wierna jest Bielendzie :-)
OdpowiedzUsuńkrem się u mnie nie sprawdził ale ten olejek jest fajny :)
OdpowiedzUsuńmnie w ogólnie nie sprawdza się ta metoda depilacji ;)
OdpowiedzUsuńKupiłam ostatnio krem do depilacji z Bielendy. Chyba aloesowy - taki zielony kartonik. To było pierwsze moje spotkanie z tego typu produktem i muszę Ci przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Nałożyłam na nogi, gdzie włoski są dość jasne, ale naprawdę grube. Trzymałam krem ok. 8 min, sceptycznie przejechałam szpatułką po nodze a tu wszystko ładnie zebrane! Jakieś minimalne obszary, na które nałożyłam zbyt cienko krem. Żadnych podrażnień i włoski wolniej odrastają. Po maszynce 2 - 3 dni i całkiem pokaźna długość a po kremie ok. tydzień i da się chodzić. Mam wrażenie, że wolniej jakoś tak rosną i jaśniejsze są. Więc ja bardzo na plus. Musiałam trochę pachy "zapuścić", żeby przetestować te obszary, ale mam nadzieję, że też będę zadowolona:D
OdpowiedzUsuńtego olejku po depilacji używałam na włosy :P
OdpowiedzUsuń