Projekt luty idzie jako tako. Fakt, że nie pilnuję 100% diety, ale reszty trzymałam się idealnie, a zmian nie widać. Od dzisiaj odpuszczam 30 ds, spróbuję kręcić więcej hula. Mieszankę oczyszczającą zamieniam na wodę z cytryną i sokiem aloesowym - po wypiciu mieszanki nie można pić ani jeść przez pół godziny. Nie jest to przyjemne, gdy budzę się z saharą w ustach a wypić mogę tylko łyżkę oliwy z cytryną... Oleju lnianego wypiłam już butelkę, przyzwyczaiłam się do smaku, ale nie widzę efektów, które mogłabym przypisać tylko jemu.
Mam też do Was takie pytanie: jaki sposób na mega nawilżenie skóry możecie mi polecić? Najchętniej bezparabenowy :P Przez twardą wodę i mrozy mam na skórze niesamowitą bolącą skorupę. Olej kokosowy nie pomaga... Macie jakieś pomysły?
A teraz przechodzę do właściwej recenzji :D
Chciałabym dla Was porównać dwa naturalne, wegańskie żele pod prysznic dostępne w drogeriach Rossman:
*Alterra, Żel pod prysznic borówka i wanilia KWC
Skład: Aqua, Alcohol, Glycerin, Coco - Glucoside, Xanthan Gum, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Laurolyl Lactylate, Sodium Citrate, Caprylyl/Capryl Glucoside, Parfum, Citric Acid, Sodium Cocoyl Glutamate, Glyceryl Oleate, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract.
*Original Source, Żel pod prysznic z czekoladą i miętą KWC
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Parfum, Cocamide DEA, PEG/PPG 120/10 Thrimetylopropane Trioleate, Laureth-2, Mentha Pipenita Leaf Extract, Theobroma Cacao Seed Extract, Lactic Acid, Glicerin, Sodium Benzoate, Styrene/Acrylates Copolymer, Ethylhexyl Methaxycinnamate, Diethylamino Hydroxybebenzoyl Hexyl Benzoate, Tetrasodium Glutamate Diacetate, CI61570, CI19140, CI16255, CI16035
Obaj producenci chwalą się tym, że ich kosmetyki są naturalne i wegańskie (nie testowane na zwierzętach ani nie zawierają składników pochodzenia zwierzęcego). W żadnym z nich nie znajdziemy parabenów. Pod tym względem oba mają u mnie plusa.
Dalej - wyraźnie widać, że skład żelu original source jest dużo dłuższy. Osobiście nie lubię, jak kombinuje się tam, gdzie nie trzeba, wolę kosmetyki o prostych, czytelnych składach. Tu wygrywa alterra gdzie praktycznie każdy składnik mogę od razu rozpoznać, chociaż pobieżnie.
Ostatnia rzecz - przesuszacze. Żel original source zawiera SLeS a żel alterry alkohol (alkohol stosuje się w kosmetykach naturalnych jako konserwant. W kosmetykach lavery czy dr.haushka najczęściej są one niewyczuwalne, jednak alterra potrafi z nimi przesadzić). Czytałam recenzję żelu alterry, w którym dziewczyna narzekała na wysuszenie. Ja niestety nie jestem w stanie tego stwierdzić, bo moja skóra i tak jest cały czas sucha przez twardą wodę i i tak codziennie ją balsamuje/olejuję. Jednak wydaję mi się, że żel original source wysusza mnie trochę bardziej.
Konsystencja:
Żel OS ma typową lejącą kremową konsystencję, którą porównałabym do konsystencji żelu ziaja masło kakaowe. Pieni się doskonale - czym się dziwić? Sulafate wysoko w składzie. Ładnie się spłukuje.
Żel Alterry natomiast ma dziwną konsystencję, z którą wcześniej się nie spotkałam. Jest bardziej żelowa, ale nie jak galaretka, tylko jak taki... glut? Ciężko mi to wytłumaczyć :P Prawie w ogóle się nie pieni, nawet przy użyciu myjki. Można powiedzieć, że się "maże", przykleja do skóry, i trzeba potrzeć ręką, żeby go spłukać. W tym punkcie wygrywa OS, chociaż nie skreślam Alterry, bo wiem, że ta konsystencja jest skutkiem ubocznym braku mocniejszych detergentów.
Zapach:
Oba żele są cudowne! Jeżeli miałabym porównać je do jedzenia, to alterra pachnie dokładnie jak jagodowy Danio, a original source jak czekoladki after eight. Zapach pierwszego utrzymuje się na skórze dość długo i jest bardzo słodki, natomiast os nie bardzo się utrzymuje, ale dzięki mięcie jest odświeżający i energetyzujący. Oba na duży plus.
Cena:
Original Source - 10 zł/250 ml
Alterra - 7,5 zł/ 200 ml
Dostępność:
Obie firmy są dostępne w drogeriach Rossmann. Żel alterra jest oznaczony napisem "edycja limitowana", ale widzę go w sklepach od wakacji i nie zanosi się, żeby go wycofywali.
Męskim okiem:
Na koniec kilka słów od mojego mężczyzny:
"Czekoladowy fajny, ale bardziej pachnie miętą, a jagodowy spoko, ale się gorzej ciapcia" :D
Próbowałyście któregoś z tych żeli? A może inne zapachy tych firm?
Mam nadzieję, że nie obraziłyście się na mnie za tę nieobecność :*
A teraz przyznać się, ile pączków dzisiaj poszło? (u mnie jeden i kawałek ciasta :P)